NBA to taka liga, w której jest mnóstwo sposobów na uhonorowanie zawodników. Jednym z nich jest zastrzeżenie numeru na koszulce z jakim wystąpił dany zawodnik. W dzisiejszym artykule przybliżę wam zawodników, którzy powinni zostać w ten sposób uhonorowani.



Jest to ogromne wyróżnienie, bo drużyna w pewien sposób sprawia, że gracz staje się nieśmiertelny. Ale nie każda drużyna NBA chętnie z tego korzysta. Najwięcej numerów na koszulkach mają zastrzeżonych Boston Celtics i Los Angeles Lakers. Powód jest prosty, odnieśli tak wiele sukcesów, że jest długa lista graczy, którzy na takie wyróżnienie zasługują. Ale są też takie zespoły jak Los Angeles Clippers, którzy nie zastrzegli żadnego numeru, czy też pięć kolejnych drużyn z jedną zastrzeżoną koszulką.

Jako, że niedawno Golden State Warriors zastrzegli numer 9, z którym grał Andre Iguodala, postanowiłem przyjrzeć się liście zawodników, których numery moim zdaniem powinny być zastrzeżone, ale jeszcze nie są. Dla ułatwienia oczywiście biorę pod uwagę tylko tych graczy, którzy zakończyli już kariery w NBA.

Są jednak drużyny, które nie potrzebują dodatkowych zastrzeżeń, bo moim zdaniem lista zawodników, których numerów nikt już nie będzie nosił jest wystarczająca. Pierwsi z brzegu to Brooklyn Nets, którzy są spadkobiercami New jersey Nets oraz New York Nets, drużyny grającej jeszcze w ABA. Z graczy wam znanych uhonorowani zostali w ten sposób Jason Kidd, Vince Carter, Julius Erving, Drazen Petrovic czy Buck Williams. Nie mam również pomysłu na dodatkowe wyróżnienia dla 19 innych drużyn. To dość spora lista i nie będę jej teraz wymieniał, ale jeśli będziecie mieli na nie pomysł, to dajcie znać w komentarzach.

A ja przejdę do pierwszej drużyny, która nie ma do dzisiaj ani jednego zastrzeżonego numeru, czyli Los Angeles Clippers. W ich przypadku jestem w stanie zrozumieć dlaczego wcześniej nie zastrzegli żadnej koszulki. Przede wszystkim nie odnosili bardzo długo żadnych sukcesów. W całej swojej 55-letniej historii jako Los Angeles Clippers, San Diego Clippers i Buffalo Braves tylko raz dotarli do finałów konferencji, w 2021 roku. Ale mają w swojej historii dwa nazwiska, które moim zdaniem kwalifikują się do zastrzeżenia ich numeru.

Pierwszy to Bob McAdoo, środkowy o wzroście 206 cm, który co prawda rozegrał tylko 5 lat w barwach Buffalo Braves, ale jakie to były lata. Debiutant roku, potem trzy razy z rzędu król strzelców NBA, jedna nagroda MVP i dwa razy drugie miejsce w głosowaniu na MVP ligi, do tego cztery występy w Meczach Gwiazd. I trzy kolejne lata w play-offs. Po jego odejściu z klubu Clippers musieli się przenieść najpierw do San Diego, potem do Los Angeles i dopiero po 16 latach wrócili do play-offs, w 1992 roku. McAdoo jest trzecim strzelcem w historii klubu, piątym zbierającym i piątym blokującym i to pomimo tego, że w jego debiutanckim sezonie nie liczono jeszcze statystyk bloków. Grał z numerem 11 na koszulce. Powinien zostać zastrzeżony.

Drugie nazwisko jest nam zdecydowanie bliższe, bo zawodnik, o którym za chwilę powiem swój ostatni mecz rozegrał niespełna dwa lata temu. Chodzi oczywiście o Blake’a Griffina, zawodnika z którym mieli najdłuższą serię sezonów, które kończyli w play-off. Sześć lat z rzędu grali w play-offs, to że nigdy nie doszli z nim dalej niż do drugiej rundy to nie tylko jego wina, bo ktoś inny zatrudniał najpierw Vinny’ego Del Negro, a potem Doca Riversa. Griffin to zawodnik, który pokazał, że Clippers mogą być fajni. Lob City z nim, DeAndre Jordanem i Chrisem Paulem sprawiło, że oglądanie Clippers było cool. A Griffin jest w czołówce wielu kategorii statystycznych klubu. Drugi w punktach, trzeci w zbiórkach, piąty w asystach, do tego pięciokrotny All-Star, debiutant roku i kilka kolejnych wyróżnień.

Poza nimi zdecydowanie w klubie powinni rozważyć jeszcze uhonorowanie Randy’ego Smitha, Eltona Branda, a po zakończeniu przez nich karier DeAndre Jordana i Chrisa Paula.

