LeBron James, lider Los Angeles Lakers, dołączył do dyskusji na temat tego, czy NBA potrzebni są New York Knicks, którzy wygrywają. Jeden z najlepszych koszykarzy w historii nie ma co do tego cienia wątpliwości.
Ain’t no denying DIPSET! And the league is simply better off when the Knicks are winning. https://t.co/Zifxs2OtVH
— LeBron James (@KingJames) April 22, 2021
Aktualnie trwający sezon jest dla Knicks siódmym od kiedy ostatni raz zagrali w fazie play-off. Jednak wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że kibice w Nowym Jorku w końcu będą mogli doświadczyć atmosfery play-offów w madison Square Garden. A przynajmniej jakaś ich cześć. Ostatnio w taki sposób świętowali ósme zwycięstwo z rzędu:
Fani NYK po ósmej wygranej z rzędu. Jak tak dalej pójdzie, to Thibs dorobi się jakiegoś pomnika przed MSG. pic.twitter.com/ka44swFKfm
— Dominik Kołodziej (@dkolodziej96) April 22, 2021
Sam LeBron jest znany z szanowania historii Knicks. Zawsze z dużym szacunkiem wypowiadał się również o samej MSG. W 2015 roku powiedział nawet, że trochę zazdrości swojemu koledze – Carmelo Anthony’emu – tego, że ten większą część swojej kariery spędził w najsłynniejszej. – Jeśli mógłbym grać 82 mecze sezonu regularnego w MSG, to bez zastanowienia bym się zgodził. To mekka koszykówki – przyznał LBJ.
Podziw dla klubu z Nowego Jorku wydaje się być zrozumiały – w końcu LeBron niejako wychował się na Knicks, którzy w latach 90. stanowili realne zagrożenie dla drużyn zdobywających w tym czasie mistrzostwa. Jednak najlepszy okres Knicks miał miejsce jeszcze w latach 70. – wtedy to wywalczyli swoje jedyna dwa mistrzostwa w historii. Wtedy w drużynie z Big Apple występowali tacy gracze jak: Willis Reed, Walt Frazier, Bill Bradley, Dave DeBusschere czy Dick Barnett.
LeBron pojawił się w NBA w 2003 roku i od tego czasu Knicks nigdy nie byli tak naprawdę w stanie dorównać do dawnych czasów. W przeciągu ostatnich 17 sezonów Knicks byli w play-offach zaledwie cztery razy i trzykrotnie kończyli swoją przygodę z tą fazą rozgrywek na pierwszej rundzie. Można zadać pytanie, dlaczego w takim razie James nigdy nie zdecydował się na dołączenie do klubu, o którym tak ciepło się wypowiadał? Zamiast tego wybrał grę w Miami i Los Angeles.
Nie da się ukryć, że od kiedy Leon Rose został Prezydentem klubu, zespół zmierza w dobrym kierunku. Spora, o ile nie największa, w tym zasługa Juliusa Randle’a, RJ-a Barretta i pozostałych zawodników. Z pewnością przyjemniej ogląda się, gdy kibice Knicks mają realny powód, aby przychodzić do Madison Square Garden.