Po rozczarowującym, zakończonym bilansem 19-63 poprzednim sezonie, w obecnym Charlotte Hornets ponownie mają problem ze złapaniem właściwego rytmu, rozpoczynając obecne rozgrywki od wyniku 3-6. W czasie, gdy zespół szuka stabilizacji, wciąż pojawiają się pytania, czy LaMelo Ball – obecnie będący poza grą z powodu kontuzji kostki – potrafi rozwinąć swoją grę i przyjąć bardziej dojrzały styl, który pomógłby wyciągnąć Szerszenie z trwających kłopotów.
Minionej nocy Charlotte Hornets doznali już szóstej porażki w obecnej kampanii, przegrywając z Miami Heat 108:126. Można wręcz zaryzykować tezę, że mecz rozstrzygnął się już w pierwszej kwarcie, w której podopieczni Erika Spoelstry zdobyli aż 53 punkty – przy 33 przeciwników – tym samym ustanawiając klubowy rekord pod względem liczby „oczek” zdobytych w jednej odsłonie (poprzednio – 48 rzucone 2 marca 1989 roku przeciwko New York Knicks) i uzyskując drugi najlepszy rezultat w historii NBA. Tu liderem wciąż są Golden State Warriors, którzy 9 kwietnia 2023 w pierwszej kwarcie starcia z Portland Trail Blazers rzucili aż 55 punktów.
Wprawdzie druga odsłona meczu padła już łupem Hornets (36:19), to jednak w dalszej fazie Heat powiększyli prowadzenie, odnosząc zwycięstwo. To był kolejny kiepski mecz w wykonaniu graczy z Charlotte, których nie tłumaczy nawet osłabienie brakiem Collina Sextona, Brandona Millera czy LaMelo Balla. Szczególnie absencja tego ostatniego wbrew pozorom niekoniecznie jest osłabieniem drużyny. Wprawdzie rozgrywający Hornets w najlepszej formie potrafi prezentować się z efektownej strony, ale niejednokrotnie zarzucano mu, że przedkłada skuteczność ponad efektowność, przez co jego zespół nie może stać się zdolny choćby do walki o fazę play-off.
Doszło nawet do tego, że pewien anonimowy skaut z NBA zdecydował się poddać w wątpliwość etykę pracy 24-latka. Cytowany przez Tima Bontempsa i Briana Windhorsta z ESPN, stwierdził, że najmłodszy z braci Ball „nie traktuje koszykówki wystarczająco poważnie.”
– Tak, nie można mu odmówić talentu, ale nie traktuje koszykówki wystarczająco poważnie. Mając go za lidera, trudno zbudować zespół, który wygrywa, ze względu na jego styl gry i swobodę, jaką sam sobie daje na boisku… Czy ktoś byłby gotów na niego postawić? Oczywiście. Ale Charlotte nie zamierza oddać go za czapkę gruszek – powiedział rzeczony skaut.
Trudno odmówić mu racji. 24-letni LaMelo rzeczywiście prezentuje bardzo kontrowersyjny styl gry. Oddaje rzuty z dystansu jakby jutra miało nie być (w tym sezonie średnio 10 prób na spotkanie), często popisuje się efektownymi zagraniami i nierzadko traci piłkę, próbując podań rodem z NBA Top 10. Wprawdzie jego statystyki wciąż prezentują się imponująco – 23,3 punktu, 7,8 zbiórki i 9,8 asysty na mecz – nie oddają one w pełni całego obrazu tego, jak naprawdę wygląda gra Balla.
Oczywiście nie ma nic złego w graniu z pewnością siebie i stylem, ale nie można zapominać o najważniejszym – w koszykówce, jak właściwie w każdej dyscyplinie sportu, chodzi o wygrywanie meczów. Nie jest tajemnicą, że od momentu wyboru właśnie LaMelo z trzecim numerem draftu w 2020 roku, Hornets nawet nie powąchali fazy play-off. Tu jednak wina nie leży tylko po stronie samego zawodnika.
Po pierwsze – Charlotte przez długi czas nie otoczyło swojego rozgrywającego zawodnikami, którzy mogliby pomóc zespołowi wejść na wyższy poziom. Wygląda jednak na to, że akurat ta kwestia powoli zaczyna się zmieniać. Młody trzon zespołu, składający się z Millera, Balla i wybranego w tegorocznym naborze Kona Knueppela wygląda obiecująco w kontekście przyszłości. Takie pogłoski krążyły jednak już kilka lat temu, ale rzeczywistość nie wygląda aż tak różowo. Tu bowiem w grę wchodzi drugi aspekt.
No właśnie – zdrowie. W całej swojej karierze LaMelo tylko raz rozegrał więcej niż 51 meczów w sezonie. Złamanie kostki ograniczyło jego występy do 36 w rozgrywkach 2022-23, a gdy powróciły rok później – zagrał zaledwie w 22 spotkaniach. W poprzedniej kampanii urazy kostki i nadgarstka sprawiły, że po 47 meczach musiał zakończyć sezon. Temat zdrowia powraca też obecnie – 24-latek opuścił już trzy z dziewięciu starć Hornets.
Mimo tej dość obszernej kartoteki medycznej, w 2023 roku klub zdecydował się na ogromne zobowiązanie finansowe, podpisując z zawodnikiem pięcioletnie przedłużenie kontraktu o wartości blisko 204 milionów dolarów. Rzecz w tym, że jeśli gwiazdor Charlotte znów będzie więcej się leczył niż grał, a drużyna nie zacznie regularnie wygrywać, niewykluczone, że klub może rozważyć wymianę. W końcu, mimo swoich ewidentnych niedoskonałości, Ball wciąż jest postrzegany jako wartościowy zawodnik.
– On wciąż nie wie, kim jest. Ale myślę, że można usprawiedliwić inwestowanie w jego talent. Jeśli zapytałbyś mnie, co by było, gdyby Trae [Young], Ja [Morant] i LaMelo trafili jutro na rynek transferowy, myślę, że LaMelo cieszyłby się największym zainteresowaniem. Ale to na razie czysto hipotetyczne – zasugerował jeden ze skautów Konferencji Zachodniej.
Pytanie, czy taka opcja realnie wchodzi w grę. Decydując się na taki ruch, Hornets nie tylko straciliby zawodnika na poziomie All-Star, będącego twarzą ich organizacji, ale także musieliby zapłacić mu za odejście, ponieważ jego już i tak sowity (prawie 38 milionów dolarów tylko za sezon 2025-26) kontrakt zawiera klauzulę 15% podwyżki w przypadku transferu. Jeśli jednak Ball nie weźmie się za siebie i nie pokaże, że może dorosnąć do roli lidera zespołu, to zdecydowanie nie da się wykluczyć scenariusza, w którym odchodzi z drużyny.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!










