Na dziewięć meczów przed końcem sezonu regularnego Charlotte Hornets są w trójce najsłabszych drużyn NBA. Nic nie wskazuje na to, że drużyna, której właścicielem jeszcze niedawno był sam Michael Jordan, miała poszybować w górę tabeli Konferencji Wschodniej. Chcąc jednak jeszcze zwiększyć szanse w loterii draftu postanowiono, że wcześniejsze wolne dostanie największa gwiazda drużyny, LaMelo Ball.
Jak poinformowali w piątek Charlotte Hornets, ich zawodnik nie zagra już w tym sezonie, ponieważ w międzyczasie podda się dwóm drobnym operacjom – prawej kostki i nadgarstka. Wbrew pozorom to nie jest tylko wymówka, by obecność rozgrywającego chyba najlepszy sezon w karierze LaMelo Balla nie poprawiła wyników drużyny. Rzecz w tym, że 23 latek od końcówki stycznia grał z kontuzją kostki. Dopiero po konsultacji z lekarzami drużyny i dodatkowymi, niezależnymi specjalistami, obie strony doszły do wniosku, że wycofanie go z gry będzie najlepszą możliwą decyzją, by mógł w pełni odzyskać siły przed rozpoczęciem kolejnych rozgrywek.
Trudno się temu dziwić, skoro w żadnym – licząc z obecnym – z trzech ostatnich sezonów w NBA Ball nie zaliczył nawet 50 występów. Powodem były, rzecz jasna, problemy zdrowotne, a przede wszystkim nawracający uraz kostki. To już drugi rok z rzędu, gdy Hornets musieli zakończyć sezon swojego gwiazdora jeszcze przed końcem marca. Szkoda, bowiem indywidualnie trwające rozgrywki pod względem czysto statystycznym były jednymi z najlepszych w jego dotychczasowej karierze – w 47 meczach notował średnio 25,2 punktu, 4,9 zbiórki, 7,4 asysty i 1,1 przechwytu.
Obecna sytuacja każe jednak zastanawiać się nad przyszłością LaMelo w Charlotte. Syn kontrowersyjnego LaVara Balla miał w zamierzeniu być twarzą organizacji, co nie jest jeszcze wykluczone, jednak jego podatność na kontuzje może sprawić, że wiara w zawodnika wyparuje i w konsekwencji zapadnie trudnia decyzja o wymienieniu go. Wprawdzie jeszcze niedawno Tim Bontemps z ESPN pisał, że „nie ma takiej opcji”, ale transakcji z udziałem Luki Doncicia i Anthony’ego Davisa też nikt się nie spodziewał. Pamiętajmy, że Hornets nie dostali się do play-offów w żadnym z dziewięciu ostatnich sezonów, co obecnie jest „najlepszym” wynikiem w całej NBA. Być może więc trzeba będzie zastosować środki, o których do niedawna nawet się nie śniło.
Wszystko zapewne okaże się w trakcie najbliższego offseasonu. Najpierw jednak cała uwaga skupi się na tegorocznym naborze. Nawet jeżeli Szerszeniom nie uda się sięgnąć po Coopera Flagga, ściągnięcie Ace’a Baileya, Dylana Harpera czy znanego polskim kibicom VJ’a Edgecombe’a też powinno się obronić. Obecna klasa draftu obfituje w talenty znacznie bardziej, niż poprzednia, więc każdy z wymienionej trójki mógłby w przyszłości stworzyć podwaliny pod przebudowę drużyny obok Balla i Brandona Millera.
Problem w tym czy zwłaszcza ten pierwszy będzie w stanie wreszcie pokonać nawracające zdrowotne perypetie. W Charlotte mogą mieć już dość czekania na to, co przyniesie nowy sezon. Z drugiej jednak strony, LaMelo ma dopiero 23 lata i trudno nie zdawać sobie sprawy, że zawodnicy o takim zestawie umiejętności, szczególnie w ofensywie, nie rosną na drzewach. Utrzymanie go w składzie wciąż może zaprocentować na przyszłość, nawet jeśli to zajmie jeszcze trochę czasu.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!