Nowy zespół Marcina Gortata potrzebował wyczyścić trochę miejsca w swojej rotacji, dlatego zdecydował się przehandlować Sama Dekkera. Skrzydłowy trafił do drużyny rok temu. W kolejnym sezonie będzie walczył o minuty w składzie Cleveland Cavaliers.
Los Angeles Clippers szukali możliwości, by zredukować liczbę zawodników front-courtu. W końcu znaleźli Cleveland Cavaliers gotowych przyjąć umowę Sama Dekkera, dla którego będzie to trzecia drużyna w karierze. Dotąd zawodnik nie imponował swoją formą. Mimo wszystko w Ohio powinien dostać szansę na rywalizację o spore minuty. W 73 meczach poprzedniego sezonu notował średnio 4,2 punktu, 2,4 zbiórki trafiając 49,4 FG%.
Największym problemem w grze Dekkera jest brak rzutu za trzy, na którym mógłby polegać. W przypadku skrzydłowych to teraz niezwykle istotna umiejętność, która automatycznie podbija twoją wartość jako element rotacji. Clippers z kolei mieli 16 gwarantowanych kontraktów i to nie licząc umowy Patricka Beverleya. Do sezonu zespół może przystąpić z piętnastoma kontraktami, więc Dekker jest pierwszym, który został wyrzucony z równania.
Cavaliers do Clippers nie wyślą nic. Mają wystarczająco duży wyjątek od transferu, by włączyć wynagrodzenie dla Dekkera (2,7 miliona dolarów) do swojego salary-cap. W rotacji ekipy z Ohio Dekker mógłby funkcjonować jako wsparcie z ławki dla graczy z pozycji trzy i cztery, ale dopiero okaże się, jak Tyronn Lue poradzi sobie z jego brakiem rzutu z dystansu. Swoją drogą, Cavaliers nadal nie rozwiązali sprawy umowy zastrzeżonego Rodneya Hooda.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET