Już od dłuższego czasu w mediach pojawiają się doniesienia, że JJ Redick jest najpoważniejszym kandydatem do objęcia posady trenera Los Angeles Lakers. Póki co nic nie wskazuje jednak, by rozmowy pomiędzy obiema stronami szły w kierunku ostatecznego porozumienia. Do tego na horyzoncie pojawił się inny potencjalny kierunek.
W miniony weekend JJ Redick pojawił się w siedzibie Los Angeles Lakers, gdzie miała się odbyć swoista rozmowa kwalifikacyjna. Po wzięciu w niej udziału poinformował, że z ogłoszeniem swojej decyzji chce poczekać do zakończenia trwających jeszcze wówczas Finałów NBA. Ostateczne ligowe rozstrzygnięcia zapadły w nocy z poniedziałku na wtorek polskiego czasu, tymczasem informacji o dołączeniu 39-latka do sztabu szkoleniowego Jeziorowców próżno wypatrywać.
Jeśli nie podcastowy partner LeBrona Jamesa, drugim z kandydatów na stołek trenerski Lakers długo wydawał się być James Borrego. Choć w jego przypadku również żadne decyzje nie zostały jeszcze podjęte, na dzień dzisiejszy wydaje się, że bliżej mu do zatrudnienia w Cleveland Cavaliers, a do tego zainteresowanie usługami 46-latka wyrażają ponoć także Detroit Pistons, gdzie miałby objąć schedę po dopiero co zwolnionym Montym Williamsie.
Tymczasem wciąż aktualny asystent trenera New Orleans Pelicans nie jest jedynym ze szkoleniowców, którym interesują się władze popularnych Tłoków. Zdaniem Jamesa Goodwilla z Yahoo Sports jednym z rozpatrywanych nazwisk jest… JJ Redick.
Na pierwszy rzut oka trudno sobie wyobrazić, by 39-latek mógł wybrać na swoją pierwszą samodzielną posadę trenerską inną drużynę niż Lakers, gdzie gra jego przyjaciel LeBron. Tym bardziej, jeśli alternatywę stanowi oferta z najgorszej drużyny minionego sezonu, gdzie postawionym przed nim zadaniem byłoby uprzątnięcie tamtejszej stajni Augiasza. Z drugiej strony w Michigan Redick na pewno spotkałby się z mniejszą presją wyniku na tu i teraz więc, jako że wcześniej nie pracował w zawodzie head coacha, mógłby taką ofertę rozważyć. Zamiast musieć od razu wygrywać w Los Angeles miałby czas na rozwój młodych zawodników w Detroit.
W swoim meldunku Goodwill zauważył, że JJ ma wspólną historię ze świeżo upieczonym prezesem Detroit Pistons ds. operacji koszykarskich, Trajanem Langdonem. Obaj panowie są absolwentami Uniwersytetu Duke i współpracowali już w New Orleans Pelicans w latach 2019-21 (Redick był jeszcze czynnym graczem, Langdon pełnił funkcję GMa). Znanym fanem umiejętności 39-latka jest również wiceprezydent Pistons, Arn Tellem.
Choć na dzień dzisiejszy trudno przypuszczać, żeby Redick miał odrzucić możliwość pracy w Mieście Aniołów, potencjalna oferta z Pistons z pewnością może dać mu do myślenia. Nie tylko ze względu na mniejszą presję, ale również i brak kontroli na każdym możliwym kroku mógłby w tym przypadku zadziałać na korzyść organizacji z Michigan. Lakers znani są z tego, że nie lubią wydawać dużych kwot na trenerów, czego dowodem był chociażby brak porozumienia z Danem Hurleyem, który wolał pozostać w NCAA.
W przypadku Detroit pieniądze nie wydają się grać aż tak dużej roli, czego przykład widzieliśmy przy niedawnym zwolnieniu Williamsa. By skreślić jego nazwisko z listy płac, właściciel Pistons Tom Gores musiał zgodzić się na wypłacenie byłemu już szkoleniowcowi niebagatelnej kwoty 65 milionów dolarów odszkodowania. W tej sytuacji wydaje się, że jest również w stanie przebić jakąkolwiek ofertę złożoną Redickowi przez ekipę Jeziorowców.
Jaka przyszłość czeka Lakers jeśli Redick zdecyduje, że jego nowym miejscem pracy zostanie Detroit w stanie Michigan? Być może wówczas w Mieście Aniołów znów spojrzą przychylnym okiem w stronę… zwolnionego z Pistons Monty’ego Williamsa, który był kandydatem na szkoleniowca LAL już w 2019 roku. Wówczas jednak wybrał on dołączenie do Phoenix Suns, a w Los Angeles zawitał Frank Vogel. Choć na tę chwilę według doniesień taki scenariusz jest mało prawdopodobny, nigdy nie wiadomo co przyniosą najbliższe dni lub tygodnie.
PROBASKET na WhatsAppie
Czy wiesz, że PROBASKET ma kanał na WhatsAppie? Chcielibyśmy go rozwijać, ale nie uda nam się to bez Waszej pomocy!
Kanały na WhatsAppie to nowa forma komunikacji. Można powiedzieć, że jednokierunkowa, dlatego, że nie ma możliwości ich komentowania. Jedni powiedzą, że to bez sensu, a dla drugich może to się okazać bardzo ciekawe rozwiązanie, gdzie nie będą rozpraszać ich opinie innych osób.
Dla nas ważne jest też to, że chcielibyśmy przekroczyć granicę 1000 obserwujących. Wtedy WhatsApp sam zacznie nas promować w wyszukiwaniach. Więc jeśli tylko korzystasz z WhatsAppa i lubisz czytać PROBASKET, to prosimy o zaobserwowanie naszego kanału. Dziękujemy.