Podczas rozgrywanej aktualnie ligi letniej NBA postanowiła przetestować nowe zasady dotyczące wymuszania faulów. Wprowadzenie takich przepisów ma dać jasny sygnał do zawodników. Jeszcze w tym miesiącu odbędzie się spotkanie, które zdecyduje, czy zmiany wejdą w życie już w tym sezonie.
Każdy z kibiców NBA jest zaznajomiony ze słowem „flopping”, które zadomowiło się w nomenklaturze koszykarskiej. Warto będzie jednak przypomnieć, że oznacza ono symulowanie faulów przez zawodników, często bardzo ostentacyjnie, w celu wymuszenia na sędziach jak najkorzystniejszej dla nich decyzji. Liga zmaga się z tym już nie pierwszy raz, o czym świadczą ruchy w 2012 roku. Wówczas wprowadzono zasadę antyfloppingu. Polegała ona na tym, że każde kolejne naruszenie skutkowało ostrzeżeniem, a następnie rosnącą kwotą kary.
Niestety mówimy tutaj o egzekwowaniu kary poza boiskiem. Mimo wprowadzenia takiej zasady nadal flopowanie było obecne wśród zawodników, którzy nie zważali na ewentualne straty finansowe. Choć też należy podkreślić, że rzadko takie ponosili. Teraz NBA chce wyjść naprzeciw temu i karać graczy w trakcie meczów. Miałoby to realny wpływ na przebieg spotkania oraz postawę niektórych koszykarzy.
Jak więc brzmią testowane przepisy?
- Jeśli sędziowie odgwizdają flopowanie, wówczas przyznawany jest jeden rzut osobisty oraz posiadanie piłki dla przeciwników,
- Gracz, który takiego flopowania się dopuści zostanie ukarany faulem niesportowym, który nie będzie liczony do osobistych przewinień,
- Sędziowie nie muszą przerywać akcji, będą mogli odczekać do zakończenia, by odgwizdać faul.
Liga w jasny sposób daje znak, że chce coś zmienić, lecz nadal decyzje co do flopowania, będą zależne od interpretacji arbitra. Niemniej możliwość ukarania zawodnika w trakcie spotkania jest dużą różnicą, w porównaniu do zmian, które weszły w życie w 2012 roku. Jeszcze w tym miesiącu odbędzie się spotkanie, na którym odbędzie się głosowanie, co do wprowadzenia nowych zmian.