Zaledwie jeden numer zastrzegli w swojej historii Charlotte Hornets i jest to niestety bardzo smutna historia. W 2000 roku w wypadku samochodowym zginął ich zawodnik Bobby Phills i w ramach upamiętnienia go Hornets zastrzegli numer 13. Poza nim żaden zawodnik nie dostąpił tego zaszczytu. Z Hornets miałem spory problem, bo z jednej strony chciałem uhonorować kogoś z lat 90., ale wszyscy liderzy tamtych zespołów, czyli Alonzo Mourning, Larry Johnson czy Glen Rice grali za krótko, albo tak jak Mourning i Johnson odchodzili w złych relacjach z klubem. Wybrałem zatem tego najmniejszego, ale za to twarz tamtych Hornets. Jeśli jest ktoś z kim mi się kojarzy ta drużyna to był to Muggsy Bogues.

Bogues to zawodnik z największą liczbą asyst i przechwytów w historii klubu. W obu kategoriach nikt nie jest nawet blisko. Jest drugi w liczbie rozegranych meczów, a także minut. Ma na swoim koncie dwa sezony, które kończył ze średnią powyżej 10 asyst, był regularnie liderem NBA w przeliczeniu asyst i przechwytów w porównaniu do strat. Może i nie rzucał wielu punktów, ale zdecydowanie powinien być nagrodzony w ten sposób.

Mój drugi kandydat to Kemba Walker. On spędził w klubie 8 sezonów, jest jedynym zawodnikiem, który rzucił ponad 10 tysięcy punktów, jest liderem w liczbie celnych rzutów z gry i trójek, a także rzutów wolnych. Jest drugi w asystach i trzeci w przechwytach. Trzy razy grał w Meczach Gwiazd. Zdecydowanie powinien zostać uhonorowany.

W podobnej sytuacji jak Hornets są Minnesota Timberwolves, którzy też zastrzegli jeden numer po tragicznej śmierci Malika Sealy’ego. Z numerem dwa nikt nie gra w tym zespole od 2000 roku. I w Timberwolves prawdopodobnie się to nie zmieni póki sprzedaż klubu nie zostanie sfinalizowana i wciąż jakąkolwiek władzę ma tam Glen Taylor. Bo nie ma drugiej aż tak ewidentnej sytuacji z zastrzeżeniem koszulki jak Kevin Garnett. W jego przypadku to obowiązek klubu, bo KG to Wolves. Aż do 2018 roku wszystkie awanse do play-off w historii tego klubu były związane z nim. Przez pierwsze 28 lat działania Wolves w lidze jeśli mieli Garnetta w składzie, to mieli szanse na play-offs, jeśli nie, to kończyli na sezonie zasadniczym. Ze wszystkich istotnych kategorii statystycznych Garnett nie jest liderem tylko w liczbie trójek.

Mecze, minuty, rzuty z gry celne i oddane, wolne celne i oddane, zbiórki, asysty, przechwyty, bloki, punkty, liczba meczów z triple-double. Wszędzie jest niezagrożony. Anthony Edwards musiałby zagrać teraz pięć sezonów ze średnią 24-25 punktów na mecz, żeby dogonić go w liczbie zdobytych punktów i to pod warunkiem, że będzie grał po 82 mecze w sezonie. Tak wyśrubował wszystkie rekordy KG.

Orlando Magic jak dotąd zastrzegli tylko numer 32 należący do Shaqulle’a O’Neala i numer 6, żeby uhonorować swoich kibiców. Są jednak dwaj gracze, którzy powinni też zostać w ten sposób nagrodzeni. Pierwszy to Dwight Howard, który co prawda oficjalnie kariery nie zakończył, ale na parkiety NBA już nie wróci i jego kandydatura jest dla mnie oczywista. Ma najwięcej punktów, zbiórek, bloków, rozegranych minut w historii klubu. Podobnie jak Shaq doprowadził zespół do finałów NBA i nawet udało mu się wygrać jeden mecz.

Drugi zawodnik to Penny Hardaway. On co prawda nie jest tak wysoko w statystykach historycznych, w asystach jest czwarty, w przechwytach trzeci, w punktach siódmy, ale Penny i Shaq to jeden wspólny obrazek. I bez jednego nie byłoby drugiego, nie byłoby wizyty w finałach NBA sześć lat po założeniu klubu i dołączeniu do NBA. Penny musi być uhonorowany. Sprawiedliwość dziejowa tego wymaga.

Chicago Bulls w styczniu 2024 roku stworzyli coś co się nazywa Ring of Honor. Znaleźli się tam wszyscy zawodnicy, których numery zostały zastrzeżone, a dodano do tego kilku innych ważnych graczy w historii klubu. Są tam Toni Kukoc, Chet Walker, Artis Gilmore, Dennis Rodman, Dick Klein, były właściciel klubu i legendarny asystent Tex Winter. Ale jednego z nich Bulls mogliby wyróżnić zastrzeżeniem koszulki. Chodzi oczywiście o Dennisa Rodmana.

Wierzcie mi, bardzo dobrze znam tą złą część historii Rodmana i Bulls jeszcze za czasów jego gry dla Detroit Pistons. Ale nie byłoby trzech tytułów mistrzowskich bez Robaka. Szczególnie finały 1996 roku były w jego wykonaniu znakomite. Szósty mecz tamtych finałów pamiętam jeszcze dzisiaj jak zbierał 11 piłek w ataku, trafiał akcje 2+1, zatrzymując pogoń Sonics. Dennis powinien zostać uhonorowany.

