Fani Philadelphia 76ers po raz kolejny pokazali, że tak łatwo nie zapominają sytuacji, które ktoś wyrządził ich klubowi w przeszłości. Ben Simmons, który zdecydował się ostatecznie na przyjazd wraz z nowym zespołem do Filadelfii, został gromko przywitany przez miejscowych kibiców.
Ben Simmons po raz ostatni przed publicznością 76ers zaprezentował się w pamiętnych zeszłorocznych Play-offach. Grając jeszcze dla ekipy z Filadelfii, nie zwykł wspomagać swoich kolegów z ławki, a na palcach jednej ręki możemy policzyć ilość treningów zespołowych, na których pojawił się młody rozgrywający. Stąd też tej nocy kibice ze wschodniego wybrzeża mieli praktycznie pierwszą szansę na pokazanie, co myślą o zachowaniu Simmonsa w ostatnich miesiącach.
Zgodnie z przewidywaniami za trybunach rozległy się głośne gwizdy, gdy Ben10 pojawił się wraz z kolegami na drużynowej rozgrzewce. Wydaje się, że zrobiły one na zawodniku duże wrażenie, ze względu na fakt, że przez kilka minut mimo spacerów w pobliżu kosza, przybijania „piątek” i podawania piłek kolegom z drużyny 25-latek nie oddał nawet jednego własnego rzutu. – To duży chłopak, poradzi sobie – mówił jeszcze wczoraj trener Steve Nash.
Kibice niepozostali dłużni swojemu byłemu rozgrywającemu także w następnych minutach. Gdy ten wreszcie zapakował piłkę do kosza, z trybun rozległy się gromkie brawa i okrzyki zachwytu, które były aluzją do pamiętnego meczu z Hawks, gdy w Simmons zdecydował się na podanie zamiast zdobycia łatwych punktów.
Świadkami braw byliśmy także w trakcie meczu, kiedy Simmonsa postanowił podać kolegom z boiska „martwą” piłkę, która znalazła się w jego zasięgu.
Nie zabrakło także dość dziwnych ekspresji swojego nastawienia do zawodnika.