Tak jak cały marzec, minione dni w NBA były unikatowe pod względem statystycznych osiągnięć poszczególnych zawodników. Dość powiedzieć, że do lutego włącznie, w całym sezonie oglądaliśmy 9 meczów pięćdziesięciopunktowych zawodników, a w samym marcu (właściwie to przez pierwsze jego trzy tygodnie) aż 8 kolejnych. Pod tym względem to najlepszy miesiąc w historii NBA. Dotąd najwięcej meczów z co najmniej 50 punktami graczy widzieliśmy w marcu 2019 – 7 takich występów.
- Zanim przejdę do pięćdziesięcio- i sześćdziesięciopunktowych występów zawodników, należy odnotować że w sobotę LeBron James stał się drugim najlepszym pod względem sumy punktów w sezonie zasadniczym zawodnikiem w historii ligi. LBJ potrzebował 19 punktów w meczu przeciwko Wizards, zdobył dwukrotnie więcej i przeskoczył Karla Malone’a na liście. Do Kareema Abdul-Jabbara, pierwszego w rankingu wszech czasów, traci 1440 punktów, a więc około jednego pełnego sezonu ze średnią około 20 punktów na mecz. Abdul-Jabbar liderem listy strzelców był od 1984, kiedy wyprzedził Wilta Chamberlaina – siódmego dziś.
- Kyrie Irving jest autorem chyba najbardziej efektownego dotąd występu tego sezonu. Przeciwko Orlando rzucił 60 punktów (wyrównał rekord sezonu Karla-Anthonego Townsa sprzed 24 godzin), na znakomitej skuteczności 20/31 z gry (w tym 8/12 za 3) i 12/13 z linii rzutów wolnych. To oczywiście rekord punktowy w karierze Irvinga (dotąd miał 57 punktów sprzed 7 lat), ale i rekord punktowy w historii Nets (dotąd 57 punktów Derona Williamsa z 2012). Irving rzucił 41 punktów do przerwy, to drugi najlepszy wynik ery play-by-play (od 1996) pod względem zdobyczy w pierwszej połowie, po Kobe Bryantcie z 2003 (42 punkty do przerwy).
- Ze swoim występem Irving jest trzecim obrońcą w NBA, który zdobywa 60 punktów na takiej skuteczności (miał 64.5%), dwóch poprzednich to James Harden w 2019 z 16/24 (66.7%) i David Thompson w 1978 z 28/38 (73.7%) – chociaż ten drugi grał też na niskim skrzydle. Na 64.5% Irvinga złożyło się 63.2% za 2, 66.7% za 3, miał też 92.3% z wolnych, a to wszystko przekłada się na trzeci w historii mecz z co najmniej 60 punktami i skutecznością True Shooting (biorącą pod uwagę wszystkie rzuty i ich wagę) powyżej 80%. Czołówka to: James Harden w 2019 z 87.9%TS (16/24 z gry, w tym 8/14 za 3 i 20/23 z wolnych), Karl Malone w 1990 z 84.4%TS (21/26 za 2 i 19/23 z wolnych) i Kyrie Irving w 2022 z 81.7%TS.
- Występ Irvinga to też szósty najkrótszy pobyt na parkiecie (35 minut) potrzebny do uzbierania 60 punktów oraz 9 najlepszy wskaźnik zdobyczy punktowych na minutę w takich meczach. Irving rzucał 1.722 punktu na minutę, najlepsi w historii byli Wilt Chamberlain (100 punktów w 48 minut) i Klay Thompson (60 punktów w 29 minut), jedyni przekraczający 2 punkty na minutę.
- Swoje 60 punktów w tym tygodniu rzucił też Karl-Anthony Towns. W meczu z San Antonio miał również 17 zbiórek i rzucał 19/31 z gry (7/11 za 3) oraz 15/16 z linii rzutów wolnych. Podobnie jak Irving – pobił swój punktowy rekord kariery, wcześniej rzucał maksymalnie 56 punktów w 2018, co było rekordem Minnesoty (nieaktualnym już). Linijka na poziomie co najmniej 60 punktów i 17 zbiórek pada po raz 38 w NBA, z czego ogromną większość miał Wilt Chamberlain. Po nim, czyli po roku 1969, osiągali takie tylko Karl Malone w 1990 (61-18), MJ w 1990 (69-18) i Shaq w 2000 (61-23). Z kolei mecze z tyloma zbiórkami i co najmniej 7 celnymi rzutami trzypunktowymi były przed Townsem zaledwie dwa: James Harden w 2020 oraz Russell Westbrook w 2017 – obaj tak jak Towns po 17 zbiórek i 7 trójek.
