Ostatnie trzy mecze były wyjątkowo trudne dla Jonathana Kumingi. Po tym, jak przeciwko Philadelphia 76ers w ogóle nie zagrał w czwartej kwarcie, a w starciu z Cleveland Cavaliers również został przedwcześnie zdjęty z boiska, ostatnio spotkał go najgorszy los, jaki może stać się udziałem młodego zawodnika. Pomimo, że był zdrowy i w pełni sił, Kongijczyk nie zagrał (DNP) w spotkaniu z Chicago Bulls. Co szczególnie uderzające, takie decyzje trenera, Steve’a Kerra, miały miejsce, gdy Golden State Warriors pozbawieni są swoich największych gwiazd – Stephena Curry’ego i Draymonda Greena. Wydaje się jednak, że – przynajmniej oficjalnie – między obiema stronami nie ma żadnego konfliktu.
Zapytany wprost o to, dlaczego zdecydował o pozostawieniu Jonathana Kumingi na ławce i to właśnie teraz, trener Steve Kerr wskazał na powrót do gry innej mającej niedawno problemy zdrowotne gwiazdy zespołu, Jimmy’ego Butlera, oraz dobrą formę innych graczy. Faktem jest, że 23-letni skrzydłowy, który poprzedni mecz rozpoczął w pierwszej piątce i nie zachwycił, gra na tej samej pozycji co starszy kolega po fachu, więc jest w tym jakaś logika.
– To zdarza się właściwie każdemu, może poza największymi gwiazdami. Zawodnicy wpadają i wypadają z rotacji w zależności od tego, kto jest dostępny i jak gra drużyna. Naprawdę chciałem dać szansę Gui [Santosowi] – myślę, że sposób w jaki Gui grał w ostatnich dwóch meczach, a także to co pokazał pod koniec ubiegłego sezonu, pokazuje, jaki wpływ wywiera swoją energią. No i oczywiście powrót De’Anthony’ego Meltona, przebicie się Pata Spencera… mamy wiele gąb do wykarmienia i dziś podjęliśmy taką decyzję – wyjaśnił 60-letni szkoleniowiec.
– Chodzi też o to, jak wygląda nasz zespół. Jimmy [Butler] wrócił dziś do gry. Kuminga rozpoczął mecz wczoraj. Grają na tej samej pozycji. Podobała mi się grupa rezerwowych w ostatnich meczach… a przy powrocie Jimmy’ego sensowne było postawić na innych chłopaków, bo świetnie go uzupełniają – dodał.
Trudno odmówić doświadczonemu trenerowi racji. Wprawdzie o Gui Santosie trudno jeszcze mówić jako o etatowym zawodniku rotacji, to na przykład w starciu z Cleveland Cavaliers Brazylijczyk zaliczył jeden z najlepszych występów w swojej dotychczasowej karierze w NBA – spędził na parkiecie 27 minut, notując w międzyczasie 14 punktów, trzy zbiórki, trzy asysty i jeden blok przy skuteczności wynoszącej 37,5% z gry, w tym 50% z dystansu.
Pat Spencer to już zupełnie inna sprawa. Zawodnik, który swego czasu był najlepszym… graczem lacrosse w kraju, ostatecznie postawił na koszykówkę i w tym sezonie wreszcie zaczyna udowadniać, że warto było zmienić dyscyplinę. 29-letni obrońca, dla którego obecny sezon jest dopiero trzecim w najlepszej lidze świata, udowodnił, że pod nieobecność Stephena Curry’ego może brać na siebie większą odpowiedzialność.
Chociaż jest zatrudniony tylko na umowie dwustronnej, w czterech ostatnich meczach przejął stery drużyny, notując średnio 16 punktów, 4 zbiórki, 5,8 asysty i 1 przechwyt. W dodatku drogę do kosza znajdowało 59,1% jego wszystkich rzutów z gry, w tym aż 75% zza łuku. Wiadomo, że nie utrzyma takiego tempa i takiej formy przez całe rozgrywki, jednak zdecydowanie zdobył już zaufanie Kerra, który zaczął nawet przebąkiwać w mediach o konieczności znalezienia sposobu, by dać swojemu podopiecznemu standardowy kontrakt. Występy jak ten – znów – przeciwko Cavs pokazują, że chyba warto.
Wracając jednak do Kumingi, jego cała kariera pod wodzą obecnego szkoleniowca to jedna wielka sinusoida, jeśli chodzi o minuty na parkiecie – i wygląda na to, że w tym sezonie będzie podobnie. Może to zaskakiwać, biorąc pod uwagę, że ledwie kilka miesięcy temu Warriors podpisali z Kongijczykiem nowy, dwuletni kontrakt o wartości 48,5 miliona dolarów. Taka inwestycja zazwyczaj oznacza chęć częstszego stawiania na danego zawodnika, tymczasem Jonathan ponownie ma kłopoty z utrzymaniem się w rotacji.
Obecny sezon rozpoczął jako gracz wyjściowej piątki, ale później został przesunięty na ławkę (co według doniesień sprawiło, że poczuł się „kozłem ofiarnym”). Następnie 23-letni skrzydłowy opuścił kilka meczów z powodu zapalenia ścięgna w kolanie, a po powrocie gra wyraźnie mu się nie układa. W nieraz już przywoływanym sobotnim starciu z Cavaliers trafił na przykład tylko jeden z 10 rzutów z gry. Wówczas decyzji o posadzeniu na ławce – delikatnie mówiąc – nie przyjął ze zrozumieniem.
Mimo wyraźnego spadku w hierarchii, sam zainteresowany zdaje się jednak podchodzić do sytuacji z dojrzałością i profesjonalizmem, co potwierdzają jego własne słowa. Jego zdaniem taki stan rzeczy to w NBA raczej norma w przypadku zawodnika, który nie ma statusu gwiazdy drużyny, co potwierdzałoby słowa trenera.
– Gramy dobrze. Wszystko funkcjonuje. Więc nie widzę sensu w wyciąganiu pewnych ludzi z rotacji, skoro gramy dobrze i wszystko idzie w dobrym kierunku. Kiedykolwiek mój numer zostanie wywołany, będę gotowy. Muszę po prostu być przygotowany każdego dnia, bez względu na czas i okoliczności – powiedział Kuminga w rozmowie z Anthonym Slaterem z ESPN.
Gdy został zapytany o relacje ze swoim pryncypałem, odpowiedział: – Mamy dobre relacje. Rozmawiamy i wyjaśniamy sobie różne sprawy. Nie mamy żadnego problemu, a przynajmniej ja go nie mam. Po prostu tym razem nie poszło po mojej myśli. Zamierzam pozostać szczęśliwy, skupiony, skoncentrowany i pozytywnie nastawiony.
Z kolei gdy rozmowa przeniosła się na temat wydarzeń z lata i związanej z nimi presji, 23-latek podkreślił, że odciął się od przeszłości i koncentruje się wyłącznie na tym, co może dać drużynie na tu i teraz. Jak powiedział: – Nie mam wpływu na to, co stało się latem. Wiesz, wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. To było dla mnie najlepsze, co mogło się wydarzyć. Przeszedłem nad tym do porządku dziennego i każdego dnia staram się wnosić wartość oraz pomagać nam wygrywać.
Nie da się nie zauważyć, że obecna sytuacja Kumingi przypomina moment, w którym drzwi do możliwości są zamykane i otwierane, nie ze względu na brak talentu, ale ze względu na strategiczny plan drużyny. Jak powiedział sam zawodnik, pozostaje mu tylko codzienna praca i wiara w to, że kolejne szanse jednak przyjdą. O ile zostanie w Golden State.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!










