Rozpoczynając swój dwudziesty trzeci rok w NBA, LeBron James ponownie musiał się zmierzyć z dziennikarzami w dniu medialnym i to w sytuacji, która jest całkowicie bezprecedensowa. Zawodnik grający na poziomie All-NBA w tak zaawansowanym stadium kariery jest zjawiskiem niespotykanym, co naturalnie kieruje uwagę na słowo „emerytura”. Mimo ciągłych spekulacji, James wciąż tryskał energią i entuzjazmem, choć nie zamierzał ukrywać, że koniec jego koszykarskiej podróży zbliża się nieuchronnie. Jak sam stwierdził, jest podekscytowany kolejną szansą na grę w ukochaną koszykówkę, niezależnie od tego, jak potoczy się nadchodzący sezon.
W poniedziałek LeBron James wziął udział w dniu medialnym Los Angeles Lakers, gdzie odpowiedział na różne pytania dotyczące nadchodzącej kampanii oraz swojej przyszłości. Być może najbardziej znaczący moment nastąpił, gdy zasiadł do rozmowy ze Spectrum Sportsnet i został zapytany o to, czy będzie obecny na dniu medialnym także w przyszłym roku. Będący ewidentnie w dobrym humorze koszykarz krótko odpowiedział tylko: – Być może.
Inne z pytań skierowanych do Jamesa dotyczyło tego, co konkretnie wciąż pcha go do przodu, zwłaszcza w obliczu rychłego zawieszenia butów na kołku. W rozmowie z dziennikarzami, w tym z Bradem Turnerem z „LA Times” weteran, który jako pierwszy zawodnik rozegra 23. sezon w NBA, wyprzedzając pod tym względem legendarnego Vince’a Cartera, jasno określił swoje motywacje, podkreślając, że są one głęboko zakorzenione w miłości do gry.
– Miłość do gry wciąż mam na wysokim poziomie. Miłość do procesu jest jeszcze większa – wyjaśnił 40-latek, dając do zrozumienia, że napędzają go codzienna praca i wyzwania związane z procesem bycia profesjonalistą, na który składają się trening, praca nad ciałem, dążenie do stuprocentowej sprawności, regeneracja na najwyższym poziomie, dbanie o sen oraz odpowiednie przygotowanie mentalne. James podkreślił, że „jazda kolejką górską”, jaką czasem przypomina sezon NBA, satysfakcjonuje go, bez względu na to, czy doświadcza akurat dobrych, czy też złych momentów.
– Zaczęło się, kiedy byłem jeszcze bardzo młody. I dosłownie wyrwało mnie to z sytuacji, w której się znajdowałem – powiedział LBJ, wyjaśniając, że sport był dla niego ucieczką od trudnej rzeczywistości, w jakiej się znajdował jako młody chłopak.
Jego życie – delikatnie mówiąc – nie było usłane różami. Dorastał w Akron, w stanie Ohio, w rodzinie zmagającej się z biedą. Gloria James, jego matka, wychowywała go samotnie, często zmieniając mieszkania, a ich sytuacja finansowa była na tyle niestabilna, że niejednokrotnie musieli zatrzymywać się u krewnych czy znajomych. Wielu chłopaków z otoczenia LeBrona poszło drogą przestępczości, uzależnień czy przedwczesnego porzucenia szkoły. On sam, już gdy miał osiem lat, często pojawiał się na boisku koszykarskim lub futbolowym, co pozwalało mu uciec od rzeczywistości chociaż na te kilka godzin. Później już poważniej postawił na sport, a konkretnie basket, co okazało się strzałem w dziesiątkę.
O ile kariera Jamesa jest długa i pełna sukcesów, regularnie powracającym tematem jest jego zbliżająca się wielkimi krokami emerytura oraz potencjalny wpływ otoczenia na decyzję samego zainteresowanego, zwłaszcza w kontekście gdy ze znacznie młodszymi, utalentowanymi partnerami pokroju Luki Doncicia. Gdy jednak Brad Turner wprost zapytał, jakie są szanse na to, że tak znakomity zawodnik, jakim jest reprezentant Słowenii, wpłynie na decyzję starszego kolegi po fachu, odpowiedź była kategoryczna: – Zerowe.
Wprawdzie zawodnik Lakers przyznał, że możliwość gry u boku Doncicia jest „super motywująca” oraz że trenuje intensywnie, by być możliwie najlepszym boiskowym partnerem, to jednak decyzja o konkretnym terminie zawieszeniu butów na kołku zostanie podjęta wyłącznie w gronie rodzinnym. Dosłowniej – w dyskusji z żoną i córką, ponieważ obaj synowie, Bronny i Bryce, opuścili już dom rodzinny.
No właśnie, synowie. Wciąż nie do końca jasnym jest jaką rolę w wydłużeniu kariery LeBrona miała chęć gry w jednej drużynie ze swoim starszym synem, Bronnym, ale pojawiły się pogłoski, że 40-latek będzie chciał jeszcze bardziej przejść do historii i z ostatecznym końcem kariery zaczeka, aż w najlepszej lidze świata pojawi się młodszy z synów, Bryce. Takie pytanie zresztą pojawiło się podczas rozmowy z mediami.
