Wpływ Stephena Curry’ego na koszykówkę widać gołym okiem. Nowe pokolenia koszykarzy wzorują się na liderze Golden State Warriors, bowiem ten porywa tłumy spektakularnymi rzutami i swoją zaraźliwą osobowością. C.J. McCollum dostrzega zalety i wady trendu ustalonego przez Stepha.
Grupa, która od lat krytykuje Stephena Curry’ego za sposób, w jaki inspiruje młodzież, opiera swoje argumenty na złych wzorcach, które mają bić z postawy zawodnika. Utarło się bowiem, że na drodze koszykarskiego rozwoju adepci najpierw mają wypracować podstawy, a dopiero potem coraz mocniej odkrywać swój talent. Tymczasem wpływ Curry’ego spowodował, że młode pokolenia zaczynają swoją przygodę z koszykówką od rzucania z dystansu, co rodzi dla trenerów konkretny problem.
C.J. McCollum zabrał w tej sprawie głos przy okazji ostatniego odcinka podcastu “Pull Up with CJ McCollum”. Zawodnik Portland Trail Blazers po meczu, w którym Currry rzucił Oklahomie City Thunder 49 punktów nazwał go “best pure scorer” w NBA. W wolnym tłumaczeniu oznacza to mniej więcej tyle, że z grupy tych, którzy specjalizują się wyłącznie w zdobywaniu punktów, Curry w opinii McColluma na ten moment nie ma konkurencji.
– Odmienił grę na lepsze, ale… odmienił także grę na gorsze – twierdzi McCollum. Skąd wynika ten dysonans? – Wiele dzieciaków stara się odtworzyć to, co robi Steph. Dla niektórych jest to zwyczajnie niemożliwe. Najpierw musisz zbudować swoją grę i nad nią pracować – dodaje powtarzając to, o czym mówią najwięksi krytycy stylu Curry’ego. Niewykluczone, że pewnego dnia zobaczymy gracza, którego styl będzie imitacją stylu Stepha, ale czy komukolwiek uda się go odtworzyć?
– To magik, cały czas musisz mieć na niego oko. Robi te rzeczy, a ty potem się zastanawiasz, jak to jest w ogóle możliwe – kontynuuje McCcollum. Dzieciaki chcą być jak Curry, bo Curry stał się częścią popkultury. Jego rzuty z 9 metrów są jak viral, który bardzo mocno wpływa na wyobraźnie. To z jednej strony błogosławieństwo, a z drugiej przekleństwo, lecz zawodnik Golden State Warriors zawsze pozostał wierny pracy, którą musiał wykonać, by do tego punktu dotrzeć.