Wyczyny Irvinga i Townsa przyćmiły kilka innych znakomitych występów, chociażby Kevina Duranta czy Saddiqa Beya, którzy przekraczali 50 punktów.
- Kevinowi Durantowi punktu zabrakło do rekordu kariery z 2014. W meczu przeciwko Knicks rzucił 53 oczka, zagrał tym samym ósmy mecz co najmniej pięćdziesięciopunktowy w karierze, ma ich tyle co Bernard King i jest na miejscach 12-13 w historii NBA na liście wszech czasów pod względem takich występów, o dwa za Stephem Currym. Był to też trzeci wynik punktowy w historii Nets, po 57 punktach Derona Williamsa w 2012 i 54 Kyrie Irvinga w 2020 – dziś jest to już czwarty najlepszy mecz w historii franczyzy. Co ciekawe, Durant obok Wilta Chamberlaina i LeBrona został trzecim graczem w historii NBA z meczami z co najmniej 50 punktami dla trzech różnych organizacji. Przy okazji, Nets są pierwszym zespołem w historii z dwoma różnymi zawodnikami rzucającymi co najmniej 50 punktów w odstępie trzech gier (Durant/Irving). Poprzednim rekordem były cztery mecze odstępu (Steph Curry i Klay Thompson w 2018) i 5 meczów odstępu (Larry Bird i Kevin McHale w 1985).
- Saddiq Bey rzucił 51 punktów i 10/14 za trzy w meczu przeciwko Orlando. To jeden z 7 najlepszych punktowych wyników w Pistons, oraz jeden z 8 w których przekroczono barierę 50 punktów. Rekord w Detroit to 57 punktów Jerrego Stackhouse’a z 2001, a ostatnimi rzucającymi 50 punktów w Detroit byli Blake Griffin w 2018 (50) i Richard Hamilton w 2006 (51). Dla Beya to oczywiście nowy rekord kariery, poprzedni to 34 ze stycznia, a przed tym sezonem miał 30. Bey w sezonie rzuca średnio około 16 punktów na mecz, a przekroczenie średniej mniej więcej o 35 punktów w jednym występie, to jeden z dwóch obok Townsa najlepszych wyników tego sezonu. Co do 10 celnych rzutów z dystansu, Bey wyrównał rekord franczyzy, 10/18 rzucał w Detroit w 1994 Joe Dumars. Lista graczy NBA z meczami z co najmniej 50 punktami i 10 celnymi trójkami jest dość krótka: Steph Curry (7 razy), James Harden i Klay Thompson (po 2), Kyrie Irving, Damian Lillard, Terrence Ross, Fred VanVleet i dołączający do niej w tym tygodniu Saddiq Bey.
- Z bardziej „niepozornych” i na pierwszy rzut oka mniej unikatowych występów, na wyróżnienie zasługuje Isaiah Hartenstein. Rezerwowy Clippers zaliczył 4 punkty, 9 zbiórek, 8 asyst, 2 przechwyty i 4 bloki z ławki. Te wartości w pojedynczym meczu w wykonaniu rezerwowego zostają przekroczone dopiero po raz trzeci w historii. Poprzednie dwa przypadki to rok 1993 i Hot Rod Williams (21-9-8-2-4) oraz Clifford Robinson (22-14-8-3-4). Hartenstein w tym sezonie jest bardzo wszechstronny – po raz 6 w sezonie w roli rezerwowego osiągnął po 5 zbiórek i asyst, 8 razy miał co najmniej 2 przechwyty, 18 razy co najmniej 2 bloki. W przeliczeniu na 100 posiadań, jego statystyki przekraczają 22 punkty, 13 zbiórek, 5 asyst, 2 przechwyty i 3 bloki. Jest piątym graczem w historii z co najmniej takimi wartościami w pięciu podstawowych kolumnach przeliczonych na 100 posiadań. Poprzedni to: Josh Smith w 2010, Tracy McGrady w 1999, David Robinson w 1994 i Kareem Abdul-Jabbar w 1978.
