LeBron James był zaskoczony podobnie, jak my wszyscy. Lider Los Angeles Lakers nie spodziewał się, że Magic Johnson tak po prostu zrezygnuje z pracy i przestanie pełnić obowiązki prezesa drużyny. Czynników ostatecznie złożyło się kilka.
Panowie od początku wiedzieli, że pierwszy rok będzie bardzo trudny, ale obiecali sobie, że postaną wobec całego procesu cierpliwi. – Chciałem być częścią tego projektu, bo mieliśmy przywrócić wspólnie Showtime – mówił LeBron James w kolejnym odcinku programu „The Shop” na HBO. – Nie miałem żadnych problemów z tym, by pogodzić się z trudami pierwszego roku. W szesnastym sezonie mojej walki nie przejmuje się takimi rzeczami, bo cały czas jestem w trybie rywalizacji o mistrzostwo – dodał.
– To było z jego strony bardzo dziwne, po prostu się zmył i nic nie powiedział. Nie miałbym z tym problemu, gdyby po prostu dał znać, że „Hej LeBron, pocałuj mnie w tyłek, ja stąd spadam”. Ale nic takiego nie było – mówi dalej lider drużyny. W trakcie posezonowego spotkania Jamesa, jego agenta oraz Magica Johnsona i Roba Pelinki, nie nie miało wskazywać na to, by wkrótce w zarządzie zespołu miało dojść do jakichkolwiek zmian. Chwilę później Johnson ogłaszał, że odchodzi i to na minuty przed rozpoczęciem meczu drużyny.
Praca przestała sprawiać mu przyjemność i poniekąd czuł się jak więzień we własnym świecie. Przyczynić do decyzji miał się także przypadkowo wysłany mail, w którym Jeanie Buss krytykowała Johnsona za codzienne podejście do obowiązków. Mail miał trafić wyłącznie do generalnego menadżera – Roba Pelinki. – Nikt nie miał pojęcia, co za tym stało. Dlaczego właśnie teraz odchodzi? Ja nie gram, ale mój zespół zaraz rozpocznie mecz, a ty teraz ogłaszasz, że odchodzisz? […] Skoro wiedział, że podejmie taką decyzję, dlaczego w takim momencie? – kończy LBJ.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET