Na pewno nie tak wyobrażali sobie ten sezon kibice Los Angeles Clippers. Ich zespół latem wykonał sporo ruchów kadrowych i przynajmniej na papierze wydawało się, że Clippers mogą powalczyć o jeszcze lepszy wynik niż w poprzednich rozgrywkach, kiedy to wygrali 50 meczów. Już wiadomo jednak, że będzie to trudne zadanie. Co więcej, kalifornijska drużyna nie wyklucza kolejnych zmian, a według ostatnich informacji „na wylocie” jest m.in. sprowadzony latem John Collins.
Duże nadzieje mieli Los Angeles Clippers na ten sezon, ale na razie niewiele idzie po ich myśli. Ekipa z Miasta Aniołów wygrała jak dotychczas tylko pięć z 17 rozegranych meczów. Rozgrywki z powodu kontuzji biodra zakończył już Bradley Beal. Z kolei Kawhi Leonard zdołał wystąpić do tej pory tylko w siedmiu meczach przez kolejne problemy zdrowotne.
Clippers nie mogą jednak rzucić ręcznikiem. Nie mają swojego wyboru w pierwszej rundzie draftu w 2026 roku, dlatego zależy im na wygrywaniu. I jak donosi Evan Sidery z Forbesa, mogą spróbować poszukać na rynku wzmocnień. Chcą kogoś, kto będzie miał lepszy wpływ na zespół niż John Collins, którego latem tego roku sprowadzili z Utah Jazz:
Sidery zwraca uwagę na to, że Collins nie przedłużył swojego kontraktu, a co za tym idzie gra na kończącej się po tym sezonie umowie. Za trwające rozgrywki podkoszowy zarobi 26,6 mln dol., a Clippers mogą poszukać na rynku transferowym kogoś o podobnych zarobkach. Ostatnio łączony z kalifornijskim zespołem był m.in. DeMar DeRozan, o czym pisaliśmy tutaj.
28-letni Collins nie odnalazł się w Los Angeles zbyt dobrze. Po 17 spotkaniach notuje on średnio tylko 11,2 punktu oraz 4,8 zbiórki na mecz, czyli swoje najgorsze statystyki od czasu debiutanckiego sezonu w Atlancie. Ma też duże problemy ze skutecznością, bo trafia najgorsze w karierze 48,4 proc. rzutów z gry, w tym 31 proc. prób z dystansu.
CZYTAJ WIĘCEJ O PLOTKACH TRANSFEROWYCH:










