– Nie mogłem zrobić pierwszego kroku, by wjechać pod kosz – mówił James Harden po czwartym meczu serii z Oklahomą City Thunder. Houston Rockets spotkanie wygrali, ale lider drużyny był poza swoim naturalnym rytmem notując tylko 16 punktów. Okazuje się, że Harden wyszedł na parkiet z urazem kostki.
Zaraz po zwycięstwie, James Harden w rozmowie z dziennikarzami zdradził, że w meczu numer trzy serii, czyli pierwszym w Chesapeake Energy Arena – doznał kontuzji kostki, która w dużym stopniu ograniczyła jego grę na koźle. Houston Rockets zdecydowali się skorzystać ze swojego najlepszego zawodnika, mimo iż istniało ryzyko pogorszenia urazu. Kontuzja ostatecznie mocno odbiła się na postawie zawodnika. Skończył mecz z 5/16 FG i zaledwie 16 punktami.
Otrzymał jednak pomoc swoich kolegów, zwłaszcza Nene Hilario oraz strzelców – Louisa Williamsa i Erica Gordona. Rockets na starcie numer pięć wracają do Toyota Center, gdzie będą mieli okazję przypieczętować awans do drugiej rundy play-offów. Jak natomiast wygląda sprawa z kostką Hardena? Mimo kilku dni na podleczenie kontuzji, ból nadal może występować, dlatego tak ważne dla Rakiet będzie zakończenie serii w pięciu meczach. To zapewniłoby Jamesowi więcej dni na rekonwalescencję przed kolejną fazą play-offs.
W ewentualnej drugiej rundzie drużyna Mike’a D’Antoniego zmierzyłaby się z San Antonio Spurs lub Memphis Grizzlies. – Nie jest łatwo, ale nie szukamy wymówek – mówi Harden. – Przez cały sezon budowałem swoje zaufanie do kolegów. Po prostu musimy wyjść i wykonać nasze zadanie. Dzisiaj chłopaki spisali się świetnie – dodał Harden zaraz po meczu. Problem z kostką odbija się przede wszystkim na jego głównej przewadze – czyli pierwszym kroku i wejściu pod obręcz.
W trakcie sezonu regularnego, Harden opuścił jeden mecz i to nie z powodu urazu, a przez grypę. Jednak w rywalizacji z Russellem Westbrookiem, ma przewagę w postaci drużyny, która potrafi radzić sobie bez niego na parkiecie. Mówił o tym m.in. Eric Gordon. – Mamy wystarczająco dużo dobrych graczy, by wykonać zadanie. Nigdy nie będziemy opierali się tylko na jednym zawodniku – dodał, poniekąd wbijając szpilę w to, jak do walki w sezonie i w play-offach podeszli rywale z Oklahomy. Mecz nr 5 już kolejnej nocy o 2:00.
fot. Keith Allison, Creative Commons
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET