Po wygranej nad lokalnym rywalem Los Angeles Lakers umocnili się w czołówce Zachodu, mając w tej chwili taki sam bilans (13-4) co Denver Nuggets, co stawia ich jedynie za plecami obrońców tytułu, Oklahoma City Thunder. Czy jednak skład rozpędzonych na starcie sezonu 2025-26 podopiecznych JJ’a Redicka jest na tyle głęboki, by realnie rywalizować z sąsiadami z tabeli o coś więcej niż tylko awans do fazy play-off? Niektórzy eksperci mają co do tego spore wątpliwości.
Gromiąc Los Angeles Clippers 135:118, Luka Doncić, LeBron James i spółka zapewnili sobie zwycięstwo w Grupie B i awansowali do fazy pucharowej NBA Cup. Wymieniona dwójka – do spółki jeszcze z Austinem Reavesem – zdobyła łącznie 99 punktów, a sam mecz trudno było chociaż przez moment nazwać wyrównanym. Mimo tego taki na przykład Tracy McGrady nie był pod wrażeniem gry Los Angeles Lakers. Zdaniem członka Koszykarskiej Galerii Sław, ich szanse w rywalizacji w postseasonie z najlepszymi drużynami Zachodu są co najwyżej znikome.
– Nie wydaje mi się, żeby ta drużyna, w takim składzie jak teraz, była w stanie poradzić sobie z OKC czy Denver — ekipami dysponującymi większą głębią, warunkami fizycznymi i szybkością. Nie widzę szans, by utrzymali poziom przez całą siedmiomeczową serię – powiedział T-Mac w pomeczowym studio na NBC i Peacock.
Dwukrotnego króla strzelców NBA nie przekonała nawet wyraźna wygrana Lakers w derbowym starciu z Clippers – drużyną nie tylko według niego podstarzałą, poobijaną i grającą w o wiele wolniejszym tempie. Hall of Famer zwrócił także uwagę na wątpliwej jakości głębię składu, jaką ma do dyspozycji trener JJ Redick.
– Clippers to najwolniej grająca drużyna w lidze, a do tego najstarsza. Jeśli spojrzysz na ten roster [Lakers], to co właściwie masz na ławce, co mogłoby dawać ci pewność i powtarzalność w serii z OKC albo Denver? – zapytał McGrady. Podobnego zdania był zresztą Vince Carter, który przyznał rację swojemu kuzynowi, mówiąc: – W tej chwili wszystko co robisz, ma na celu dorównać OKC – ich szybkości i atletyczności.
Trudno odmówić obu ekspertom racji. W nawiązaniu do uwag T-Maca, mimo znakomitego bilansu, Lakers zajmują dopiero siedemnaste miejsce w lidze pod względem tempa gry, a niewiele lepiej wygląda to w przypadku ofensywnej (dziewiąta pozycja) i defensywnej (szesnasta lokata) efektywności – co nie świadczy o tym, że wyglądają na realnego kandydata do mistrzostwa.
W dodatku – wracając do meczu z Clippers – choć trójka największych gwiazd zespołu zakończyła swój występ z łącznym dorobkiem aż 99 punktów, to jednak zawodnicy wchodzący z ławki dorzucili ich tylko 15, z czego aż siedem Marcus Smart. W potyczkach z drużynami dysponującymi głębokimi składami, jak właśnie Thunder czy Nuggets, taki dorobek rezerwowych nie wystarczy, by Jeziorowcy mogli walczyć o zwycięstwo. Dość powiedzieć, że w obecnym sezonie ławka Lakers zajmuje ostatnie miejsce w lidze pod względem punktów, zdobywając ich średnio zaledwie 24,4 na mecz. To aż o osiem „oczek” mniej niż Denver i ponad 15 – niż OKC.
W związku z powyższym, zdaniem McGrady’ego, sporym problemem może być utrzymanie ofensywnego impetu. Wprawdzie Luka jest aktualnym liderem strzelców z imponującą średnią 35,2 punktu na mecz, a Reaves dokłada 27,9, to jednak nawet oni mogą zaliczyć słabszy występ, tym bardziej gdy za przeciwnika mają zespół obdarzony elitarną defensywą, jak – znów – podopiecznych Marka Daigneaulta.
Niektórzy skauci i analitycy uważają wręcz, że bilans Lakers jest mylący, przypisując go łatwiejszemu harmonogramowi w porównaniu z pozostałą czołówką zachodu. Jeden z nich, pracujący w Konferencji Wschodniej, powiedział nawet Timowi Bontempsowi z ESPN, że ekipa z Miasta Aniołów generalnie może sprawić problemy w fazie play-off, ale już niekoniecznie w starciu z Thunder czy Nuggets.
– Czy są w czołówce z Oklahoma City, Denver i Houston? Nie. Ale zdecydowanie należą do najlepszej szóstki. Ich ogólna głębia składu nie jest dobra, ale talent z górnej półki sprawia, że to drużyna, której nie chciałbym spotkać w play-offach – stwierdził skaut.
Czyżby więc Lakers nie mieli szans na walkę o mistrzostwo? Jest w tym jakaś logika, ale być może trzeba spojrzeć na ten obraz pod innym kątem. Podczas pomeczowego wywiadu generalny menedżer drużyny, Rob Pelinka, powiedział, że wczesny etap sezonu mógł ujawnić plany na przyszłość już po odejściu z drużyny LeBrona, które zresztą jego zdaniem wychodzą naprzód oczekiwaniom.
– Dużo rozmawialiśmy o tym, że chcemy odmłodzić skład, a następnie dodać więcej głębi, na czym naprawdę skupialiśmy się w lipcu. Jeśli spojrzysz na ligę, to właśnie młode drużyny odnoszą sukcesy. Wszyscy grają szybko i fizycznie. Dlatego gdy pozyskaliśmy Deandre Aytona i Jake’a LaRavię oraz ściągnęliśmy Marcusa Smarta, naprawdę czuliśmy, że w ten sposób wypełnimy naszą głębię składu. Widzieć to w czasie rzeczywistym, jako dowód koncepcji, jest budujące – powiedział.
Na ten moment rzeczywiście nie wygląda to najgorzej. Koszykówka to nie skoki narciarskie i bardziej od stylu liczą się wygrane, a tych podopieczni Redicka mają już 13 w sezonie i pięć z rzędu, a w w piątkowym meczu z Dallas Mavericks ta seria nie powinna zostać przerwana. Jak jednak słusznie zauważył T-Mac, ta drużyna może być świetna w regularnej części kampanii, ale prawdziwy sprawdzian przyjdzie w fazie play-off, kiedy zespoły będą rywalizować w siedmiomeczowych seriach. Wówczas, gdy nierzadko trzeba kleić skład na ślinę i trytytki, już nie da się przypudrować wszystkich słabości.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!
Wspieraj PROBASKET
