Choć na razie nie znamy więcej szczegółów to liga w ostatnich dniach coraz mocniej zaczęła forsować start sezonu w grudniu, jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia. Danny Green uważa, że przy takim scenariuszu przez pierwszy miesiąc rozgrywek w grze nie zobaczymy LeBrona Jamesa.
Coraz więcej znaków wskazuje na to, że NBA powróci do akcji 22 grudnia. Tak przynajmniej chciałaby liga, choć do dogadania jest jeszcze wiele kwestii. Gdyby to rzeczywiście miało się stać, dla najdłużej grających zespołów w bańce będzie to oznaczać bardzo krótką przerwę międzysezonową. Dotyczy to więc przede wszystkim zawodników Miami Heat oraz Los Angeles Lakers, którzy od początku października walczyli o mistrzostwo w wielkim finale.
Szybki powrót do gry może okazać się więc dość kłopotliwy. Jak uważa Danny Green, może to skutkować nawet tym, że w pierwszym miesiącu nowego sezonu w ogóle nie zobaczymy LeBrona Jamesa. – Meldował się w finałach 10 razy na 17 lat gry. To wyczerpujące, dlatego nie spodziewam się by wziął udział w tak szybkim restarcie rozgrywek – tłumaczył swoje myślenie zawodnik Lakers w wywiadzie dla The Ringer. Takie rozwiązanie byłoby jednak sporym zaskoczeniem.
Po pierwsze, uderzyłoby to bezpośrednio w NBA, odkąd LeBron jest od lat swego rodzaju przykładem dla innych zawodników. Po drugie, miesiąc przerwy znacznie utrudniłby Jamesowi pogoń za rekordem strzeleckim. I wreszcie po trzecie, miałoby to spory wpływ na grę Lakers, którzy na starcie sezonu musieliby radzić sobie bez swojego lidera. Alternatywą będzie więc tzw. load managment – granie mniejszych minut, co jakiś czas mecz przerwy, być może wycofanie z gry w spotkaniach back-to-back.