Dobiegający końca offseason w wykonaniu Los Angeles Lakers był – delikatnie rzecz ujmując – niezbyt ekskluzywny. Według medialnych doniesień generalny menedżer Jeziorowców Rob Pelinka przegrał walkę o niejedną ligową gwiazdę, ale to nie znaczy, że zamierza się poddać. Najnowsze informacje jasno pokazują, że w Mieście Aniołów wciąż liczą na możliwość wzmocnienia składu, szczególnie na newralgicznej pozycji podkoszowego.
Nie da się ukryć, że pozycja numer pięć w rosterze Los Angeles Lakers nie jest obecnie najmocniej obsadzona. Wprawdzie Anthony Davis jest gotowy i chętny do tego, by większość minut grać „na centrze”, to jednak sam jeden niewiele zdziała. Jeśli podopieczni JJ’a Redicka chcą włączyć się do walki o mistrzostwo, niezbędne będzie wsparcie w strefie podkoszowej, o czym mówi się już od kilku sezonów, a czas na znalezienie odpowiedniego rozwiązania zaczyna się powoli kończyć.
– Źródła donoszą, że Lakers rozważają dodanie kolejnego środkowego do składu, choć nie wiadomo dokładnie, kiedy to nastąpi – poinformował Shams Charania z ESPN.
Wydaje się to rozsądnym rozwiązaniem, ponieważ w przypadku Jeziorowców trudno mówić o głębi składu na pozycji numer pięć, tym bardziej przy kolejnej kontuzji Christiana Wooda. Colin Castleton, Jaxson Hayes czy Kylor Kelley to jednak (jeszcze?) nie ten poziom. Nową opcją miał być Christian Koloko. Rekonwalescent z Kamerunu podpisał już kontrakt, jednak wciąż czeka na zielone światło od panelu medycznego NBA.
– Kolejna rzecz, na którą warto zwrócić uwagę… to Christian Koloko, z którym jeszcze przed obozem przygotowawczym podpisano kontrakt typu two-way. Oczekiwano, że będzie pełnił rolę rezerwowego w głównym rosterze, a ja i będący blisko Lakers Dave McMenamin słyszeliśmy, że klubowi lekarze są zdania, iż pomimo niedawnych problemów z zakrzepami krwi zostanie dopuszczony do gry, ale proces wciąż trwa. Lakers wciąż czekają na oficjalne odpowiedzi w tej sprawie – stwierdził Shams.
W tej sytuacji nowy podkoszowy zdecydowanie by się przydał. Pytanie tylko kto mógłby – albo raczej chciałby – dołączyć do drużyny, która wciąż w niektórych aspektach przypomina mitologiczną stajnię Augiasza. Latem mówiło się o sprowadzeniu Jonasa Valanciunasa, lecz doświadczony Litwin związał się z Washington Wizards i trudno przypuszczać, by tak szybko chciał ponownie zmienić otoczenie. Na liście życzeń Roba Pelinki był też Walker Kessler, lecz cena, jakiej żądają za niego Utah Jazz (dwa picki pierwszorundowe) wydaje się odstraszać potencjalnych zainteresowanych.
Gdzie w takim razie mogą zarzucić swoje sieci włodarze Lakers? Może w kierunku Portland Trail Blazers, gdzie występują swoiste kłopoty bogactwa. Pozycję środkowego obstawić mogą DeAndre Ayton, Robert Williams III, Donovan Clingan i Duop Reath. Nawet biorąc pod uwagę podatność na kontuzje drugiego z wymienionych, trudno przypuszczać, by w Oregonie znaleźli minuty dla całej czwórki. Wydaje się zresztą, że to właśnie popularny Time Lord jest najbliższy tego, by opuścić zespół. Zanim jednak znajdą się chętni na przechwycenie go, powinien udowodnić, że potrafi regularnie grać. Obecnie, z powodu urazu ścięgna udowego, jest wykluczony co najmniej do końca okresu przygotowawczego.
Na tę chwilę wszystko wskazuje na to, że poszukiwania nowego środkowego dla Lakers to nie będzie robota lekka, łatwa i przyjemna. Nie da się jednak ukryć, że wzmocnienie składu na tej pozycji powinno być dla organizacji celem numer jeden. Niezależnie od tego, czy będzie potrzebna wymiana czy też w grę wejdą inne środki, kibice Jeziorowców powinni trzymać kciuki za powodzenie poszukiwań. W innym przypadku marzenia o dołączenia do walki o mistrzostwo trzeba będzie odłożyć co najmniej o kolejny rok.