Wielki transfer stał się faktem. Portland Trail Blazers dogadali się z Phoenix Suns i Milwaukee Bucks i wysłali Damiana Lillarda do Wisconsin. Od tygodni słychać było jednak informacje, że rozgrywający stawi się do gry tylko dla Miami Heat. Czy w związku z tym kibice Bucks mają się czego obawiać? Wątpliwości rozwiał chyba sam zainteresowany.
Trójstronna wymiana, w której ramach Damian Lillard wylądował w Milwaukee Bucks, to szok dla niemal wszystkich. Przez całe lato mówiło się, że 33-latek chce trafić tylko i wyłącznie do ekipy Miami Heat, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Blazers i Heat w ostatnich dniach ponoć w ogóle nie rozmawiali w tej sprawie. A przecież jeszcze nie tak dawno pojawiały się informacje przekazywane przez Miami Herald, że jeśli Lillard trafi do innego klubu niż Heat, to poprosi po prostu raz jeszcze o transfer do Miami.
W związku z tym kibice Bucks mogliby mieć obawy o to, czy Dame stawi się do gry w ich zespole po transferze. Na całe szczęście wydaje się, że sam zainteresowany te obawy rozwiewa. Wszystko za sprawą pierwszego po wymianie wpisu Lillarda w mediach społecznościowych. 33-latek podziękował w nim fanom Blazers i oznajmił, że jest podekscytowanym nowym rozdziałem kariery w Milwaukee.
Oznacza to, że raczej nie będzie robił żadnych problemów swojej nowej drużynie i odłoży swoje marzenia o grze w barwach Heat. Z tym nie do końca potrafi się na razie pogodzić Jimmy Butler, który wezwał ligę, aby sprawdziła, czy Bucks nie działali w sposób niedozwolony. Lillard jednak najprawdopodobniej pogodził się już z wizją zakładania koszulki Bucks, tym bardziej że on i Giannis Antetokounmpo wydają się dobrymi kumplami. Wystarczy prześledzić m.in. wpisy w mediach społecznościowych, by zobaczyć, że darzą się dużym szacunkiem.
Co więcej, to właśnie Lillarda jako pierwszego Giannis wybrał podczas draftu w trakcie tegorocznego Meczu Gwiazd, gdy jako kapitan układał swój skład. LeBron James zażartował wtedy, że był pewien, że Giannis jako lojalny gość wybierze najpierw swojego kolegę z zespołu Jrue Holidaya, który w środę został za Lillarda wymieniony. Ostatecznie wybór Greek Freaka okazał się wtedy w 100 procentach trafiony, bo Lillard zdobył potem zwycięskie punkty dla zespołu Giannisa.
Warto też dodać, że Lillard w Milwaukee spotka co najmniej jedną dobrze znajomą twarz. W sztabie szkoleniowym Bucks jest bowiem Terry Stotts, czyli były szkoleniowiec Trail Blazers, który w latach 2012-21 prowadził ekipę z Portland, a obecnie pełni funkcję asystenta. A przecież Lillard trafił do Blazers także w 2012 roku, kiedy to został wybrany w drafcie z szóstym numerem. Teraz zagra u boku m.in. Antetokounmpo dla mistrzów NBA z 2021 roku.