Już tylko dni dzielą nas do rozpoczęcia sezonu, tymczasem Chicago Bulls wstrząsnęli ligą, ciesząc fanów ogłoszeniem swojego najnowszego nabytku. Po ekscytującym meczu przeciwko Minnesota Timberwolves, w którym nie brakowało z ich strony potencjału i determinacji, ekipa z Wietrznego Miasta postanowiła dać drugą szansę zawodnikowi, których już kiedyś u nich był, ale – delikatnie mówiąc – furory nie zrobił. Ostatnia szansa w NBA dla Króla Wsadów?
Zaledwie kilka miesięcy temu Orlando Magic wycofali swoją ofertę kwalifikacyjną, tym samym niejako zmuszając Maca McClunga do nierzadko przykrego losu wolnego agenta, a nas do rozważań czy kolejna szansa jeszcze nadejdzie. Na szczęście dla samego zainteresowanego – jak najbardziej, bowiem z okazji zdecydowali się skorzystać Chicago Bulls. Jak doniósł w piątek Michael Scotto z HoopsHype, to właśnie w tym zespole kontynuował będzie swoją karierę trzykrotny triumfator konkursu wsadów podczas Weekendu Gwiazd, próbując pokazać, że potrafi błyszczeć nie tylko tam i na poziomie G League.
Nazwiska 26-latka nie trzeba nikomu przedstawiać, chociaż pełnię swoich umiejętności pokazywał jak do tej pory głównie podczas efektownych prób włożenia piłki do kosza od góry, w czym jest wręcz specjalistą. Problem w tym, że to nie do końca przekładało się na efektywność, a co za tym idzie – występy w oficjalnych meczach NBA. Dość powiedzieć, że w latach 2021-25 Mac – w barwach czterech różnych drużyn – rozegrał jedynie sześć meczów w najlepszej koszykarskiej lidze świata, spędzając na parkiecie średnio po 12,7 minuty. Co ciekawe, karierę rozpoczął właśnie w Bulls, gdy 30 grudnia 2021, w wygranym 131:117 starciu z Atlanta Hawks, wyszedł na plac gry na trzy minuty, podczas których trafił jedyny oddany rzut z gry i zaliczył stratę. Więcej okazji – przynajmniej w tym klubie – nie dostał.
Skąd aż taki brak wiary w osobę McClunga? Być może dlatego, że jest uważany za gracza efektownego, ale niekoniecznie efektywnego, wszechstronnego rozgrywającego, który może poprowadzić atak drużyny, a do tego i po bronionej stronie parkietu ma pewnie niedostatki. Sam mógł zrobić sobie pod górkę, występami w konkursach wsadów pracując na łatkę „showmana”, a nie gościa, który może zrobić różnicę na parkiecie.
Mimo wszystko – nie licząc oczywiście konkursu wsadów, który Mac, jako pierwszy zawodnik w historii, wygrał trzy razy z rzędu, zyskując miano niekoronowanego Króla Wsadów – 26-latek potrafił błyszczeć. Inna sprawa, że tylko na parkietach G League. Jego ostatnie dwa sezony w barwach Osceola Magic to w sumie 44 mecze, w których notował średnio 23 punkty, 5,4 asysty i 3,9 zbiórki, co zdecydowanie nie jest złym wynikiem. Do tego dwukrotnie znalazł się w pierwszej piątce najlepszych graczy zaplecza NBA, a raz (2024) został wybrany MVP rozgrywek.
Być może na to liczą Bulls, dając 26-latkowi drugą szansę. McClung w teorii może stanowić wzmocnienie ofensywy drużyny trenowanej przez Billy’ego Donovana. Dysponuje ogromną atletycznością, potrafi zdobywać punkty seriami i – nie odkryjemy tu na nowo Ameryki – efektownie wsadzać piłką do kosza. Równie dobrze może też występować na kilku pozycjach, co może dać szkoleniowcowi większe pole manewru. Tylko że – no właśnie – musi wreszcie udowodnić, że jest w stanie przejść poziom wyżej, a nie tylko objawiać się raz do roku niczym – pół żartem, pół serio – Maryla Rodowicz na Sylwestra.
A może niekoniecznie o samą postawę w meczach tu chodzi? Pozyskanie tego obrońcy może być także swoistym ukłonem w stronę emocji, które wnosi na parkiet. Znany ze swoich widowiskowych wsadów i charyzmatycznej osobowości koszykarz zdobył serca fanów NBA na całym świecie. Przenosząc się do Wietrznego Miasta, wzbija oczekiwania na jeszcze wyższy poziom, co pokazuje również, że Bulls są zdeterminowani by zwiększyć swoją konkurencyjność. Przy energii, jakie niesie za sobą United Center, w Chicago mogą mieć nadzieję, że McClung może nie tyle podniesie poziom gry, co bardziej na nowo rozpali momentami chyba nieco wygasającą pasję kibiców do tej legendarnej drużyny.
Ponieważ jednak Bulls mają już 15 zawodników z gwarantowanymi kontraktami i trzech z umowami dwustronnymi, może się okazać, że – przynajmniej na początku – Mac znów trafi do G League, gdzie w barwach Windy City Bulls będzie miał możliwość pokazać, że zasługuje na szansę w NBA. Jeśli mu się to uda, jego ofensywne umiejętności mogą pozytywnie wpłynąć na innych graczy, jak Josh Giddey, Coby White, Matas Buzelis czy Ayo Dosunmu. McClung może idealnie wpasować się w styl gry preferowany przez trenera Donovana. Bulls stawiają na szybkie tempo i kontrataki, które mógłby kończyć w swoim efektownym stylu. Od niego samego zależy, jak daleka będzie do tego droga.
AKTUALIZACJA:
Zaledwie trzy godziny po podpisaniu kontraktu z Chicago Bulls, Mac McClung został zwolniony. Wszystko wskazuje na to, że wkrótce oficjalnie dołączy do Windy City Bulls, gdzie będzie pracował na ewentualną szansę w NBA. Jeśli uda mu się zostać na zapleczu przez 60 dni, otrzyma bonus w wysokości 8,5 tysiąca dolarów.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!