Jak ogłosili w czwartek San Antonio Spurs, ich największy – dosłownie i w przenośni – gwiazdor, Victor Wembanyama, zakończył już obecny sezon. Powodem – poważne problemy zdrowotne w postaci zakrzepicy, którą wykryto u młodego Francuza tuż po Weekendzie Gwiazd. Z pewnością można uznać to za objaw pecha, ale są też i tacy, którzy z pewnością skorzystają na absencji podkoszowego Ostróg.
Jeszcze zanim został wybrany w drafcie, Victor Wembanyama przyciągnął uwagę całego koszykarskiego wszechświata, będąc określonym kimś, kto może zostać nowym Mesjaszem basketu albo przynajmniej najbardziej gorącym prospektem od co najmniej kilkunastu lat. Trzeba przyznać, że póki co reprezentant Francji spełnił wstępne oczekiwania. W samym tylko tym sezonie zapisywał na swoje konto 24,3 punkty, 11 zbiórek, 3,8 bloku oraz 1,1 przechwytu na mecz. Mimo wszystko chyba za wcześnie, żeby wymieniać go jednym tchem w debacie o najwybitniejszym zawodniku wszech czasów, obok LeBrona Jamesa i Michaela Jordana.
– Myślę, że nie można go porównać do tych dwóch gości. Prędzej do Big Dave’a (Davida Robinsona – przyp. aut.), Hakeema czy nawet Wilta Chamberlaina. Jego statystyki i osiągnięcia będą bardziej przypominać dorobek Wilta niż Kogokolwiek innego. Myślę, że będzie notował wyniki w okolicach 30 punktów, 20 zbiórek, 10 bloków i pięciu lub sześciu przechwytów na mecz – powiedział w niedawnym wywiadzie jeden z legendarnych byłych graczy San Antonio Spurs, Sean Elliott.
Wydaje się, że jeśli rzeczywiście ktoś może dogonić osiągnięcia Wilta Chamberlaina, to jest nim właśnie Wemby. Niestety dla niego, na pewno nie stanie się to jeszcze w tym sezonie, który z powodu problemów z zakrzepicą, o których pisaliśmy na przykład w tym miejscu, już się zakończył. Z tego powodu Victor nie wystąpi w wymaganych 65 meczach, przez co nie ma już szans na wygranie nagrody dla obrońcy roku, do której był wręcz murowanym faworytem.
Pech jednego może być za to szczęściem innego. Kontuzja Wembanyamy sprawia, że na czoło wyścigu po trofeum wysunęli się Jaren Jackson Jr z Memphis Grizzlies oraz Evan Mobley z Cleveland Cavaliers. Według notowań bukmacherów minimalnie większe szanse ma pierwszy z nich, który ma całkiem istotny powód, by zrobić wszystko co w jego mocy aby pokonać młodszego rywala, który jest wyjątkowo pewny siebie, o czym pisał w tym miejscu Maciek.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Jackson Jr, który już w 2023 był najlepszym defensorem NBA, triumfując pod raz drugi już najbliższego lata zyskałby możliwość przedłużenia kontraktu na zasadach supermaxa. W ciągu pięciu lat nowej umowy mógłby zyskać aż 345 mln dolarów, czym przewyższyłby pod względem łącznych zarobków nawet apanaże Jaysona Tatuma. To ta sama kwota, którą otrzymałby Luka Doncić, gdyby tylko nie został wymieniony.
Nawet jednak jeśli obrońcą roku zostanie Mobley, Jaren wciąż ma otwartą drogę do upragnionego supermaxa. Może go otrzymać pod warunkiem, że zostanie wybrany do którejś z trzech drużyn All-NBA, co również nie jest wykluczone. Niedawno podkoszowy Grizzlies po raz drugi w karierze został wybrany do Meczu Gwiazd. Jest podporą trzeciej drużyny Konferencji Wschodniej nie tylko po bronionej stronie parkietu, notując rekordowe dla siebie 22,8 punktu na mecz. Dokłada do tego sześć zbiórek i 2,2 asysty przy skuteczności wynoszącej 49,2% z gry i 35,7% z dystansu. Jego umiejętność rozciągania gry przy jednoczesnym utrzymaniu elitarnego poziomu w obronie, czyni go rzadkim i niezwykle wartościowym asem atutowym w talii trenera Taylora Jenkinsa.
Pytanie tylko co w tej sytuacji zrobią władze organizacji z Tennessee. Jeśli Jackson zostanie najlepszym defensorem ligi lub znajdzie się w którejś z jej najlepszych piątek, Grizzlies staną przed poważną decyzją finansową. W końcu zobowiązali się już do dużych wydatków na Ja Moranta, a podpisanie nowego kontraktu z Jacksonem, gwarantującego mu jakieś 69 mln dolarów rocznie, z pewnością pochłonęłoby ogromną część ich limitu płacowego, co mogłoby się wiązać z ogromnymi konsekwencjami.
Jeśii 25-latek nie będzie się kwalifikował do supermaxa, będzie mógł podpisać „jedynie” czteroletnią umowę wartą jakieś 147 mln dolarów. Wydaje się jednak, że może być wart zdecydowanie więcej. Nie da się nie zauważyć, że gdy jest zdrowy, tworzy ze wspomnianym Morantem ciekawy duet, wokół którego można zacząć budować coś na przyszłość. W gestii władz Memphis będzie podjęcie decyzji czy JJJ wart jest aż takich pieniędzy. Zach Kleiman może mieć przy tym całkiem solidny ból głowy.
W każdym razie decyzja samego zawodnika, by powalczyć o swoje i odrzucić w poprzednim offseasonie opcję trzyletniej prolongaty w wysokości 106 mln dolarów może okazać się jednym z najmądrzejszych ruchów w jego karierze. Z każdym kolejnym meczem zbliża się do szansy, na którą z pewnością zapracował. Może nie jest to stawka większa niż życie, ale z pewnością Jaren zrobi co w jego mocy, by zasłużyć na docenienie. I na najwyższy łączny kontrakt w historii najlepszej ligi świata.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!