Opera mydlana z udziałem Jamesa Hardena i Philadelphia 76ers to już przeszłość i nikt z zainteresowanych nie tęskni najprawdopodobniej za zamieszaniem, które zostało przez nią wywołane. W rozmowie z Samem Amickiem 34-letni zawodnik wraca jednak wspomnieniami do całej sytuacji i potwierdza, że przedstawiciele klubu obiecali mu maksymalny kontrakt.
James Harden prawdopodobnie zadomowił się już w Los Angeles Clippers, do których trafił po kontrowersyjnej sadze transferowej zapoczątkowanej jeszcze w czerwcu tego roku. Konflikt 34-latka z Darylem Moreyem był wielokrotnie najgorętszym tematem minionego lata w mediach sportowych i wygląda na to, że dla Philadelphia 76ers zakończył się w najlepszy możliwy sposób.
Sixers są obecnie jednym z czołowych zespołów Konferencji Wschodniej, podczas gdy LAC mają problem ze wskoczeniem do czołowej szóstki Zachodu. Z Hardenem w składzie ekipa z Miasta Aniołów odnotowała jak dotąd bilans 6-8, a we wszystkich tych spotkaniach „Brodacz” notował średnio 15,7 punktu, 4,4 zbiórki oraz 6,4 asysty na mecz.
Korzystając z przerwy na rozpoczęcie finałowej fazy turnieju wewnątrz sezonu, Harden zasiadł do rozmowy z Samem Amickiem z The Athletic. Panowie wrócili wspomnieniami do wydarzeń z ostatnich miesięcy, które doprowadziły ostatecznie do transferu 34-latka do Clippers.
– Próbowałem znaleźć się w sytuacji, w której by mi sowicie zapłacono, ale gdzie miałbym też szansę wygrywać na najwyższym poziomie. W ostatnich latach poświęciłem tak wiele – czy to swoją rolę, czy kwestie finansowe – że w tamtym momencie miałem już dość. Chciałem po prostu iść do przodu i wciąż mieć okazję zarobienia pieniędzy i wygrywania – opisuje przyczyny powstania konfliktu zawodnik.
Chwilę później dziennikarz zapytał Hardena wprost, czy przedstawiciele Sixers z Moreyem na czele bezpośrednio obiecali mu ofertę maksymalnego przedłużenia kontraktu. Zawodnik odpowiedział prostym „Max? Tak”.
– Ja i Daryl mieliśmy bardzo dobrą relację. W przeszłości tydzień czy dwa po porażce w play-offach już szukalibyśmy sposobów na wzmocnienie zespołu. „Jak możemy stać się lepsi?” – takie rzeczy działy się przez ponad 10 lat. W tym roku nie było jakiejkolwiek komunikacji. Pomyślałem wtedy „okej, wiem, co się dzieje”. Jestem bardzo inteligentny. Wtedy zacząłem po prostu myśleć „co jest moim kolejnym ruchem, co chcę zrobić?”. Wiem, że koniec końców jest to biznes i tak jak on musi robić to, co jest najlepsze dla organizacji, tak ja muszę robić to, co jest najlepsze dla mnie i mojej rodziny – dodał zawodnik.
Harden nie ukrywa rozczarowania sposobem, w jaki jego relacja z Moreyem legła w gruzach. Duet ten ma za sobą lata wspólnej pracy w Houston Rockets i mało kto – z Hardenem na czele – spodziewał się, że może ostatecznie dojść do takiej sytuacji.
– Całkowicie mnie to zaskoczyło. Patrzyłem na to jak na małżeństwo. Rozmawialiśmy o wszystkim i było między nami sporo rzeczy, o których ludzie nie wiedzieli albo by nie zrozumieli. Jednakże [Morey] zamiast porozmawiać ze mną [o nowym kontrakcie] albo powiedzieć mi „okej James, nie chcemy zaoferować ci tego, ale możemy to” i dialogu o tym, on po prostu mnie zignorował. Okazało się, że nie szanuje mnie tak bardzo, jak myślałem. Nie potrzebujesz takich ludzi. Chodzi tu o złą karmę. Ludzie mieszali moje imię z błotem, ale ci dobrzy zawsze zwyciężają – stwierdził.
Harden dodaje, że nie ma szans, by jego relacja z Darylem Moreyem uległa poprawie, nawet jeżeli bezpośredni konflikt z ich udziałem jest już zakończony.
– Zbyt wiele pieniędzy, zbyt wiele szacunku i zbyt wiele lojalności z mojej strony zostało zatraconych, by znów zwrócić się w tym kierunku. Nie mamy o czym rozmawiać – podsumował Harden.
Przyszłość Hardena stoi pod znakiem zapytania. Obecny rok jest ostatnim na aktualnej umowie zawodnika i nie ma zbyt wielu podstaw, by oczekiwać, że Clippers będą skłonni zaoferować mu maksymalne przedłużenie, którego 34-latek może ponownie oczekiwać. Nawet jeżeli wzorem zeszłego roku zawodnik obniży swoje oczekiwania, to wciąż może być to poza planami i możliwościami LAC.