Kariera Diona Waitersa stacza się po równi pochyłej. To miał być przełomowy sezon w jego karierze po dobrze przepracowanej letniej przerwie, ale zawodnik postanowił sobie wszystko utrudnić swoim zachowaniem poza parkietem. Miami Heat po raz kolejny musieli Waitersa zawiesić.
W trakcie lotu Miami Heat do Los Angeles, Dion Waiters miał atak paniki. Jak się później okazało, był on spowodowany przedawkowaniem żelków, które były wzbogacone przez środek THC – znajdujący się na liście zakazanych przez NBA. W Los Angeles zajęli się nim lekarze, ale to był tylko początek problemów zawodnika. Zespół postanowił zawiesić na Waitersa na 10 najbliższych spotkań za działanie na szkodę swojej drużyny.
To drugie takie zawieszenie po tym, jak przed rozpoczęciem sezonu Waiters otwarcie krytykował Erika Spoelstrę za miejsce, jakie trener przewidział dla niego w rotacji. Buntowniczy charakter zawodnika jak dotąd nie przyniósł mu niczego dobrego. Rzekomo zarząd drużyny aktywnie szuka transferu za gracza, ale jak dotąd żaden generalny menadżer nie wyraził chęci przyjmowania do swojej drużyny tak toksycznej osobowości.
Rzekomo Waitersowi żelki dostarczył jeden z kolegów z zespołu, ale Dion postanowił nie zdradzać kto. – Było już kilka sytuacji, w których postępowanie Diona było szkodliwe dla drużyny – czytamy w oświadczeniu Heat. Teoretycznie Waiters będzie mógł zagrać 1 grudnia w meczu przeciwko Brooklyn Nets. Może się jednak okazać, że w ogóle nie wróci do gry i pozostanie poza składem do czasu znalezienia dla niego nowego klubu.
Zawieszenie spowoduje, że Waiters straci 1,2 miliona dolarów bonusu w kontrakcie. Samo zawieszenie i brak pensji będzie kosztował zawodnika 834 tysiące dolarów. Wszystko układa się dla Waitersa bardzo źle, ale zawodnik sam jest sobie winien i jeśli szybko nie posłucha zdrowego rozsądku, jego kariera w NBA może dobiec końca. W tym momencie żaden trener nie chciałby mieć w swojej rotacji gracza tak źle wpływającego na pozostałych zawodników.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET