Noc, która miała stać pod znakiem celebracji i pielęgnowania pamięci o członkach legendarnych zespołów Chicago Bulls z lat 90. w jednej chwili zamieniła się w kolejny moment wstydu dla organizacji z Wietrznego Miasta. Kibice „Byków” wybuczeli reprezentowanego przez swoją żonę Jerry’ego Krause’a, który miał zostać pośmiertnie uhonorowany.
Sympatykom Chicago Bulls i koszykówki z pewnością nie trzeba przedstawiać postaci Jerry’ego Krause’a. Generalny menadżer Byków w latach 1985-2003 był współtwórcą legendarnej dynastii z Michaelem Jordanem i Scottiem Pippenem na czele, która sięgnęła wspólnie po jedyne sześć tytułów w historii organizacji.
Minionej nocy Jerry Krause oraz dwanaście innych osób zostało wprowadzonych do „Ring of Honor”, czyli swego rodzaju galerii sław Chicago Bulls, która dopiero co rozpoczęła nominowanie pierwszych członków i będzie robić to teraz regularnie co dwa lata. Oprócz zmarłego menadżera wśród wyróżnionych znaleźli się: Artis Gilmore, Phil Jackson, Michael Jordan, Johnny „Red” Kerr, Dick Klein, Toni Kukoc, Bob Love, Scottie Pippen, Dennis Rodman, Jerry Sloan, Chet Walker oraz Tex Winter.
Kilka słów do powiedzienia na temat samej imprezy miał nawet Michael Jordan, który ostatecznie nie pojawił się tego dnia w United Center. Zabrakło również Scottiego Pippena.
– Chcę pogratulować pozostałym, którzy dołączają do Ring of Honor. Jestem rozczarowany, że nie mogę być tam tej nocy, ale nie chcę, by powstrzymało to zabawę. Jestem bardzo wdzięczny i zaszczycony. Kibice wspierali mnie od momentu, kiedy postawiłem pierwszy krok w Chicago. […] Wywarliśmy wrażenie i zmieniliśmy to, co Chicago reprezentuje sobą pod względem mistrzów – słyszymy we wiadomości od MJ’a.
Jordan podziękował kibicom, jednak nie każdy z nich zasłużył tej nocy na ciepłe słowa z jego strony. Kiedy przyszedł bowiem czas na pośmiertne uhonorowanie wspomnianego Krause’a, który reprezentowany był przez swoją żonę Thelmę, z trybun zaczęło dobiegać buczenie. Kobieta była wyraźnie zdruzgotana całą sytuacją, czego nie poprawiły już wiwaty i oklaski, które pojawiły się kilka chwil później.
To z pewnością pokłosie konfliktu na linii Krause – zawodnicy, o którym głośno zrobiło się ponownie po premierze serialu „The Last Dance”. Krause miał bezpośredni wpływ na zakończenie dynastii Bulls, którą zapoczątkowała zapowiedź usunięcia Phila Jacksona ze stanowiska trenera. Po zakończeniu rozgrywek Jordan po raz drugi zakończył karierę, a Scottie Pippen został wymieniony do Houston Rockets.
Ceremonia poprzedziła starcie Bulls z Golden State Warriors, które zakończyło się zwycięstwem gości z San Francisco 140:131. Co ciekawe, Byki rozpoczęły trzecią odsłonę od 13-punktowego prowadzenia, ale ostatecznie przegrały tę część aż 20:48, co niektórzy zdążyli już nazwać karmą koszykarskich bogów.
– To wstyd. Nie mogę w to uwierzyć. Jestem całkowicie zawstydzony i zdruzgotany sytuacją Thelmy oraz całej rodziny Krause’ów – mówił na pomeczowej konferencji prasowej Steve Kerr.
Kerr jako jeden z nielicznych obecnych tej nocy w hali United Center doskonale pamięta Jerry’ego Krause’a. Szkoleniowiec Wojowników reprezentował barwy Byków w latach 1993-1998 i sięgnął z nimi po trzy tytułu mistrzowskie.
– Chicago to miasto sportu. To, czego doświadczyliśmy dzisiaj, kiedy imię Jerry’ego Krause’a zostało wywołane […] to najgorsza rzecz, jaką widziałem w życiu. Żal mi tej kobiety, doprowadzili ją do łeż. Ktokolwiek na nią buczał, powinien się wstydzić. Tak nie zachowuje się Chicago. To ma miejsce w Nowym Jorku, Filadelfii, ale my nie mamy takiej reputacji, niezależnie od tego, czy lubiłeś Jerry’ego Krause’a czy nie – dodał Stacey King, członek zespołów Bulls w latach 1989-1994, a obecnie komentator telewizyjny.
Zarówno eksperci, analitycy, jak i zawodnicy czy internauci stanęli w obronie Thelmy oraz Jerry’ego i potępiają niewytłumaczalne zachowanie niechlubnej garstki osób.
– Jerry Krause to jeden z najlepszych menadżerów w historii NBA. Niezależnie od twojej opinii nie można z tym polemizować. Zasługuje na miejsce w Ring of Honor, a jego nazwisko wisi pod kopułą hali United Center nie bez powodu. To miała być wyjątkowa noc, a ludzie zapamiętają z niej właśnie to – komentował Brian Windhorst, dziennikarz ESPN.
– To upokarzające, ale w takim właśnie świecie żyjemy. Musisz nie mieć serca, żeby buczeć podczas tego typu ceremonii. Bulls nie wygrali mistrzostwa od momentu, kiedy Krause był za sterami. […] Nie ma tu żadnego wytłumaczenia. Kibice Chicago Bulls powinni się wstydzić – dodał Kendrick Perkins.
Jerry Krause zmarł 21 marca 2017 w wieku 77 lat. Na swoim koncie ma sześć tytułów mistrzowskich oraz dwie nagrody dla menadżera sezonu NBA (1988 i 1996). Przed przygodą w Chicago Bulls pracował również w Baltimore Bullets oraz Chicago White Sox (MLB).