Jeden z liderów Dallas Mavericks przechodził w swojej karierze przez różne etapy. Po tym, gdy zdobył w mistrzostwo z Cleveland Cavaliers, jego podejście zaczęło się zmieniać, miało bardziej buntowniczy charakter, co przejawiało się w dziwnych zachowaniach. Gdy Irving wraca do tego wspomnieniami, zdaje sobie sprawę, że robił rzeczy, jakich nie powinien.
Kyrie Irving rozegrał dla Boston Celtics dwa sezony. W 2018 roku, bezrefleksyjnie obiecał kibicom, że jeśli naprawdę chcą go dalej oglądać w koszulce ich ulubionego zespołu, to z ochotą podpisze w Bostonie przedłużenie kontraktu. Tak się jednak nie stało i rok później Irving grał już na Brooklynie razem z Kevinem Durantem. Każdy kolejny powrót Kyriego do Bostonu, w ramach rywalizacji play-off, kończył się skandalem. Albo deptał logo C’s, albo pokazywał ludziom środkowy palec, co miało miejsce podczas jego ostatniej serii w TD Garden.
– Obecnie lepiej radzę sobie z emocjami i mam większą świadomość tego, co mnie czeka – mówi Irving. Zawodnik Dallas Mavericks zdaje sobie sprawę, że kibice w Bostonie będą chcieli go za wszelką cenę wyprowadzić z równowagi, nawet stosując ciosy poniżej pasa. – Nazywamy to animozjami, nazywamy to nienawiścią i wiem, że w Bostonie będzie piekło. […] Jednak ja sam podczas mojej ostatniej wizyty tutaj, nie w sezonie regularnym tylko w play-offach, nie zaprezentowałem się z najlepszej strony – dodał.
– Straciłem nad sobą kontrolę pokazując ludziom środkowy palec. To nie było najlepsze odbicie tego, kim naprawdę jestem – kontynuuje Irving, który za wszelką cenę stara się nam przekazać, że jest już zupełnie innym człowiekiem, bardziej dojrzałym w swoich reakcjach. – Nie chcę, by rywalizacja na wysokim poziomie odbywała się w ten sposób i nie chcę, by kolejne pokolenia brały ze mnie taki przykład. Chodzi o to, by w takim środowisku kontrolować swoje emocje, bez względu na to, co ludzie do ciebie krzyczą – mówił dalej.
Wówczas Irving był prowokowany m.in. przez kibiców próbujących rzucać w niego butelkami. Nie pomagał mu fakt, że na Brooklynie czuł się pozbawiony wsparcia swojego klubu. Teraz zawodnik jest w zupełnie innym miejscu. Na każdym kroku podkreśla, że w Dallas może w końcu oddychać pełną piersią. U boku Luki Doncicia stanie do walki o swoje drugie mistrzostwo w karierze. – Myślę, o tej całej sytuacji jak o “Gladiatorze”, który musi zdobyć uznanie wśród widzów. Zawsze dobrze jest słuchać ciszy w TD Garden, gdy dobrze grasz. Potrafią tam docenić wielką koszykówkę – zakończył.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET
Wielka zapowiedź finału NBA!