Po pierwszych dwóch meczach wydawało się, że Los Angeles szybko dopełnią formalności, zakończą serię z Miami Heat w czterech spotkaniach i udadzą się na odpoczynek. Jednak Jimmy Butler miał inny pomysł na mecz numer trzy, który kompletnie zdominował. Aktualnie prowadzenie Jeziorowców zmalało i wynosi już tylko 2:1. Jednak lider Lakers zdaje się nie przejmować całą sytuacją.
– Nie wydaje mi się, że przeszliśmy obok tego meczu. Staram się również tym nie przejmować, wiem, że możemy zagrać zdecydowanie lepiej. W kolejnym meczu będziemy mieć okazję na powiększenie przewagi i zrobimy wszystko, aby we wtorek wygrać – powiedział LeBron James, który zanotował w meczu numer trzy 25 punktów, 10 zbiórek i osiem asyst.
Zdecydowanie poniżej oczekiwań zagrał Anthony Davis, który zakończył zawody z 15 punktami, jego średnia w finałach to 33 „oczka” na mecz. – Nie mu nie będzie, zaufajcie mi – zapewnił James. Lakers chyba jednak nie byli dzisiaj do końca skoncentrowani. W pierwszej kwarcie pozwolili Heat wyjść na 13-punktowe prowadzenie, popełniali sporo strat. Zespół z Florydy w dalszym ciągu musiał radzić sobie bez Gorana Dragicia i Bama Adebayo.
Lakers popełnili w meczu aż 20 strat, za co winą w głównej mierze można obarczać Jamesa i Davisa. Heat przestali bronić strefą i najwyraźniej AD miał z tym spore problemy. – To bardzo, bardzo dobry zespół w ofensywie, nie możesz sobie pozwolić na tyle strat. Biorę za to pełną odpowiedzialność – dodał LBJ.
Davis w pierwszej kwarcie zanotował na swoim koncie zero punktów, dwa faule i dwie straty. Na pewno wszyscy związani z Lakers oczekiwali od niego czegoś zupełnie innego. – Muszę grać lepiej, po obu stronach parkietu. Nie mogę pozwolić sobie na problem z faulami. Zespół liczy na mnie od początku spotkania. Łapanie wczesnych fauli z pewnością w tym nie pomaga – przyznał Davis.
Pomimo deficytu z pierwszej kwarty, Lakers udało się odrobić straty i nawet wyjść na prowadzenie. Jednak wtedy Heat włączyli wyższy bieg i nie dali sobie już do końca wyrwać prowadzenia z rąk. – Musimy być konsekwentni w tym, co robimy. Cieszę się z naszej walki, choć wiem, że graliśmy fatalnie – zakończył James.