Przyszłość Klaya Thompsona w dalszym ciągu stoi pod znakiem zapytania. Obrońca nie podpisał jak dotąd przedłużenia wygasającej po nadchodzącym sezonie umowy, ale Golden State Warriors mieli podjąć już pierwsze kroki w sprawie negocjacji nowego kontraktu. Niezależnie od przyszłego rozwoju wydarzeń 33-latek podkreśla jedną kluczową rzecz.
Golden State Warriors przygotowują się do nowego sezonu z nieco odświeżonym trzonem. Szeregi Wojowników zasilił Chris Paul i choć bez wątpienia jest on zawodnikiem najwyższej klasy, to jego odpowiednie wpasowanie się w zespół będzie wymagało sporo pracy.
Treningi w San Francisco odbywają się na najwyższych obrotach, a po jednym z nich Klay Thompson zgodził się na rozmowę z Anthonym Slaterem z The Athletic, w którym poruszoncyh zostało wiele kwestii. Jednym z najgorętszych tematów jest bez wątpienia kontrakt 33-latka, który wygasa wraz z zakończeniem rozgrywek 2023/24.
– Nic takiego nie będzie miało miejsca. Fakt, że rozpoczynam swój 13. sezon sam w sobie daje mi ogromny spokój ducha. Zarobiłem już pieniądze, byłem w stanie zadbać o swoją rodzinę, siebie i innych, których kocham. Kiedy zaczynałem jednak grać w koszykówkę, nawet przez moment nie myślałem, że będę bogaty i sławny. Nigdy – podkreśla Klay.
Przed odjęciem wszelkich podatków przez całą swoją karierę (wliczając 43,2 miliona dolarów, które Thompson zainkasuje w trakcie rozgrywek 2023/24) Klay na bazie kontraktów z GSW zarobił łącznie 266 milionów, do czego dochodzą również różnego rodzaju umowy sponsorskie. Zawodnik dał jednak do zrozumienia, że w tym momencie jego kariery nie jest to czynnik, którym będzie motywował swoje decyzje.
– Grałem w koszykówkę, bo robił to mój tata. Podziwiałem go. Moimi ulubionym sportowcami byli koszykarze: Kobe [Bryant], Clyde Drexler, Rasheed Wallace, Reggie Miller – goście, których oglądałem dorastając. Chciałem zarabiać na życie robiąc coś, co kocham i padło na koszykówkę. Fakt, że robię to już 13. kolejny rok z rzędu jest niesamowity – dodaje.
Doniesienia zza wielkiej wody sugerowały, że minionego lata Thompson spodziewał się maksymalnej oferty przedłużenia kontraktu, co oczywiście nie miało miejsca. Kierownictwo Warriors chce zatrzymać obrońcę, ale nie może pozwolić sobie na dorzucenie do listy płac kolejnej umowy, która zaczynałaby się od zarobków pokroju 50 milionów za rok.
Anthony Slater podkreśla, że Thompson nie pozwoli zaniżać swojej koszykarskiej wartości. Trzeba jednak zauważyć, że strony wciąż mają sporo czasu, by dojść do porozumienia, choć temat ten może odwracać ich uwagę od wydarzeń na parkiecie.
Warriors dali już 33-latkowi do zrozumienia, że chcą kontynuować z nim współpracę, kiedy to oddali Jordana Poole’a do Washington Wizards. Thompson odwdzięcza się podobnymi słowami. Zapytany o swoje zaangażowanie w dalsze współtworzenie sukcesów Warriors odpowiedział następująco:
– Tak, całkowicie. Nie chciałbym być gdziekolwiek indziej. Grać [całą karierę] dla jednej organizacji? To tak rzadkie w jakimkolwiek sporcie. Futbol amerykański, baseball, futbol australijski. Gra dla jednego klubu jest szalona, to coś legendarnego. Nawet Udonis Haslem to zrobił, jest szanowany w Miami. […] Byłem tutaj, zanim powieszono te banery mistrzowskie. W pewien sposób jest to nasze dziecko. Chcesz to celebrować. Jestem szczęściarzem, że mogłem być częścią tej organizacji. Trudno byłoby wyobrazić siebie w innym trykocie – podsumowuje zawodnik.
Klay chce zostać w San Francisco, ale włodarze Warriors muszą mieć się na baczności. Przejaw braku szacunku w postaci np. zbyt niskiej oferty kontraktu może znacząco pogorszyć relacje na linii klub-zawodnik i potencjalnie doprowadzić nawet do rozpadu mistrzowskiego trzonu GSW.