Opera mydlana z Damianem Lillardem w roli głównej trwa w najlepsze już od kilku lat i nic nie wskazuje na to, by w najbliższej przyszłości miała się zakończyć. Rozgrywający w dalszym ciągu wymaga od Portland Trail Blazers ruchów, które pozwolą im walczyć o mistrzostwo, jednocześnie sugerując, że w przyszłości ich współpraca może się zakończyć. Zapytany o inne możliwości, 32-latek wskazał również dwa zespoły, w których barwach chciałby zagrać.
Damian Lillard chce wygrywać. Powtarza to do znudzenia od kilku lat, ale Portland Trail Blazers mają problemy, żeby zbudować wokół niego zespół, który byłby w stanie powalczyć o najwyższe laury. Najbliżej byli prawdopodobnie w sezonie 2018/19, ale na ich drodze stanęli wówczas Golden State Warriors, którzy w finale Konferencji Zachodniej nie pozostawili zespołowi z Oregonu większych złudzeń (0-4).
Bieżące rozgrywki Blazers zakończyli na 13. miejscu w tabeli Zachodu z bilansem 33-49. Lillard wystąpił w jedynie 58 spotkaniach swojego zespołu – w których notował 32,2 punktu, 4,8 zbiórki oraz 7,3 asysty na mecz – ale pod koniec sezonu opuścił większość spotkań, a Portland zamknęli rozgrywki 2022/23 bilansem 2-15 w ostatnich 17 potyczkach. Strategia ta się jednak opłaciła i choć aż cztery zespoły miały od nich gorsze wyniki, to los uśmiechnął się do Blazers, którzy szczęśliwym trafem zgarnęli 3. wybór w tegorocznym Drafcie.
Rozgrywający nie ma jednak zamiaru czekać na rozwój kolejnych talentów. Zawodnik był gościem Briana Custera w programie The Last Stand, w którym – po raz kolejny – przyznał, że chce, aby Blazers zainwestowali w skład tak, by mogli powalczyć o najwyższe laury już teraz, bo to właśnie w Portland chce kontynuować swoją pogoń po pierścień.
– Chcę mieć okazję, by wygrać w Portland. Mamy szansę, jeżeli chodzi o nasze zasoby, żeby zbudować zespół, który może o to rywalizować. Jeżeli nie możemy ego zrobić… To już temat na osobną rozmowę – powiedział Lillard.
Wygląda na to, że Lillard stawia Blazers przed jasnym wyborem. Na początku kwietnia 32-latek powiedział mediom, iż nie chce, by Portland wybierali w Drafcie (z 3. wyborem) kolejnego młodego zawodnika, którego rozwój do poziomu pozwalającego na walkę o mistrzostwo potrwa kilka kolejnych lat. – Chcę mieć na to [mistrzostwo] szansę. Jeżeli drogą jest jednak Draft, to nie jest to moja droga – komentował wówczas zawodnik.
Nie powinno zatem dziwić, że amerykańskie media donoszą o analizowaniu możliwości transferowych przez Blazers, którzy będą prawdopodobnie oczekiwali w zamian zawodnika na poziomie zbliżonym do All-Star. Marc Stein donosił bowiem, że zarówno klub, jak i Lillard, „nie są jeszcze gotowi na rozstanie ze sobą”.
Obecna umowa Lillarda obowiązuje do końca sezonu 2026/27, kiedy to w wieku 36 lat zawodnik będzie inkasował ponad 63 miliony dolarów rocznie. Jego obecny kontrakt gwarantuje mu z kolei 45,6 miliona za kolejne rozgrywki. Jeżeli Portland podejmą ostatecznie inną decyzję i zdecydują się na przebudowę zespołu, to rozgrywającego mogą wymienić już od 9 lipca.
Warto przytoczyć również inną historię przytoczoną we wspomnianym wywiadzie. Brian Custer zapytał go o możliwość gry w jednym z czterech zespołów – New York Knicks, Miami Heat, Boston Celtics oraz Brooklyn Nets – i o to, która z ofert sprawiłaby, że pomyślałby „to nie takie złe”.
Lillard nie musiał się długo zastanawiać i momentalnie wskazał na walczących o mistrzowski tytuł Miami Heat jako oczywisty wybór, przede wszystkim z uwagi na jego przyjaźń z Bamem Adebayo. Po chwili wspomniał również o Brooklyn Nets z uwagi na relację z Mikalem Bridgesem. Możemy zatem założyć, że jeżeli 32-latek zażąda w pewnym momencie transferu, to te dwie ekipy znajdą się na jego liście życzeń.