Jeżeli Rob Pelinka szuka czegokolwiek, co poprawi mu humor, to sytuacja z Luolem Dengiem może pomóc. Otóż po sezonie 2021/22, który właśnie dobiegł dla Los Angeles Lakers końca, zeszła z listy płac zespołu umowa dla Luola Denga. Ta mocno salary-cap LAL ciążyła.
Luol Deng nie gra w NBA od trzech lat. Mimo to, cały czas otrzymywał wynagrodzenie. To wynik 4-letniego kontraktu, jaki Deng podpisał w 2016 roku. Los Angeles Lakers zapewnili mu wówczas aż 72 miliony dolarów i przez lata ta umowa była określana najgorszą w lidze. W 2018 Lakers zdecydowali, że skorzystają z tzw. stretch-provision, co rozciągnęło kontrakt Denga na kolejne cztery lata. Ten po zakończeniu sezonu regularnego 2021/22 w końcu zszedł z listy płac.
Łącznie Lakers płacili Dengowi przez sześć lat. W 2018 roku dostał 14,8 miliona dolarów, w 2020 i 2021 po 5 milionów dolarów i w 2022 4,99 miliona dolarów. Po 10 kwietnia skończył się koszmar księgowych Lakers i w ten sposób sternik Lakers – Rob Pelinka zyskał kilka dodatkowych milionów dolarów w kontekście budowania składu w trakcie letniego okienka transferowego. Za miniony sezon regularny Deng otrzymał trzy razy więcej niż Malik Monk.
W gruncie rzeczy Deng był szóstym najlepiej zarabiającym (byłym) graczem na liście płac Los Angeles Lakers. Biorąc pod uwagę fakt, że w LA potrzebują latem dokonać gruntownych zmian, zejście płatności dla Denga może być zbawienne. Ten po zwolnieniu z Lakers podpisał umowę z Minnesotą Timberwolves, gdzie trenerem był Tom Thibodeau. Jednak problemy zdrowotne po jakimś czasie zmusiły go do zakończenia przygody z koszykówką.
Sudańczyk w swojej karierze reprezentował Chicago Bulls, Cleveland Cavaliers, Miami Heat, Los Angeles Lakers i Minnesotę Timberwolves. W 902 rozegranych meczach notował na swoje konto średnio 14,8 punktu, 6,1 zbiórki i 2,3 asysty trafiając 45,6 FG% oraz 33,2 3PT%.