Miniona noc w Los Angeles była szczególna pod wieloma względami. Lakers przegrali co prawda z San Antonio Spurs, ale w świetle reflektorów znalazł się przede wszystkim Michael Cooper. Jeden z fundamentów legendarnego “Showtime” doczekał się zastrzeżenia swojego numeru po ponad 30 latach od ostatniego występu na parkietach NBA.
Dwa wcześniejsze spotkania Los Angeles Lakers zostały odwołane z uwagi na pożary terroryzujące miasto, ale minionej nocy Jeziorowcy wrócili już do gry. Pomimo obecności swoich liderów podopieczni JJ Redicka przegrali z niżej notowanymi San Antonio Spurs, którzy obecnie do rywala z Kalifornii tracą już tylko jedno zwycięstwo.
Przed rozpoczęciem pojedynku miejsce miała szczególna ceremonia. Kierownictwo klubu z Miasta Aniołów zdecydowało się bowiem na zastrzeżenie numeru “21”, z którymi przed laty na parkietach legendarnego The Forum występował Michael Cooper. Był on członkiem “Showtime” Lakers, którzy sięgali po mistrzowskie tytuły w latach 1980, 1982, 1985, 1987 oraz 1988.
— To jest dla mnie ogromnie przytłaczające, bo nigdy się tego nie spodziewałem. Zawsze grałem z miłości do sportu, drużyny i wygrywania mistrzostw. Dzisiejszy wieczór jest dla mnie bardziej wyjątkowy niż [wejście do] Hall of Fame, choć obie te rzeczy są równie ważne — mówił w trakcie ceremonii Cooper.
Cooper przez kilka lat był jednym z najlepszych defensorów w lidze. Pięć razy kończył głosowanie na Najlepszego Obrońcę Sezonu w pierwszej piątce, wygrywając raz — w 1987 roku. Kilka lat wcześniej dwukrotnie otrzymywał nawet punkty w głosowaniu na MVP rozgrywek zasadniczych. Podobnie jak m.in. Magic Johnson, Kareem Abdul-Jabbar czy James Worthy, popularny “Coop” również jest synonimem legendarnych “Showtime” Lakers.
Dlaczego Lakers zdecydowali się na zastrzeżenie jego koszulki dopiero teraz? Ma to związek z dołączeniem Coopera do Galerii Sław Koszykówki, co miało miejsce w październiku minionego roku. Jeziorowcy zastrzegają jedynie numery zawodników, którzy trafili do Hall of Fame, stąd więc decyzja o uhonorowaniu emerytowanego obrońcy musiała zaczekać aż 33 lata.
— To dla mnie radosny, ale jednocześnie smutny moment. Wiele miejsc, szkół średnich, do których uczęszczałem, już nie istnieje [przez pożary]. Dziś wieczorem będę się cieszyć, ale z ciężkim sercem, bo tak wielu ludzi straciło wiele rzeczy — podsumował Cooper, który wychował się w Los Angeles i to w Lakers spędził całą swoją karierę.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!