– Nie siedzę tutaj, czekając na Bryce’a. Nie wiem, jaki jest jego harmonogram. To jest już samodzielny, młody mężczyzna. Przebywa zresztą w Tucson. Zobaczymy, co przyniesie ten rok i następny. On ma swój czas, ja mam swój, i nie wiem, czy one się ze sobą zgrają. Zobaczymy – wyraźnie zasugerował Król James, dając do zrozumienia, że szanse na tego typu scenariusz są raczej znikome.
W innej części rozmowy LeBron odniósł się do nowych nabytków Lakers, takich jak Marcus Smart, DeAndre Ayton czy Jake LaRavia. Zapytany o ich znaczenie, bez oporów skomentował ich umiejętności i wartość dla zespołu. I tak na przykład były zawodnik Boston Celtics czy Memphis Grizzlies ma być szczególnie mocno skoncentrowany na zespole, przez co „drużyna jest na pierwszym, drugim, trzecim, czwartym i piątym miejscu jeśli chodzi o Marcusa Smarta”.
Co dalej? Wybrany z „jedynką” draftu w 2018 roku środkowy rodem z Bahamów ma bardzo wysoki zestaw umiejętności i atletyzm, dzięki czemu będzie mógł potencjalnie stworzyć ciekawy duet centrów wraz z Jaxsonem Hayesem. LaRavia wreszcie, nowy skrzydłowy w Los Angeles, to zdaniem Jamesa zawodnik, który potrafi rzucać, kozłować, a dodatkowo ma twardy charakter i jest – cokolwiek by to miało oznaczać – „podstępnie atletyczny”.
– Myślę, że nadszedł czas. Im więcej czasu spędzimy razem, tym lepsi będziemy – odpowiedział LBJ na pytanie Kobego Price’a z „SoCal Group News” o kluczową rolę obozu treningowego w budowaniu chemii. LeBron podkreślił, że najważniejszy w tym kontekście jest czas spędzony razem, który umożliwi wydobycie z każdego z zawodników tego, co najlepsze. Sam zainteresowany zresztą zdawał się tryskać optymizmem, a wiele wskazuje na to, że chemii w drużynie również nie można wiele zarzucić, o czym świadczą próby „sprowokowania” Rui Hachimury, których skutkiem było przede wszystkim to, że obaj panowie James na próżno starali się powstrzymać od śmiechu, jak i krótka rozmowa z wspomnianym wyżej LaRavią.
– LeBron wchodzi w swój 23 rok. To jakieś szaleństwo? – spytał go jeden z dziennikarzy.
– No tak. Ja mam 23 lata – odparł były zawodnik Grizzlies i Sacramento Kings.
No właśnie, wiek. Nie da się ukryć, że coraz częściej przedstawiciele mediów poruszają temat wieku Jamesa i jego zdolności do utrzymania wysokiego poziomu gry, wiedząc, że nawet on nie będzie w stanie wiecznie oszukiwać czasu. LeBron, który w grudniu skończy 41 lat, przyznał, że dla niego osobiście satysfakcjonującym i budującym pokorę jest fakt, że wciąż potrafi prezentować najwyższy poziom. Jak powiedział: – Dla mnie wiek to tylko liczba, ale jest też rzeczywistość. Patrzę na swój wiek i z nim jest jak z winem, które piję – im starsze, tym jest lepsze.
Rzecz jasna, nawet taki zawodnik jak LBJ ma świadomość upływającego czasu i tego, że niewielu graczy w historii ligi w jego wieku było w stanie utrzymać formę na przynajmniej zadowalającym poziomie. W jego przypadku – jak sam stwierdził – obcowanie z młodymi ludźmi, czyli córką, synami i kolegami z drużyny, pozwala mu wciąż „zachować świeżość”.
Gdy wreszcie został zapytany o to, na jakiej umiejętności ze swojego i tak przebogatego arsenału skupiał się latem, Król James żartobliwie wspomniał o… swoim zamachu golfowym. Niemal od razu jednak wskazał również rzeczywisty aspekt treningu, który ma na celu dostosowanie się do nowego składu. Wiedząc, że w Lakers jest teraz wielu rozgrywających (Luka, Bronny, Smart, Austin Reaves czy Gabe Vincent), James skupił się na zwiększeniu swojej efektywności w momentach, gdy piłka nie jest w jego rękach.
– Spędziłem wiele czasu pracując nad rzutami za trzy punkty typu „catch-and-shoot” – powiedział. Jest to strategiczna zmiana, która ma mu pozwolić pozostać wpływowym w nowej dynamice zespołu trenera JJ’a Redicka, nawet jeśli to już nie wokół niego będzie budowana drużyna, a jego pozycji w niej daleko do miana pewnej. Wydaje się jednak, że 40-latek jeszcze nie składa broni. Jak zresztą sam podsumował swoje wypowiedzi, kierując się znanym w świecie sportu mottem: jeśli pozostajesz w gotowości, nigdy nie musisz się przygotowywać.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!