Fani koszykówki z pewnością zawsze będą dokładnie pamiętać, co robili wówczas, gdy dowiedzieli się o tragicznej śmierci Kobego Bryanta. 26 stycznia 2020 r. legenda Los Angeles Lakers weszła na pokład śmigłowca z córką Gianną i siedmioma innymi osobami. Chwilę później maszyna rozbiła się na jednym z kalifornijskich wzgórz. Świat na chwilę się wówczas zatrzymał.
Przypominamy archiwalny tekst, który ukazał się na PROBASKET 21 stycznia 2021 r.
Wiele na temat Kobego Bryanta powiedziano, przedstawiono różne historie z jego życia prywatnego i sportowego. W najnowszym odcinku podcastu „Sports Uncovered” możemy jednak poznać ciekawostki, które o tej pory nie były szerzej znane. To opowieści ludzi sportu, które nie były wcześniej publikowane.
Pewnie niektórzy z was kojarzą historię, gdy w 2002 r., w trakcie meczu z Boston Celtics, Bryant oddał 47 rzutów z gry, z których trafił zaledwie 17. Kiedy po meczu został zapytany, czy to absencja Shaquille’a O’Neala wymusiła na nim tak dużą liczbę rzutów, odparł, że nie. Po prostu uważał, że ma większą szansę na trafienie do kosza, będąc otoczony pięcioma rywalami, niż kolega z drużyny na wolnej pozycji.
Jednak mogliście nie wiedzieć o tym, co wydarzyło dzień po tym wywiadzie. Drużyna wróciła do Los Angeles i miała trening, podczas którego Phil Jackson puszczał graczom fragmenty meczu, standardowa analiza. Następnie spytał: – Co myślicie o tym, co powiedział wasz kolega z drużyny? Wstał Rick Fox, który rzucił retorycznie: – A jak mamy się czuć? Następnie zaczął uderzać do Bryanta. Ten tylko na niego spojrzał i stwierdził: – Rick, możesz się wściekać, ile wejdzie, ale nie zmienisz mojego zdania. – Wtedy zrozumiałem, że jest to typ osoby, z którą chcesz wpaść do lisiej nory – wyciągnie Cię z niej w pojedynkę – powiedział Brian Shaw.
Takich historii jest oczywiście więcej, cały podcast wypełniają tego rodzaju opowieści. Swoje trzy grosze dorzucają: gwiazda WNBA Sabrina Ionescu, Usain Bolt, April Ross czy Shane Battier, który miał być swego czasu stoperem na Bryanta. Czy poradził sobie w tej roli?
– Na końcu tak, ale nie z powodu, o którym myślisz. Kobe jako samiec alfa nigdy nie przyzna, że ta technika (face-guarding) miała na niego wpływ. Chciałby udowodnić, że tak nie jest, że jest na nią odporny. Jak jednak temu zaprzeczyć? Najprościej pokazując mu, że oddawał więcej rzutów z półdystansu. Mógł ich trafiać więcej, ale udało mi się nieco zneutralizować jego najmocniejsze strony — wjazd pod kosz i szukanie wykończenia lub odrzucenia do kolegów z drużyny. Zaczął oddawać i trafiać więcej razy z półdystansu tylko po to, żeby udowodnić mi, że się mylę – przyznał Battier.
W podcaście możemy również znaleźć wywiady z jego trenerem ze szkoły średniej oraz z dziennikarzami, którzy przez lata śledzili jego każdy krok. Marc Spears przyznał, że Bryant przygotowywał się na wszystko, nawet na spotkania z kibicami. Raz Kobe miał dostać informacje o 7-letnim chłopcu imieniem Cameron, który miał wadę wymowy. Bryant spotkał się z nim po jednym ze spotkań w Staples Center. Kiedy Kobe wyszedł z szatni, zaczął na głos wypytywać, gdzie jest Cameron. Ten nieśmiało podniósł rękę, a Kobe podszedł do niego i jego dwóch kumpli. Stali jak wryci, Bryant ich uściskał i powiedział kilka motywacyjnych słów.
– Kobe zmienił życie Camerona raz na zawsze. Z nieśmiałego, nieumiejącego dobrze mówić chłopaka, stał się jedną z najpopularniejszych osób w szkole. Wszyscy chcieli się z nim kolegować tylko dlatego, że znał Kobego Bryanta – powiedział Spears.
Znalazło się również miejsce na anegdotkę o tym, jak Bryant przeszedł drogę od używania homofobicznych obelg w stosunku do sędziego Benniego Adamsa w 2011 roku, do wypowiadania się na korzyść osób o orientacji homoseksualnej w 2014 r. Opowiada o tym LZ Granderson z „LA Times”.
***