New York Knicks nie ustają w poszukiwaniach następcy zwolnionego niedawno Toma Thibodeau. Właściwie dzień w dzień padają nazwiska kandydatów, z którymi władze ekipy z Wielkiego Jabłka chciałyby przynajmniej porozmawiać, lecz – przynajmniej według oficjalnej wersji – większość tego typu próśb jest odrzucana przez organizacje, w której pracują. W tym kontekście padły już nazwiska Jasona Kidda, Quina Snydera, Billy’ego Donovana, Chrisa Fincha czy Ime Udoki. Być może jednak „czarnym koniem” w wyścigu o posadę szkoleniowca Knicks będzie ktoś na pierwszy rzut oka nieoczywisty?
Jeżeli rzeczywiście prawdziwe są informacje o odrzucanych możliwościach nawiązania choćby rozmowy z najbardziej pożądanymi kandydatami, o czym pisaliśmy już na przykład w tym miejscu, New York Knicks będą mieli poważny problem. Niewykluczone, że zostaną zmuszeni po sięgnięcie po kogoś obecnie bezrobotnego, jak Michael Malone czy Taylor Jenkins, ewentualnie któregoś ze starych znajomych. Pojawiały się już pogłoski o możliwym powrocie Jeffa Van Gundy’ego, jednak bardziej prawdopodobną opcją może się okazać inne nazwisko.
Jak poinformował w środę Ian Begley ze SportsNet New York podczas występu w podcaście „Knicks Film School”, jako „czarny koń” w wyścigu o schedę po zwolnionym Tomie Thibodeau wymieniany jest trener, który swego czasu już pracował w Knicks, Mike Woodson. Według informacji Begleya władze organizacji, powołując się na dobre relacje doświadczonego szkoleniowca z właścicielem, Jamesem Dolanem, prezydentem klubu, Leonem Rose’em i jednym z działaczy, Williamem Wesleyem, zamierzają „przynajmniej z nim porozmawiać”.
67-latek pełnił już funkcję głównego trenera NYK w latach 2012-14, gdy gwiazdami zespołu byli Carmelo Anthony i Amar’e Stoudemire. W 2013 roku Knicks pod jego wodzą triumfowali w swojej dywizji i po raz pierwszy od 2000 roku wygrali serię w fazie play-off, pokonując 4-2 Boston Celtics, lecz w kolejnej rudzie lepsi w takim samym stosunku okazali się… Indiana Pacers. Niestety, już rok później Woodson został zwolniony w atmosferze licznych doniesień sugerujących, że nie dogadywał się z wieloma zawodnikami. Ktoś jeszcze ma deja vu?
Co ciekawe, to nie pierwszy raz gdy władze Knicks były zainteresowane potencjalnym powrotem swojego byłego pracownika. W 2018 roku Adrian Wojnarowski donosił, że dostali zgodę na rozmowę z ówczesnym asystentem w sztabie Los Angeles Clippers. Wówczas jednak zdecydowano się na Davida Fizdale’a, który podpisał z organizacją czteroletni kontrakt, by w grudniu 2019 roku wylecieć z drużyny po tym, jak ta na początek sezonu zanotowała koszmarny bilans 4-18.
Woodson był również jednym z kandydatów do objęcia posady trenerskiej w Nowym Jorku w 2020 roku, obok Kenny’ego Atkinsona, ówczesnego tymczasowego trenera, Mike’a Millera i… Thibodeau. Pracę ostatecznie otrzymał ten ostatni, zaś 62-latek został zatrudniony w roli jego asystenta. Nie popracował jednak długo w tej roli, ponieważ gdy otrzymał ofertę pracy jako główny trener Indiana Hoosiers, drużyny ze swojej alma mater, długo się nie zastanawiał. Jak sam swego czasu przyznał: – Nigdy nie opuściłbym Knicks dla jakiejkolwiek innej pracy – chyba żeby zadzwonili do mnie z Indiany.
Po czterech latach spędzonych w koszykówce uczelnianej i dwóch awansach do turnieju NCAA, Wodson zdecydował się jednak zrezygnować ze stanowiska i objął posadę głównego asystenta trenera w sztabie Sacramento Kings. Nie można jednak wykluczyć, że jeśli dostałby telefon z Nowego Jorku, mógłby zmienić zdanie.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!
Wspieraj PROBASKET
