Jak wyraźnie pokazał wysoko przegrany mecz z Cleveland Cavaliers, zawodnicy Dallas Mavericks, podobnie jak zresztą cała związana z NBA społeczność, wciąż próbują oswoić się z szokiem, jaki bezapelacyjnie przyniosła transakcja, w ramach której Luka Doncić przeniósł się do Los Angeles Lakers. Szczególnie zaskoczony musi być Klay Thompson, który nigdy nie ukrywał, że jego decyzja o zamianie Golden State Warriors na Teksas była podyktowana w znacznej części chęcią gry u boku słoweńskiego gwiazdora.
Biorąc pod uwagę, że bomba wybuchła zaledwie kilka godzin wcześniej, trudno było się spodziewać, że gracze Dallas Mavericks wyjdą na mecz z Cleveland Cavaliers w pełni skoncentrowani. Już sam początek spotkania pokazał, że podopieczni Jasona Kidda myślami są gdzieś daleko i nie tylko na karb absencji Anthony’ego Davisa (nowego nabytku), Kyriego Irvinga, Daniela Gafforda czy PJ Washingtona można składać ostateczną porażkę. Dodatkową szczyptę soli na rany pokonanych sypali… ich kibice, którzy ewidentnie starali się dać do zrozumienia, co sądzą o tej transakcji.
Występ jednego z najbardziej doświadczonych graczy, których ubiegłego wieczoru Mavs mieli do dyspozycji, odzwierciedlał postawę całej drużyny. Klay Thompson, żywa legenda Golden State Warriors, ostatecznie zakończył starcie z Cavs z zaledwie dwoma punktami na koncie. Nie był sobą, o czym dosadnie świadczy koszmarna jak na niego skuteczność – trafił zaledwie 1/10 rzutów z gry, w tym 0/6 z dystansu. Widać było, że podobnie jak jego koledzy, również jest w szoku, choć po meczu starał się robić dobrą minę do złej gry.
– Życzę Luce wszystkiego najlepszego. Przyjemnością było dla mnie zagrać 22 mecze u jego boku, ale rzecz jasna AD również przywitamy z otwartymi ramionami… Taki jest biznes, trzeba być profesjonalistą i skupiać się na tym, co jeszcze przed nami. Ja nadal zamierzam dążyć do tego samego celu, którym jest zwycięstwo w każdym meczu. Nie jest to łatwa sytuacja, ale tak to wygląda w NBA – stwierdził Klay w pomeczowej rozmowie z mediami.
34-latek nie ukrywał również, że odejście Luki Doncicia z Mavericks można porównać do sytuacji, w której LeBron James w 2010 roku opuszczał Cavaliers, by związać się z Miami Heat. Była to przełomowa decyzja, która miała ogromne konsekwencje nie tylko dla obu drużyn, ale dla całej ligi i tak też prawdopodobnie będzie w tym przypadku.
Być może jednak pasowałoby tu również porównanie – zachowując wszelakie proporcje – do sytuacji, którą Thompson zna z autopsji, a mianowicie dołączenia Kevina Duranta do Warriors z roku 2016 roku. Jedna z największych gwiazd ligi dorzuciła jeszcze do pieca w i tak bardzo mocnym zespole, co pozwoliło organizacji z San Francisco sięgnąć po dwa mistrzostwa i jeszcze bardziej ugruntować swoją pozycję jako jednej z największych dynastii w nowożytnej erze najlepszej ligi świata.
Klay z pewnością wie, co może siedzieć teraz w głowie Doncicia. Podobnie do reprezentanta Słowenii, on również latem musiał pożegnać się z drużyną, w której spędził całą dotychczasową karierę. W przeciwieństwie jednak do Luki, czterokrotny mistrz NBA wiedział o transakcji i miał wybór, ostatecznie decydując się na odejście jako wolny zawodnik. Tymczasem wydaje się, że w dalszej części sezonu 34-latek, do spółki z Irvingiem, będzie zmuszony przyjąć na swoje barki większą liczbę zadań ofensywnych w związku ze zmianą stylu gry, jaką Mavs z pewnością przejdą pod kątem wprowadzenia do drużyny nowej gwiazdy w osobie Davisa.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!