Czy będziemy mieli kolejny już super-zespół w drużynie z South Beach? Wróbelki ćwierkają, że Miami Heat przystąpili do rozmów z Houston Rockets w sprawie Jamesa Hardena. Zawodnik kilka dni temu poinformował generalnego menadżera swojej drużyny o gotowości na taki krok.
Rafael Stone, generalny menadżer Houston Rockets, nie znalazł dla Jamesa Hardena idealnego scenariusza, którym były przenosiny zawodnika do Brooklyn Nets. Strony rzekomo rozmawiały, lecz nie znalazłby punktu zaczepienia. Wtedy zawodnik postanowił zainterweniować i dołączył do swojej listy życzeń Philadelphię 76ers, Milwaukee Bucks oraz Miami Heat. Każda z tych drużyn dostała więc szansę na zaprezentowanie swoich ofert.
Według ostatnich doniesień, z przedstawieniem własnej nie ociąga się Pat Riley – sternik mistrzów wschodniej konferencji. Pojawiły się głosy, że Heat są gotowi poświęcić za Hardena swoje złote dziecko – Tylera Herro. Dobra forma młodego strzelca w minionych rozgrywkach spowodowała, że stał się on centralnym punktem w planach na przyszłość zespołu. Problem jednak polega na tym, że pozyskanie Hardena wymaga pewnych poświęceń.
Zatem Herro miałby zostać odesłany do Houston w konkretnym pakiecie. Do niego Heat zapewne dołożyliby jeszcze kilka wyborów w drafcie, bo na tym rzekomo Rockets zależy najbardziej. W ten sposób na Florydzie powstałby tercet Harden – Butler – Adebayo, który w teorii zwiększyłby szansę Heat na walkę o mistrzostw. Z drugiej jednak strony, czy były MVP ligi na pewno pasowałby do wysublimowanej kultury gry nowej drużyny?
Poprzedni sezon pokazał, że to Jimmy Butler jest samcem alfa w Miami. Tymczasem Harden swoim stylem mógłby zdominować wiele posiadań, co nie idzie w parze z zespołową koszykówka Heat. Nagle trener Erik Spoelstra zostałby postawiony przed ogromnym dylematem. Harden to fantastyczny strzelec, ale do tej pory pracował głównie sam, więc domaga się piłki w rękach. Jego talent jest niezaprzeczalny, ale… na dwoje babka wróżyła. Heat muszą pozostać ostrożni.