Swój pierwszy trening w barwach Boston Celtics za sobą ma już Jrue Holiday. Rozgrywający w niedzielę został wytransferowany przez Portland Trail Blazers do Beantown zaledwie kilka dni po tym, jak wziął udział w transferze Damiana Lillarda. Teraz w rozmowie z mediami 33-latek podziękował Blazers za to, jak bez żadnego problemu znaleziono mu nowy dom i miejsce, do którego chciał trafić. W przeciwieństwie do… Lillarda.
– Portland zachowało się świetnie. GM Joe Cronin odwalił kawał znakomitej roboty, jeśli chodzi o komunikację i to, co ja sam chciałbym dalej zrobić. Współpraca z nim była bardzo łatwa. Nie było żadnych zakłóceń. To on sprawił, że transfer do Celtics był możliwy – oznajmił Holiday na środowej konferencji powitalnej w Bostonie.
Rozgrywający był zainteresowany grą dla Celtics i gdy przedstawił Blazers krótką listę zespołów NBA, do których chciałby trafić, to ci zrobili bardzo dużo, aby rzeczywiście wysłać Holidaya w preferowanym przez niego kierunku. To zupełnie inna postawa niż w przypadku Lillarda, który ostatecznie nie doprosił się o transfer do Miami Heat, choć wylądował przynajmniej w Milwaukee, które było dla niego tylko i aż opcją rezerwową.
Bardzo zadowolony z takiego obrotu spraw jest niewątpliwie Brad Stevens. Generalny menedżer Celtics skorzystał bowiem z okazji i ściągnął do Bostonu zawodnika, którego od dawna chciał mieć u siebie w zespole. To dlatego Stevens niemal przez całą konferencję prasową w środę uśmiechał się od ucha do ucha, słuchając m.in. wypowiedzi Holidaya na temat bostońskich kibiców, chęci gry dla Celtics czy wreszcie szans na mistrzostwo.
– To było spore zawirowanie. Uważam jednak, że przyjście tutaj daje mi największą szansę na zwycięstwo. Jestem tutaj przede wszystkim po to, by pomóc wnieść drużynę na wyższy poziom i zostać mistrzem – stwierdził Holiday.