Niewielu jest w dzisiejszym NBA koszykarzy, o których ciężko jest powiedzieć coś złego, by nie powiedzieć o ewidentnym hejcie. Do takich z pewnością należy zaliczyć Alexa Caruso. Zawodnik Chicago Bulls o niezbyt bujnej fryzurze często nie jest doceniany, a szkoda. Jest świetnym obrońcą i, choć może statystyki widoczne na pierwszy rzut oka nie powalają, pomaga swojej drużynie w inny sposób. I to właśnie przyniosło rezultat w postaci nagrody.
Hustle Award pierwszy raz przyznana została po sezonie 2016-17. Najprościej rzecz ujmując, honoruje tych zawodników, którzy potrafią pozytywnie wpłynąć na swoje drużyny poprzez wyróżnianie się w statystykach, których raczej nie znajdziemy w box score. O przyznaniu wyróżnienia decyduje specjalny wskaźnik, który śledzi zachowania koszykarzy w ofensywie i defensywie, takie jak przejmowanie bezpańskich piłek, wymuszanie fauli w ataku u przeciwnika, zbicia piłki, ustawianie zasłon tudzież kontestowanie rzutów.
Pierwszym laureatem okazał się Patrick Beverley. Jedynym zawodnikiem, który zdobył Hustle Award więcej niż raz (konkretnie – trzykrotnie) był Marcus Smart. Obecny obrońca Memphis Grizzlies triumfował w poprzednich dwóch edycjach. Tym razem doceniony został Alex Caruso, który wyprzedził Scottiego Barnesa (Toronto Raptors) i Brandina Podziemskiego (Golden State Warriors). Poza podium znaleźli się jeszcze Luguenz Dort (Oklahoma City Thunder) i Grant Williams (Charlotte Hornets).
Wszystko wskazuje na to, że Carushow wygrał zasłużenie. Nawet już nie chodzi o to, że jako pierwszy koszykarz Chicago Bulls w tym sezonie zdobył nagrodę indywidualną (Coby White był drugi w głosowaniu na Most Improved Player, zaś DeMar DeRozan w końcówkach meczów gorszy był tylko od Stephena Curry’ego). W kilku najważniejszych pod kątem tego akurat wyróżnienia statystykach był w zdecydowanej czołówce ligi.
30-latek był najlepszy w NBA pod względem średniej zbić piłki (3,7) i drugi pod względem łącznej liczby tychże (265). Odzyskał aż 73 bezpańskie piłki, co w tej statystyce plasuje go na siódmej lokacie w całej lidze. Ponadto kontestował aż 221 rzutów za trzy rywali i wymusił 12 przewinień ofensywnych. Mało? Był czwartym zawodnikiem NBA pod względem łącznej liczby przechwytów i jedynym, który zaliczył przynajmniej 100 przechwytów i 70 bloków.
Powyższe statystki doskonale obrazują jak wyjątkowym zawodnikiem w defensywie jest koszykarz Byków. Jego wszechstronność pozwala mu bronić na właściwie każdej pozycji. Doświadczony obrońca czyha na okazję, a gdy jego sokoli wzrok zwietrzy jakąś, nie boi się narazić swojego ciała na ryzyko kontuzji, byle tylko przejąć piłkę lub przedłużyć posiadanie. Lisi spryt i szybkie jak błyskawica ruchy pozwalają mu w mgnieniu oka przejść z obrony do ataku.
Co najmniej nieźle jak na zawodnika, który nie został nawet wybrany w drafcie. Dobre występy w Lidze Letniej i na zapleczu NBA zaowocowały podpisaniem two-waya z Los Angeles Lakers, gdzie spędził cztery sezony, budując swoją markę i dokładając worek cegieł do mistrzostwa w 2020. Nawet to nie wystarczyło jednak, by w Mieście Aniołów zaoferowali mu odpowiednią gażę, czego żałują ponoć po dziś dzień. Znakomitego defensora w 2021 roku przechwycili Chicago Bulls, gdzie gra do dziś.
W minionym sezonie 30-latek notował statystyki na poziomie 10,1 punktu, 3,8 asysty, 3,5 zbiórki, 1,7 przechwytu i 1 bloku na mecz. Był jednym z zaledwie dziewięciu graczy, którzy co spotkanie zapisywali na swoje konto średnio jeden przechwyt i jeden blok. Od dłuższego czasu uważany za jednego z najtwardszych i najbardziej wytrwałych zawodników, w ubiegłym sezonie został wybrany do All-Defensive First Team. Nie ma co ukrywać, w tym roku też jest mocnym kandydatem do drużyny najlepszych ligowych obrońców.
– Gość jest niesamowity. To, co robi, jest wyjątkowe. W naszym zespole nie ma nikogo, kto by potrafił grać tak jak i on, a i w całej lidze nie ma takich wielu – chwalił swojego podopiecznego w jednym z wywiadów szkoleniowiec Bulls, Billy Donovan. Cóż, nie bez kozery jednym z najbardziej wdzięcznych i dźwięcznych przydomków Alexa jest – bez cienia szydery – „Half Bald Half Amazing”.
Pytanie tylko czy Alex Caruso zostanie na dłużej w Wietrznym Mieście. Władze Byków mają czas do 30 czerwca bieżącego roku, by w pełni zagwarantować wart 9,9 milionów dolarów kontrakt zawodnika na kolejny sezon. Wydaje się, że to powinna być formalność. Podobnie zresztą jak przedłużenie umowy, które może nastąpić już w czasie najbliższego offseasonu.