Oklahoma City Thunder prowadzą z Minnesota Timberwolves 2-0, co na chwilę obecną stawia ich w uprzywilejowanej pozycji w walce o reprezentowanie Konferencji Zachodniej w tegorocznych Finałach NBA. Motorem napędowym zespołu jest świeżo upieczony MVP ligi, Shai Gilgeous-Alexander i to, zdaniem niektórych ekspertów, już teraz predestynuje go do miana najlepszego zawodnika w historii organizacji.
Kendrick Perkins jako środkowy spędził w NBA blisko półtorej dekady, zapisując nawet w swoim CV mistrzostwo zdobyte w 2008 roku w barwach Boston Celtics. Emerytowany już koszykarz, który obecnie pracuje jako jeden z analityków w ESPN, w latach 2011-15 reprezentował również Oklahoma City Thunder, grając u boku takich zawodników, jak Kevin Durant czy Russell Westbrook. Mimo wszystko za najlepszego zawodnika w historii organizacji 40-latek nie uważa któregoś ze swoich dawnych kolegów, lecz właśnie Shaia Gilgeous-Alexandra.
– To najlepszy zawodnik w historii Thunder. Tak, najlepszy w historii tej drużyny. W tym roku dołączył już do grona elitarnych zawodników pokroju Michaela Jordana – przez trzy sezony z rzędu notował średnio 30 punktów na mecz przy skuteczności przekraczającej 50%. Teraz sięgnął po nagrodę MVP sezonu regularnego i zmierza w stronę Finałów NBA. Zdobędzie mistrzostwo i zostanie najlepszym zawodnikiem finałów. Obserwujemy właśnie młodego człowieka, który jest najlepszym graczem obwodowym po ofensywnej stronie parkietu. W formie, jaką teraz prezentuje, jest nie do zatrzymania. To nie jest tylko chwilowy wystrzał formy. On już wszedł na najwyższy poziom – stwierdził popularny Perk w piątkowym odcinku „NBA Today”.
Na pierwszy rzut oka jest w tym jakaś logika. Kanadyjczyk, który reprezentuje barwy OKC od 2019 roku, z sezonu na sezon umacnia swój status w drużynie. Tym bardziej widać to w tym roku, gdy został wybrany MVP ligi – czy zasłużenie to temat na inną opowieść – i doprowadził drużynę do sytuacji, gdy w teorii są o zaledwie dwa mecze od pierwszego od 2012 roku awansu do Finałów NBA. Wydaje się jednak, że na tak daleko idące pochwały jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Nawet nie licząc okresu Seattle SuperSonics, trykot Thunder przywdziewało co najmniej paru bardziej uznanych zawodników.
Na przykład Westbrook. Rozgrywający spędził w ekipie z Oklahomy przeszło 10 sezonów – począwszy od pierwszego po relokacji 2008-09 aż do 2019 roku. To był zresztą jego najlepszy okres w karierze, ukoronowany choćby zdobyciem nagrody dla najlepszego zawodnika ligi w sezonie 2016-17, gdy notował średnio 31,6 punktu, 10,7 zbiórki i 10,4 asysty na mecz, a to i tak nie była jedyna w jego karierze kampania, na przestrzeni której osiągał statystyki równe triple-double. Zresztą do dziś Brodie uważany jest za najbardziej uwielbianego gracza w historii organizacji.
Nie można również nie wspomnieć Duranta, który grał dla Thunder w latach 2007-16, począwszy jeszcze w Seattle. Obecny skrzydłowy Phoenix Suns poprowadził OKC do czterech finałów konferencji oraz – przegranych ostatecznie z Miami Heat – Finałów NBA w 2012 roku. Nawet jeśli największe sukcesy osiągał już po odejściu do Golden State Warriors, to przed zmianą barw potrafił czterokrotnie zostać najlepszym strzelcem NBA i raz – najlepszym zawodnikiem ligi. Chociażby z tego tytułu trudno nie uznawać go za jednego z najwybitniejszych graczy w historii organizacji, o ile nie tego najlepszego.
Wydaje się więc, że doceniając Shaia w swojej wypowiedzi, Perkins chciał w pewien sposób wbić Durantowi szpilkę. Kiedyś byli kolegami z drużyny, ale w ostatnich latach relacje między nimi znacznie się pogorszyły. Co najmniej od 2020 obaj regularnie wymieniają się osobistymi przytykami w internecie. Nawet w lutym bieżącego roku Kendrick potrafił dopiec Kevinowi, opisując jego sezon w Suns jako „następną porażkę w kolejnym miejscu”. Trudno przypuszczać, by ten wirtualny konflikt miał się w najbliższym czasie skończyć.
I tylko Shaia szkoda, bo został wmieszany w spór, który właściwie go nie dotyczy. Tak czy inaczej fakt, że obecny gwiazdor Thunder już na tym etapie kariery został przedmiotem takiej dyskusji, świadczy o jego niezaprzeczalnym talencie i wysokich umiejętnościach. Jeszcze za wcześnie, by nazywać go „najlepszym w historii organizacji”, ale ma dopiero 26 lat i jeszcze co najmniej kilka lat gry przed nim. Jeśli uda mu się poprowadzić drużynę do finałów, a może i do mistrzostwa, w przyszłości tego typu rozważania będą znacznie bardziej zasadne.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!