Ciekawe pod względem stuprocentowej skuteczności mecze w ostatnich dniach zagrali zawodnicy drugiego planu – Goga Bitadze i Torey Craig.
- Goga Bitadze przeciwko Houston zanotował 23 punkty, miał 9/9 z gry, nie pomylił się w żadnym z 6 rzutów za dwa i żadnym z trzech rzutów za trzy. Został 8 graczem w historii, który bez pomyłki trafił co najmniej 6/6 za dwa i 3/3 za trzy. Poprzednie takie występy to Jaden McDaniels (6/6 i 3/3) oraz Keita Bates-Diop (8/8 i 3/3) w bieżącym sezonie. Bitadze dwa tygodnie temu miał też mecz z 7/7 z gry (4/4 za dwa i 3/3 za trzy) i jest jedynym w historii zawodnikiem, który w karierze miał więcej niż jeden mecz z co najmniej 4/4 za dwa i 3/3 za trzy bez pomyłki. Żadnemu zawodnikowi nigdy nie udało się powtórzyć takiego występu, a Gruzin zrobił to po kilkunastu dniach.
- Niemożliwego dokonał również Torrey Craig. Nie mylił się z gry w dwóch meczach z rzędu, trafiając 8/8 z gry (5/5 za dwa, 3/3 za trzy i 2/2 z linii rzutów wolnych) oraz po dwóch dniach 5/5 z gry (3/3 za dwa, 2/2 za trzy i 2/2 z linii rzutów wolnych). Żaden zawodnik w historii nie miał dwóch meczów z rzędu w których nie spudłowałby rzutu, rzucając w obu po minimum 2/2 za dwa, trzy i rzutów wolnych. Craig w tych dwóch meczach miał w sumie 8/8 za dwa, 5/5 za trzy i 4/4 z wolnych i jest pierwszym od co najmniej 40 sezonów (kiedy dane rzutowe są kompletne) graczem, który w dwóch sąsiednich meczach nie pomylił się z gry i z linii rzutów wolnych, oddając tyle rzutów. Blisko tego wyniku był Brendan Haywood w 2010, który w dwóch meczach z rzędu miał w sumie 12/12 z gry i 6/6 rzutów wolnych.
W ostatnich dniach Lakers zagrali dwie fatalne pierwsze kwarty, które przeszły do historii:
- Suns wygrali z Lakers pierwszą kwartę 48-22. Dla Phoenix 48 zdobytych punktów to jeden z 6 najlepszych wyników pojedynczych kwart (rekord to 57-30 z 1990) i jeden z 3 najlepszych wyników pierwszych kwart (rekord to 50-37 z 1990). Co ciekawe, obie te najlepsze kwarty z 1990 są z tego samego meczu z Nuggets (173-143). Dla Lakers, 48 straconych punktów w kwarcie to jedna z 7 najgorszych kwart w historii (rekord to 44-53 z 1959) i najgorsza pierwsza kwarta w ich historii. Dotąd najgorszą pierwszą częścią meczu pod względem straconych punktów było 23-47 z 2013 przeciwko Minnesocie. Co do różnicy punktowej (-26), Lakers przegrywali wyżej po pierwszej kwarcie tylko w jednym meczu w historii, w kwietniu 2019 z Golden State kiedy po 12 minutach przegrywali 12-39 (-27).
- Dzień później Lakers przegrali pierwszą kwartę 12-33 w meczu przeciwko Toronto. Mieli w tym czasie 0/13 za trzy, co jest najgorszym wynikiem w historii pierwszych kwart w NBA pod względem liczby oddanych rzutów z dystansu, bez udanej próby.
Na kolejne statystyczne ciekawostki z parkietów NBA zapraszam już za tydzień.