Generalny menadżer Golden State Warriors – Bob Myers chciał wynagrodzić Kobemu Bryantowi trudy ostatnich lat jego kariery i złożył zawodników – mogłoby się wydawać – propozycję nie do odrzucenia. To miała być dla Black Mamby szansa na dogonienie Michaela Jordana.
Zanim Kobe Bryant zakończył swoja 20-letnią przygodę z profesjonalną koszykówką, spotkał generalnego menadżera Golden State Warriors – Boba Myersa, który na tamtym etapie miał już wszystkie narzędzia niezbędne do walki o mistrzostwo. Zawodnik Los Angeles Lakers nie ukrywał, że był pod wrażeniem tego, w jaki sposób GSW zbudowali swoją dynastię. Poza tym dobrze znał Myersa już od wielu lat.
Myers przy okazji jednego z ostatnich spotkań miał dla niego interesująca propozycję. GM Warriors był gotów zrobić w rotacji wystarczająco dużo miejsca, by KB mógł dołączyć do składu i powalczyć o swój szósty upragniony pierścień, który pozwoliłby mu dogonić Michaela Jordana, do którego w przekroju całej kariery był porównywany. – Mieliśmy okazję spotkać się z Bobem przy okazji mojego ostatniego Meczu Gwiazd – mówi Kobe.
– Zatrzymaliśmy się w tym samym hotelu. Wykorzystałem szansę, by mu pogratulować tego, co zbudował. On stwierdził, że jeśli zechcę odłożyć emeryturę o kolejny rok, to znajdzie się dla mnie miejsce u nich. Odniosłem wrażenie, że mówi to w żartach… – dodał. Kto wie, czy Myers mówił w żartach. Trudno jednak sobie wyobrazić Kobego wchodzącego z ławki lub przyglądającego się grze wyłącznie jako mentor dla młodszych. Prawdopodobnie nie byłby w stanie tego znieść.
Warriors zrezygnowali z Bryanta w drafcie 1996, wybierając wówczas Todda Fullera.
Historia NBA: Pippen opowiada o słynnym meczu Jordana. Minęło 21 lat od FLU GAME
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET