Boston Celtics nie weszli w nowy sezon NBA tak, jak życzyliby sobie tego ich kibice. Ekipa z Massachusetts od początku rozgrywek okupuje drugą połowę tabeli Konferencji Wschodniej, nie dając fanom dużo powodów do zadowolenia. Pojawiła się jednak odważna teza, która może tłumaczyć ich początkowe problemy.
–Wyglądają jak [gracze, którzy] najzwyczajniej nie cieszą się wzajemnie ze swoich sukcesów. Od lat wygląda to tak samo – powiedział anonimowy menedżer jednej z ekip Konferencji Wschodniej. – Fakt, że ten wciąż odradza się, nie jest zaskakujący. Jayson Tatum interesuje się Jaysonem Tatumem. Nie wydaje mi się, żeby zależało mu teraz na wygrywaniu, a jeśli już, to na jego stylu. On nie chce zdobyć 15 punktów i odnieść zwycięstwo. On chce zdobyć 39 punktów i być liderem drużyny, której końcowy wynik schodzi na drugi plan – dodał.
Problem z chemią w zespole nie jest dla Celtów pierwszyzną. Temat po raz pierwszy wywołany został, gdy w ekipie ze wschodniego wybrzeża przebywał jeszcze Kyrie Irving, który, podobnie jak teraz Tatum, oskarżany był o grę pod statystyki. Uncle Drew już jednak dawno w drużynie nie ma, a problem pozostał.
Trudno nie wspomnieć również o słowach Marcusa Smarta, który jakiś czas temu narzekał, że Jayson Tatum i Jaylen Brown nie chcą podawać do kolegów piłki. Zdaniem obrońcy, taka postawa liderów zespołu tłumi potencjał i możliwości, które można by było uwolnić poprzez grę zespołową. Nie trzeba być ekspertem, żeby wyczuć, że wewnątrz drużyny Celtics nie dzieje się najlepiej, a członkowie zespołu sami podkładają sobie kłody pod nogi.
Tatum notuje w tych rozgrywkach średnio 25.2 punktów, 8.4 zbiórek oraz 3.5 asyst na mecz, a Celtics grają jedną z najbardziej izolacyjnych koszykówek w lidze.
Widzieliście już najnowszy odcinek Podcastu PROBASKET? Jeżeli nie, to tu możecie nadrobić zaległości.