Za nami pierwszy rok w NBA Jeremy’ego Sochana. Możemy być umiarkowanie zadowoleni z tego, jak reprezentant Polski przedstawił się najlepszym rozgrywkom na świecie. Wszystko wskazuje na to, że przed nim interesująca kariera. Na razie jednak skupmy się na tym, co San Antonio Spurs czeka już latem.
Skończyły się czasy, w których San Antonio Spurs rozdawali w Zachodniej Konferencji karty. Od kilku lat zespół prowadzony przez trenera Gregga Popovicha jest w głębokiej przebudowie. Jednym z jej elementów było dołączenie do rotacji Jeremy’ego Sochana z 9. numerem zeszłorocznego draftu. Reprezentant Polski w swoim pierwszym sezonie na parkietach najlepszej ligi świata rozegrał 56 meczów i notował na swoje konto średnio 11 punktów, 5,3 zbiórki i 2,5 asysty trafiając 45,3% z gry. Opuścił końcówkę sezonu z powodu problemów z kolanem, ale te rzekomo nie wpłyną na jego gotowość do gry w kolejnych rozgrywkach.
Wkrótce loteria draftu i ona będzie miała znaczący wpływ na to, jak Spurs będą działać latem. Jeżeli przypadnie im “jedynka” (14% szans), wybiorą Victora Wembanyamę, co może ustawić im przyszłość nie na kilka, a nawet kilkanaście kolejnych lat. Od 2020 Spurs ani razu nie zagrali w play-offach. Mimo to Popowi nadal się chce. Znalazł radość w uczeniu młodych koszykarzy koszykarskich podstaw, bo zawsze wychodził z założenia, że tylko w ten sposób mogą stać się prawdziwymi profesjonalistami. W gruncie rzeczy może odejść w każdym momencie.
SAS skończyli sezon z bilansem 22-60. W trakcie przehandlowali Jakoba Poeltla i Josha Richardsona, pogłębiając proces, w jakim znajdują się od kilku lat. Gdy po raz ostatni mieli tak marny bilans, to w drafcie wybrali Tima Duncana i ułożyli sobie życie na kolejne dwie dekady zdobywając po drodze pięć tytułów. Biorąc pod uwagę fakt, że w ostatnich latach bardzo trudno było przewidzieć działania Spurs, off-season w Teksasie będzie interesujące. Jeremy Sochan, Keldon Johnson oraz Devin Vassell to gracze teoretycznie nietykalni. Ten ostatni może otrzymać przedłużenie swojego debiutanckiego kontraktu.
W zeszłym sezonie z powodu problemów ze zdrowiem (uraz lewego kolana) rozegrał tylko 38 meczów, ale notował średnio 18,5 punktu, 3,9 zbiórki i 3,6 asysty trafiając 43,9% z gry oraz 38,7% za trzy. Malaki Branham, Blake Wesley oraz Charles Bassey to młodzi gracze potrzebujący czasu na rozwój i każdy z nich powinien rozpocząć kolejny sezon w koszulce Spurs. Najwięcej potencjału przejawiał Branham, który rozegrał kilka imponujących meczów, gdy musiał łatać dziury w pierwszej piątce z powodu urazów kolegów.
Doug McDermott i Devonte’ Graham to kandydaci do transferu (obaj mają zagwarantowane umowy), z kolei Zach Collins ma być wyjściowym centrem, o czym trener Popovich powiedział zaraz po zakończeniu sezonu. Collins na sezon 2022/23 ma zagwarantowany kontrakt za 7,7 miliona dolarów. Natomiast Tre Jones będzie zastrzeżonym wolnym agentem. Rozgrywający pokazał się w poprzednich rozgrywkach z dobrej strony i wiele wskazuje na to, że SAS będą chcieli zostawić go w składzie. Wszystko zależy od tego czy i jakie Jones otrzyma oferty. Spurs będą mieli 48 godzin na wyrównanie. Trudno ocenić jego wartość, bo jest niską jedynką bez rzutu za trzy.
Romeo Langford może otrzymać od Spurs ofertę kwalifikacyjną. Istnieje jednak duża szansa, że zostanie po prostu odesłany na rynek wolnych agentów. Optymistyczny scenariusz zakłada, że Spurs będą mieli około 29 milionów dolarów miejsca w salary-cap i 7,6 miliona dolarów z wyjątków. Nie będą polować na poważne nazwiska z rynku wolnych agentów, ale mogą być zainteresowani takimi zawodnikami jak Max Struss czy P.J. Washington. Ten drugi będzie zastrzeżonym wolnym graczem, jeśli otrzyma od Charlotte Hornets ofertę kwalifikacyjną.
Poza wyborem z czołówki draftu, który poznamy po loterii, Spurs będą dysponować jeszcze dwoma pickami w nadchodzącej selekcji – 32 oraz 44. Nie wszystkie trzy muszą od razu do drużyny dołączyć, ale Spurs nie boją się włączać do rotacji sezonu regularnego młodych graczy wybranych w drafcie. Robią to zamiast odsyłania ich do G-League lub wypuszczania za ocean. Niewykluczone, że miejsce dla nich zrobią Keita Bates-Diop i Gorgui Dieng, czyli dwójka niezastrzeżonych wolnych agentów. Ich przyszłość w NBA stoi pod znakiem zapytania.
Spurs mają jeszcze Dominicka Barlowa i Juliana Champagnie na kontraktach two-way, czyli łączących zawodnika zarówno z zespołem NBA, jak i satelicką drużyną G-League. Trudno powiedzieć, jakie Spurs mają wobec tej dwójki plany. Zatem pola do działania jest naprawdę sporo. Jeremy Sochan nie musi się o nic martwić. Jego lato powinno być spokojne. Pozostaje mu się skupić wyłącznie na dalszym rozwoju i mamy nadzieję, że również na grze dla drużyny narodowej, ale co do tego nie mamy jeszcze stuprocentowej pewności.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET