“Nie będę grał bez udziału publiczności” – takimi słowami skwitował pytanie reportera LeBron James zaledwie kilka dni przed zawieszeniem rozgrywek NBA w marcu ubiegłego roku. Jeszcze tego samego dnia pewna tęga głowa wpadła na trochę szalony i zarazem cwany pomysł.
A co gdyby koszykarze nie wiedzieli, że na hali nie ma fanów?
Setki mikrofonów, 8 kilometrów okablowania, czterech operatorów i jeden mecz do udźwiękowienia. W ten sposób powstała nowatorska technologia, która pozwoliła przynajmniej zasymulować euforię publiczności na pustej arenie NBA w Orlando.
Łukasz Szwonder (Keepthebeat) wraz z Kubą Juchniewiczem (Cactuzz_sound) przygotowali wspólnymi siłami materiał opisujący magię dźwięku, którą wprowadzono w życie w “bańce” w Orlando. Ciekawy temat, którego opisania do tej pory nikt się nie podjął.
Jak wypełnić arenę dźwiękami, których tam nie będzie? Witamy w przyszłości.