Dla większości wolnych agentów priorytetem pozostają pieniądze lub bezpośrednia rywalizacja o pierścień. Tego lata na historyczną obniżkę pensji zdecydował się Jalen Brunson, aby umożliwić New York Knicks kolejne wzmocnienia w drodze po upragniony powrót na szczyt. Inny cel, tym razem osobisty, przyświecał natomiast Tyusowi Jonesowi, którego podpisanie za koszykarski bezcen przez Phoenix Suns było prawdopodobnie najlepszą, a zarazem najbardziej niedocenianą transakcją tego lata.
Kilka lat temu nad Tyusem Jonesem zawisł szklany sufit, którego nie był w stanie przebić. Najlepszy ligowy rozgrywający pod względem stosunku asyst do strat czekał na istotniejszą rolę w zespole walczącym o coś więcej, niż wysoki numer w drafcie. Celem, o którym otwarcie wspominał, było wskoczenie na stałe do podstawowej piątki klubu NBA. Taką szansę Jones otrzymał od Washington Wizards, jednak drużyna ze stolicy Stanów Zjednoczonych od początku sezonu szorowała po dnie tabeli, szybko wciskając ręczny hamulec.
Na kolejne nowe wyzwanie, a zarazem największą szansę w karierze Jonesowi przyszło czekać zaledwie rok. Phoenix Suns obiecali mu coś, czego inne zespoły z szerokiej czołówki zagwarantować nie były w stanie. Rola podstawowej „jedynki” w drużynie z Kevinem Durantem, Devinem Bookerem i Bradleyem Bealem, która w poprzednim sezonie desperacko potrzebowała jakości z piłką w rękach, to duży kredyt zaufania. Kredyt, za który jednak zawodnik musiał zapłacić.
Jak poinformował Ian Begley z portalu SNY, Jones zgodził się na obniżkę pensji w zamian za dołączenie do Suns. Wiadome było, że roczna umowa zawodnika opiewająca na zaledwie 3,3 mln dolarów jest ligowym ewenementem, jednak niejasna była jego skala. Jones na stole miał ponoć kilka ofert, z których najmniej lukratywną (oprócz kontraktu z Suns) była dwuletnia umowa od Knicks o wartości 10 mln dolarów. Nieoficjalnie mówi się, że jedna z propozycji była bliska 10 mln dolarów, ale za sezon. Należała ona jednak do drużyny spoza szerokiej ligowej czołówki. Wcześniej rozważany był również scenariusz transakcji sign-and-trade z udziałem Wizards.
Jones wkrótce rozpocznie swój dziesiąty sezon na parkietach NBA. Dotychczas spotkania o realną stawkę rozpoczynane w podstawowej piątce były dla niego jedynie wstawkami, jednak jak pokazały występy w Memphis Grizzlies pod nieobecność Ja Moranta, zawodnik jest gotowy do przyjęcia na siebie takiego ciężaru. W ubiegłych rozgrywkach rozgrywający rozegrał 66 spotkań, notując średnio 12 punktów, 2,7 zbiórki, 7,3 asysty oraz 1,1 przechwytu na mecz. Trafiał 48,9% rzutów z gry, w tym 41,4% zza łuku.
Nie przegap najnowszych informacji ze świata NBA – obserwuj PROBASKET na Google News.