W opinii wielu Miami Heat wypracowali w swoich szeregach pewną dyscyplinę, która wyróżnia ich na tle innych drużyn NBA. Między innymi dlatego tak bardzo do ekipy z Florydy chce trafić Damian Lillard. Natomiast graczem, który stał się odzwierciedleniem filozofii Heat jest Jimmy Butler – koszykarz o nienagannej etyce pracy. Jednak Andre Iguodala wskazuje na pewną toksyczną stronę kultury Heat.
Za wszystkim stoją rzecz jasna Pat Riley oraz Erik Spoelstra. Przez lata wspólnej pracy w Miami wypracowali kulturę Heat, która stała się znakiem rozpoznawczym projektu. Ostatnie play-offy i to, co udało się zrobić Jimmy’emu Butlerowi oraz jego kolegom, są perfekcyjnym wyrazem tego, w jaki sposób podejście Rileya i Spo odbija się na ich drużynie. Miami Heat szturmem wzięli Konferencję Wschodnią NBA i w finale próbowali napsuć krwi Denver Nuggets. To im się nie udało, ale ich run był niewątpliwie bardzo dużą niespodzianką.
Pod wrażeniem tego, co dzieje się na Florydzie jest m.in. Damian Lillard. Zawodnik Portland Trail Blazers poprosił o transfer, bo chciałby spróbować swoich sił obok Butlera i Bama Adebayo. Generalnie cała liga jest pod dużym wrażeniem Heat, lecz dla niektórych koszykarzy kultura tego klubu stanowi swego rodzaju wyzwanie, z jakim nie są w stanie sobie poradzić. Według Andre Iguodali niektórzy gracze funkcjonują w Miami pod ciągłą presją, a to może mieć zły wpływ na to, jak prezentują się już na ligowych parkietach.
Warto pamiętać, że Iggy sam był częścią tej kultury w latach 2019-2021. – Czasami gracze Heat są za bardzo zestresowani. Do tego stopnia, że przejmują się pudłem z otwartej pozycji. Zawsze im powtarzałem, że “mecz jest prosty, bo to w trakcie treningów pracujemy znacznie ciężej”. Jednak twój mózg jest skoncentrowany na tym, aby nie popełnić błędu – przyznał Iguodala. Ten sposób myślenia sprawia, że zawodnicy tracą pewność siebie, a to wpływa na jakość ich gry po obu stronach parkietu. Przykładem gracza, który miał sobie z tym nie poradzić był Duncan Robinson.
W sezonie 2019/20 Robinson był dla Heat objawieniem i stał się jednym z najlepszych strzelców w lidze. Dzięki temu zawodnik podpisał z Heat długoletni kontrakt. Według Iguodali, po jakimś czasie z gry Robinsona zaczął wychodzić cały stres związany z jego efektywnością. – Pudłowaliśmy wiele otwartych rzutów – mówi dalej Iguodala. – Duncan to jest mój gość, uwielbiam go. Jednak gdy na niego spojrzałem po każdym pudle, to miałem wrażenie, że zawalił mu się świat, bo był przekonany, że nie może pudłować – mówi dalej Iguodala.
Koledzy starali się zmienić podejście Duncana, ale pewnych mechanizmów w jego głowie nie byli w stanie wyplenić. Robinson nadal jest bardzo dobrym strzelcem, lecz jego wartość w oczach generalnych menadżerów spadła, co wynika z faktu, że Robinson stracił ten błysk z sezonu 2019/20. W ostatnich play-offach notował średnio dziewięć punktów, trafiając 44% z gry i niewykluczone, że w kolejnych rozgrywkach będzie stałym elementem rotacji Erika Spoelstry. Stał się odpowiedzią na to, dlaczego Heat tak dokładnie dobierają graczy do swojego składu.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET