Przed Boston Celtics letnia przerwa, która podpowie, jak bardzo zespołowi zależy na talencie Jaylena Browna. Zawodnik może podpisać nowy wieloletni kontrakt za kwotę, na którą w opinii wielu osób nie zasłużył. Dotąd jednak Brad Stevens – sternik drużyny, upierał się, że duet Jayson Tatum – Jaylen Brown stać na to, by poprowadzić zespół do mistrzostwa NBA. Nie wiadomo jednak, jak zmieniła się perspektywa po nieudanych play-offach.
Nieprzyjemny kontrakt Browna
Nie ulega wątpliwości, że Jaylen Brown jest jednym z najlepszych graczy w rotacji Boston Celtics. Znalazł się w jednej z drużyn All-NBA za sezon 2022/23, co oznacza, że rozegrał naprawdę udany sezon zasadniczy. Notował średnio 26,6 punktu, 6,9 zbiórki i 3,5 asysty trafiając 49,1% z gry oraz 33,5% za trzy. Problem polega jednak na tym, że w play-offach nie dał już drużynie tyle jakości i nie był dla Jaysona Tatuma takim wsparciem, na jakie w Bostonie liczyli. Jego liczby spadły do średnich 22,7 punktu, 3,4 asysty i 5,6 zbiórki trafiając 49,6% z gry i 35,4% za trzy.
Już latem tego roku Celtics mogą mu zapewnić super-maksymalny kontrakt, czyli aż 290 milionów dolarów w 5-letniej umowie. Rozumiemy zatem, czemu się w Bostonie wahają. To ogromne pieniądze dla gracza, którego dyspozycja w kluczowych momentach odbiega od standardów, do jakich nas Brown przyzwyczaił. Jednak pomimo tego braku pewności wobec Browna, według kilku generalnych menadżerów wypuszczenie Browna byłoby ze strony Celtics błędem i sugerują Bradowi Stevensowi – dyrektorowi sportowemu zespołu, by nie wahał się przy kwestii nowej umowy Browna.
Zawodnik za kolejny sezon zarobi ponad 28 milionów dolarów i jeśli nie przedłuży swojej obecnej umowy, latem przyszłego roku będzie niezastrzeżonym wolnym agentem. Alternatywą do podpisywania z Brownem przedłużenia już teraz jest próba wytransferowania zawodnika podczas jego “contract-year”, czyli w trakcie ostatniego sezonu obowiązywania kontraktu (w przypadku Browna rozgrywki 2023/24). To mogłoby zwrócić uwagę kilku drużyn, a Celtics w zamian otrzymaliby konkretny pakiet, co byłoby zdecydowanie ciekawszym rozwiązaniem niż utrata Browna za bezcen latem 2024 roku, gdy ten zostanie bez umowy.
Czy oni w ogóle do siebie pasują?
Według Shaqa, Boston Celtics powinni się poważnie zastanowić, czy kontynuowanie tego projektu w obecnym formacie ma dla nich sens. Była gwiazda NBA sugeruje, że Jaylen Brown nie jest koszykarzem, któremu sztab szkoleniowy może ufać bezgranicznie. – Nie chcę w swoim zespole pięciogwiazdkowej gwiazdy. Chcę kogoś, na kim mogę polegać każdej kolejnej nocy – mówi Shaquille O’Neal. – Chcę kogoś, kto poprowadzi zespół i chcę też trzech walczaków. Preferowałbym, aby byli specjalistami od rzucania, od zbierania i od czystej walki – dodał.
Rozpoczynamy zatem wątek słuszności kontynuowania projektu w oparciu o dwójkę liderów, która do tej pory nie udowodniła jednoznacznie, że jest w stanie ze sobą współpracować. Wielu ekspertów podkreśla, że panowie się dublują; że w zbyt dużym stopniu są do siebie podobni, a to sprawia, że nie potrafią się w sposób naturalny podzielić obowiązkami na parkiecie. To rodzi dyskusje o tym, kogo Tatum musiałby mieć u swego boku, by stworzyć tak skuteczny duet, jak chociażby ten, który obecnie terroryzuje Miami Heat, czyli Jamal Murray – Nikola Jokić. Naturalnym kandydatem jest ktoś z pozycji cztery/pięć, by punktem wyjścia każdej kolejnej akcji była akcja dwójkowa – pick-and-roll / pick-and-pop, w której obrona nie wiedziałaby, kto jest większym zagrożeniem.
Mój redakcyjny kolega – Michał Pacuda – uważa, że problemem duetu Tatum-Brown jest to, że obaj grają podobnie i nie są dla siebie uzupełnieniem – jeden nie wspiera drugiego, a raczej odbiera swojemu partnerowi możliwości na boisku – odbiera mu grę. Michał również podkreśla, że idealnym przykładem pary, która się uzupełnia będzie duet złożony z rozgrywającego i centra. Tak jak Jamal Murray i Nikola Jokić. Nie bez powodu w dawnych czasach mówiło się, że budowanie drużyny należy rozpocząć od jedynki i od piątki. Z tym uzupełnianiem się chodzi jednak o to, że jeden nie odbiera argumentów drugiemu, że żyją w symbiozie, że kiedy przewaga jednego zostaje mu odebrana, to wkracza ten drugi i ma inny wachlarz możliwości – inne umiejętności i predyspozycje. Nawet duet Stephen Curry – Klay Thompson, mimo że w uproszczeniu można powiedzieć, że bazował na rzutach z dystansu, to jednak Curry znakomicie gra na koźle, a Klay nie wychodził na pozycję do rzutu po zasłonach jak nikt w lidze. W przypadku Browna i Tatuma trudno znaleźć elementy, w których ci gracze by się uzupełniali, a prędzej dublowali.
Inwestycja w ciemno
Wraz z nowym porozumieniem zbiorowym (CBA), w życie wchodzą większe implikacje finansowe związane z wydawaniem ogromnych sum na kontrakty. To oznacza, że liga sięgnie bardzo głęboko do kieszeni właścicieli i nie wszystkim musi się to podobać. W ten sposób NBA chce zwiększyć balans sił w lidze. Boston Celtics muszą o tym pamiętać, gdy zaoferują Brownowi super-maksymalne przedłużenie za 290 milionów dolarów. Tym bardziej, że latem 2025 roku Jayson Tatum może trafić na rynek wolnych agentów, jeśli nie wykorzysta opcji zawodnika. On także będzie domagał się maksymalnych pieniędzy w przedłużeniu kontraktu.
Wtedy zaczną się dla C’s finansowe schody. Tatum w lipcu 2024 roku będzie mógł związać się z zespołem 5-letnią umową za 318 milionów dolarów. Zatem wypłata dla dwójki gwiazd pochłonęłaby większą część salary-cap zespołu na kilka kolejnych sezonów. Głosy z Bostonu sugerują, że Brad Stevens jest gotów iść w tym kierunku. W międzyczasie będzie się zastanawiał, jak rotację obudować, by dać tej dwójce optymalne warunki do rywalizacji o mistrzostwo. Po drodze wiele się zapewne wydarzy. Tatum i Brown mogą zmienić podejście; mogą zrozumieć, że pewna formuła się wyczerpała i któryś z nich poprosi o transfer.
Zatem niewykluczony jest scenariusz, w którym Brown rok lub dwa lata po podpisaniu maksymalnego przedłużenia, poprosi Celtics o transfer lub C’s sami dojdą do wniosku, że to jedyne słuszne rozwiązanie. Jaki zatem jest najbardziej prawdopodobny scenariusz? Taki, że Brown dostanie swoje 290 milionów dolarów, bo Stevens nie jest gotowy na to, by zrezygnować z tak utalentowanego zawodnika. Po porażce w serii z Miami Heat Brown nie chciał rozmawiać o swojej przyszłości. – Zawiedliśmy, ja zawiodłem. Ciężko teraz myśleć o czymkolwiek innym – mówił. Tatum nie ma natomiast wątpliwości, co do tego, że zespół powinien zrobić wszystko, aby Browna zatrzymać.
Czy jest się nad czym zastanawiać?
– Chodzi o to, w jaki sposób do Tatuma i Browna pasuje reszta zespołu – mówił w jednym z programów ESPN J.J. Redick. – Chciałbym, żeby mieli kogoś, z kim Tatum może grać akcje dwójkowe jako stawiający zasłonę, żeby nie musiał mieć piłki cały czas w rękach. Chciałbym też zobaczyć nieco więcej w ataku od Roberta Williamsa. Stephen Curry zdobył pierwsze mistrzostwo mając 27 lat, to samo LeBron James. Michael Jordan miał 28 lat. Oni [Brown i Tatum przyp. red.] nadal mają potencjał, który mogą wykorzystać, zwłaszcza Jaylen Brown pod kątem podejmowania decyzji z piłką w rękach – dodał.
Brown ma 26 lat, więc teoretycznie wkracza w najlepszy okres swojej kariery. Trafił do NBA w 2016 roku i od tego momentu rósł w siłę. Robił regularne postępy i dotarł do punktu, w którym jest częścią składu All-NBA. Jego talentu nie da się podważyć. Pod znakiem zapytania stoi jego motywacja Tatum z kolei jest rok młodszy. Już w poprzednim sezonie pojawiał się w rozmowach na temat MVP rozgrywek zasadniczych. Mówimy zatem o dwójce ciągle młodych graczy, którzy dobili do ligowego topu. Z tej perspektywy łatwo zrozumieć dylemat Celtics. Teoretycznie panowie powinni podbić ligę. Do tej pory im się to jednak nie udało, więc słuszne są wątpliwości o ich dopasowanie.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET