Relacje New York Knicks ze swoimi legendami już wiele razy okazywały się nie do końca takie, jak powinny. Trudno powiedzieć dlaczego tak jest. Ostatnio na organizację meczów w Madison Square Garden skarżyła się prawdziwa legenda drużyny – Patrick Ewing.
Patrick Ewing był wyraźnie zirytowany podczas ostatniej konferencji prasowej. Spędził z New York Knicks piętnaście sezonów swojej kariery i choć nie zdobył z zespołem mistrzostwa, stał się niewątpliwie ikoną dla wielu kibiców drużyny. Dla takich koszykarzy Madison Square Garden powinno być domem i z takiego samego założenia wyszedł Ewing. Niestety wprowadzone przez administrację Knicks procedury skutecznie utrudniają mu życie.
– Byłem przekonany, że to jest mój dom, a za każdym razem jestem zatrzymywany i pytany o to, jaką mam opaskę – mówi Ewing. – Każdy w tym budynku powinien wiedzieć kim do cholery jestem. Poruszam się po tym budynku i sam siebie pytam, czy to nadal Madison Square Garden? Chyba będę musiał zadzwonić do pana Dolana i… Chryste, czy to nie mój numer wisi pod kopułą hali? – mówił wyraźnie podburzony trener Georgetown.
Nie musieliśmy długo czekać na odpowiedź ze strony rzecznika MSG Entertainment. James Dolan sam zadzwonił do Ewinga w sprawie problemów z ochroną. – Jim [Dolan] oraz Patrick [Ewing] dobrze się znają od wielu lat. Wszyscy wiemy, jak wiele [Ewing] znaczy dla Madison Square Garden oraz Nowego Jorku i bardzo go za to szanujemy – czytamy. Sprawa powinna zostać zatem rozwiązania, ale to nie pierwszy raz, gdy były gracz Knicks musi reagować w ten sposób.
W ostatnich latach głośno było o konflikcie Jamesa Dolana i Charlesa Oakleya – byłego gracza Knicks, który w 2017 roku został wyrzucony z trybun za to, że krzyczał w kierunku właściciela zespołu. De facto nadal toczy się sprawa, w której Oakley domaga się oskarżenia Dolana o napaść. Ostatnie czego grupa MSG potrzebuje to kolejnej wkurzonej legendy, która będzie stawiała w wątpliwość wizerunek właściciela. Ten przecież i tak jest już mocno naruszony.