New York Knicks znakomicie rozpoczęli nowy sezon. Bilans 8-4 na chwilę obecną daje podopiecznym Mike’a Browna drugie miejsce w Konferencji Wschodniej, przed sobą mając jedynie rewelacyjnych Detroit Pistons. Ekipie z Wielkiego Jabłka udało się utrzymać stabilną formę mimo niedawnej utraty lidera, Jalena Brunsona, ale w najbliższym czasie może już nie być o to tak łatwo, bowiem do listy kontuzjowanych dołączył kolejny kluczowy zawodnik.
OG Anunoby w ostatnim, wygranym meczu z Miami Heat spędził na placu gry zaledwie pięć minut, czego powodem było naciągnięcie lewego ścięgna podkolanowego. Chociaż w New York Knicks od początku panowała niepewność co do terminu powrotu skrzydłowego, to najnowsze informacje nie wróżą dobrze na najbliższą przyszłość. Według doniesień Shamsa Charanii sytuacja jest poważniejsza, a 28-latek zostanie ponownie przebadany dopiero za dwa tygodnie, więc na pewno nie pojedzie z drużyną na najbliższą serię spotkań wyjazdowych.
To są zdecydowanie złe wieści, ponieważ właściwie od chwili dołączenia do Knicks z Toronto Raptors w sezonie 2023-24 Brytyjczyk był podstawowym graczem nowego zespołu. W ubiegłej kampanii wszystkie ze swoich 70 meczów zaczął w pierwszej piątce, a w obecnej również – do feralnego momentu urazu – nie opuścił ani jednego meczu. W 12 występach notował średnio 15,8 punktu, 5,6 zbiórki, 2,2 asysty i 1,9 przechwytu przy skuteczności z gry wynoszącej 47,6%, w tym 39,2% zza łuku.
Można zauważyć, że w porównaniu z zeszłym sezonem, gdy Nowojorczycy grali jeszcze pod wodzą Toma Thibodeau, mistrzowi NBA z 2019 roku nieco spadła średnia punktów i liczba minut na parkiecie. Z kolei w systemie preferowanym przez nowego szkoleniowca, Mike’a Browna, wzrosły jego statystyki zbiórek, asyst i przechwytów. Obok Mikala Bridgesa, OG pozostaje jednym z kluczowych elementów defensywy drużyny, więc jego nieobecność z pewnością będzie odczuwalna.
– Biorąc pod uwagę brak głębi składu w Nowym Jorku, utrata Anunoby’ego byłaby problemem już w normalnych okolicznościach. Ale to wszystko potęguje jeszcze utrata Brunsona – stwierdził Tim Bontemps z ESPN.
No właśnie – kolejnym problemem jest absencja największej gwiazdy zespołu, Jalena Brunsona. O urazie, którego rozgrywający nabawił się w w meczu z Orlando Magic pisaliśmy już tutaj. Shams informował już, że w tym przypadku doszło do skręcenia kostki pierwszego stopnia, przez co 29-latek został wykluczony z potyczki z Heat. Tymczasem, według Stefana Bondy’ego z SNY, trener Brown nie ma pewności, czy Brunson dołączy do Knicks na ich rozpoczynającą się w poniedziałek pięciomeczową serię wyjazdową.
Wielu ekspertów i kibiców jest zdania, że przynajmniej tego urazu dałoby się uniknąć, gdyby szkoleniowiec zdjął swojego gwiazdora z placu gry wcześniej, gdy jego podopieczni na dwie minuty przed końcem przegrywali różnicą 16 punktów i spotkanie było już właściwie przesądzone. Sam zainteresowany w wywiadzie z Benem Krimmelem z SNY zdecydował się wyjaśnić swoją decyzję.
– Starałem się wygrać mecz. Zostało kilka minut, zatrzymanie przeciwnika i dwie trójki – i robi się różnica dwóch posiadań. I tylko o to mi chodziło, żeby wygrać mecz… Jeśli czuję, że nasi zawodnicy wciąż są konkurencyjni, nadal grają w odpowiedni sposób i próbują wygrać, i jeśli widzę szansę, to będę walczył o zwycięstwo – powiedział Brown.
Wśród problemów z kontuzjami w ekipie z Nowego Jorku wyłoniła się jednak pewna nieoczywista postać. Landry Shamet nie wrócił do Knicks, których barwy reprezentował już z niezbyt oszałamiającym skutkiem – 5,7 punktu i 1,2 zbiórki na mecz – w poprzednim sezonie, z gwarancją gry. Wręcz przeciwnie – musiał walczyć o swoje na obozie przygotowawczym. Nie miał pewności, że coś mu to da, tymczasem potrafił skutecznie przekonać do siebie swoją postawą, a w ostatnim czasie jego rola w zespole wciąż rośnie.
Przełom nastąpił w starciu z Heat, gdy Brunson był wykluczony z gry, a OG nie mógł dokończyć meczu. Powstałą lukę wypełnił właśnie 28-latek, który zanotował rekordowe w karierze 36 punktów, trafiając 12/19 rzutów z gry i sześć „trójek”. Jeszcze ważniejsze było jednak opanowanie, które wniósł do drużyny potrzebującej spokoju w dość chaotycznym pojedynku.
Zawodnik, który miał być jedynie uzupełnieniem składu, na początku tego sezonu stał się kluczowym elementem rotacji. Jak dotąd notuje średnio 10 punktów na mecz przy znakomitej skuteczności (48,7% z gry, w tym 44,6% zza łuku). W dodatku jego ruchy na parkiecie otwierają przestrzeń dla ofensywy, a sama obecność pomaga drugiemu składowi przetrwać te długie fragmenty, gdy gwiazdy odpoczywają.
Nie da się ukryć, że jest to tym cenniejsze przy obecnych brakach w składzie. Zawodnik, który dotychczas zmieniał drużyny w lidze niemal jak rękawiczki i nigdzie nie zagrzał miejsca na dłużej niż dwa sezony, dobrze współgra z Karlem-Anthonym Townesem i nawet nie potrzebuje piłki, by wpływać na grę. Zdolność Landry’ego do rozciągania boiska i stabilizowania drugiego składu jest – i wciąż może być – jednym z kluczowych elementów, które pozwolą przejść przez ten trudniejszy okres w miarę suchą stopą.
Pod względem bilansu i statystyk zespołowych, Knicks w pierwszym sezonie ery Mike’a Browna radzą sobie bardzo dobrze i chociaż za wcześnie jeszcze mówić o kandydatach do mistrzostwa, o ile nic się nie posypie, ich udział w fazie play-off to na dziś niemal pewnik. Nie da się jednak ukryć, że przy absencjach Brunsona i Anunoby’ego, kolejne tygodnie będą prawdziwym sprawdzianem dla zespołu, a dla Shameta – być może – w szczególności.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!










