Wiele w tym sezonie dzieje się wokół LeBrona Jamesa, co wynika z faktu, że zawodnik Los Angeles Lakers nie jest zachwycony wynikami osiąganymi przez swoją drużynę. Ostatnio miał na ten temat udzielić ostrego komentarza, ale gdy przeczytał – rzekomo – swoje słowa, postanowił zainterweniować.
Przytoczyliśmy wczoraj komentarze LeBrona Jamesa, w których ten w bardzo wyraźny sposób wskazuje swoją frustrację sytuacją w Los Angeles Lakers. Zespół wygrał pięć meczów z rzędu i znacząco zbliżył się do walki o miejsce gwarantujące grę w play-offach. To jednak lidera rotacji nie satysfakcjonuje. Domaga się zmian, przynajmniej tak odebrano jego komentarze w tekście Sama Amicka z The Athletic. – Wszyscy wiecie k****, co powinno się dziać. Nie muszę nic mówić – powiedział LBJ.
Ale czy na pewno tak powiedział? Okazuje się, że nie do końca. Gdy do Jamesa dotarł artykuł Amicka i zobaczył, w jakim tonie zostało przedstawione jego stanowisko, postanowił zareagować na twitterze, by sprostować wszelkie nieścisłości i zaprzeczyć przekazowi The Athletic. – Hej Sam, prawdę mówiąc moja cierpliwość wcale nie wygasa – zaczął James. – Zabrzmiało to tak, jakbym był sfrustrowany, choć tak naprawdę nie jestem. Wiele razy Ci to mówiłem, że skupiam się na kolegach z szatni, a nie na zmianach kadrowych – dodał.
– Mówiłem ci to wszystko z szacunkiem i spokojem, bo w takim jestem teraz nastroju. Nie dziękuj. Pięć zwycięstw z rzędu – skończył. Sposób, w jaki James zareagował jest godny podziwu. Doskonale wie, że każde słowo napisane w internecie ma duży wpływ na jego wizerunek i tutaj zawodnik Los Angeles Lakers stanął na wysokości zadania. To nie pierwsza taka sytuacja w jego karierze. Dziennikarze bardzo często źle interpretują lub wyciągają z kontekstu słowa czterokrotnego mistrza NBA. Ten jest na to wyczulony.
W międzyczasie Lakers grają naprawdę dobrą koszykówkę. Przed nimi seria spotkań z wymagającymi rywalami – Denver Nuggets, Dallas Mavericks czy Philadelphii 76ers. Cały czas czekają na powrót Anthony’ego Davisa. W międzyczasie kontuzje leczą Austin Reaves i Lonnie Walker IV. Dzieli nas miesiąc od zamknięcia zimowego okienka transferowego, zatem Rob Pelinka musi zakasać rękawy i zabierać się do pracy, jeśli nie chce, by sezon 2022/23 skończył się dla ekipy z LA tak samo, jak poprzedni.