Drugi zawodnik będzie uhonorowany w przyszłym roku. To Derrick Rose i tu sprawa była oczywista, w końcu to chłopak z Chicago, najmłodszy MVP w historii ligi i zawodnik, który doprowadził druzynę Byków najdalej od czasów Michaela Jordana.

Dallas Mavericks w swojej historii zastrzegli numery czterech zawodników – Dereka Harpera, Brada Davisa, Rolando Blackmana i Dirka Nowitzkiego. Wydawało się, że naturalnym kolejnym kandydatem będize Luka Doncic, ale prędzej kiedyś zobaczymy jego numer pod dachem hali Los Angeles Lakers. Kogo zatem Mavericks mogliby wyróżnić?

W latach 80. Mavericks do sukcesów prowadzili Rolando Blackman, Derek Harper i Mark Aguirre. Ten ostatni odszedł jednak z klubu w 1989 roku po wymianie z Detroit Pistons. Tam zdobył dwa tytuły mistrzowskie i został jedną z legend. W Dallas miał jednak świetne lata. Trzy razy był wybierany do Meczu Gwiazd, w swoim najlepszym sezonie rzucał średnio 29,5 punktu na mecz, jest trzecim strzelcem w historii klubu tylko za Nowitzkim i Blackmanem. Przez 8 lat gry zdobywał śednio 24,6 punktu, wyższą średnią maja tylko Luka Doncic i Kyrie Irving. Wreszcie był ich wyborem numer 1 draftu w 1981 roku, czyli rok po dołączeniu do ligi. To on dociągnął ten zespół do finałów konferencji w 1988 roku. Po jego odejściu Mavericks tylko raz weszli do play-offs  w 1990 roku, a potem musieli czekać 11 lat na przyjście do klubu i rozwój talentu Dirka Nowitzkiego. Jest to dla mnie dziwne, że jak dotąd nie został w ten sposób wyróżniony.

Earl Monroe, Elvin Hayes, Gus Johnson, Wes Unseld i Phil Chenier. To lista zawodników, których numery są zastrzeżone przez Washington Wizards, chociaż tak naprawdę oni grali jeszcze w czasach Baltimore, potem Capital i wreszcie Washington Bullets. Ostatni z nich skończył karierę w 1981 roku. Czyli już ponad 40 lat minęło od ostatniego meczu zawodnika, który został wyróżniony. Przez ponad te 40 lat Bullets i Wizards tylko cztery razy przeszli przez pierwszą rundę play-offs. Ale aż trzy z nich łączą się z Johnem Wallem.

To ich numer 1 draftu z 2010 roku, pięciokrotny uczestnik Meczu Gwiazd, ale też lider Wizards wszech czasów w asystach i przechwytach, a także czwarty strzelec. Wizards muszą trochę odświeżyć swój wizerunek, pora dać im kogoś z bliższych czasów. A po grubych latach 70. najlepsze co ich spotkały to czasy Johna Walla.

Denver Nuggets wyróżnili już 6 zawodników w swojej historii i naturalnym kolejnym kandydatem byłby Carmelo Anthony. Ale problem z Melo jest taki, że sam chciał odejść z zespołu, osiągnął z nim tylko finał konferencji, poza tym z tym samym numerem gra Nikola Jokic, więc tutaj byłbym ostrożny, ale jeśli już miałby być to ktoś z zawodników, którzy zakończyli karierę, to Melo byłby pierwszym wyborem.

Detroit Pistons to jedna z najbardziej utytułowanych drużyn w NBA. 3 tytuły mistrzowskie stawiają ich na szóstym miejscu na równi z Miami Heat i Philadelphia 76ers. Oni kilka numerów zastrzegli, ale ja bym pomyślał o wyróżnieniu dla Granta Hilla. Owszem, z nim drużyna nigdy nie zaszła dalej niż pierwsza runda play-offs, Grant odszedł z zespołu do Orlando Magic w najlepszym teoretycznie wieku dla koszykarza, ale z drugiej strony to on był pomostem między dwoma mistrzowskimi drużynami. Obok niego kończył karierę Joe Dumars, ostatni gracz pierwszych mistrzowskich Pistons, a odchodząc do Magic w ramach sign-and-trade pomógł ściągnąć Bena Wallace’a.

I na koniec Seattle Supersonics. Póki nie wrócą do NBA to nie chcę zastrzeżenia numeru Gary’ego Paytona. Bo w tej chwili mogliby to zrobić teoretycznie Oklahoma City Thunder, czyli ich następcy. Ale nie chcę tego, bo Payton nie ma nic wspólnego z tym klubem. Ale jak tylko Sonics wrócą na mapę NBA, a wierzę, że tak się stanie, to od razu powinni zastrzegać numer Paytona, który jest najlepszy w punktach, asystach, przechwytach, meczach, minutach i wielu innych kategoriach w historii Sonics. Jego 20 musi zawisnąć pod dachem hali w Seattle jak najszybciej to tylko możliwe.

Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!


Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna

  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    1 Komentarz
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments