Greggowi Popovichowi brakuje jednej wygranej od napisania wielkiej historii NBA. Szkoleniowiec San Antonio Spurs pokonał poprzedniej nocy Los Angeles Lakers, wyrównując tym samym osiagnięcie Dona Nelsona. Kolejna wygrana zapisze się w historii ligi na bardzo długo.
W ostatnim czasie San Antonio Spurs mieli problem z wygrywaniem, dlatego Gregg Popovich musiał cierpliwie czekać. Poprzedniej nocy SAS grali na własnym parkiecie z Los Angeles Lakers. W składzie gości zabrakło LeBrona Jamesa, co otworzyło przed Spurs szansę. Ostatecznie zespół z Teksasu pokonał rywala 117:110, a to oznacza, że Pop dobił do legendarnego trenera Dona Nelsona w liczbie wygranych meczów.
Obaj panowie mają 1335 zwycięstw na swoim koncie, więc trener Spurs jest o krok od absolutnie historycznego osiągnięcia. Jak podał Associated Press, Popovich zaraz po meczu z Lakers nie miał zamiaru rozmawiać z dziennikarzami o wyrównaniu rekordu. Niewykluczone, że zabierze na ten temat kilka słów, gdy uda mu się Nelsona przebić, a to jest zapewne kwestią czasu. – Znacie Popa, on nie bardzo przywiązuje wagę do takich rzeczy – mówił Jakob Poeltl.
– Nie sądzę, że o tym wspomni przy kolejnym zwycięstwie. Taki już jest – dodaje Austriak. Szansę na przebicie osiągnięcia Nelsona Pop dostanie w środowym meczu z Toronto Raptors. Mecz odbędzie się w AT&T Arena, więc możemy się spodziewać, że ewentualne zwycięstwo Popa zostanie potraktowane “specjalnie” zarówno przez Spurs, jak i przez kibiców zebranych na trybunach. Wszystkie te wygrane Pop odnotował jako coach SAS.
W międzyczasie zdobył z zespołem pięć tytułów mistrzowskich. Obecnie zespół utknął na etapie przebudowy, ale Spurs starają się podejść do sprawy bardzo racjonalnie. Mają młodego lidera w osobie Dejounte Murraya i próbują raz jeszcze zrobić to, co zrobili w latach 90., gdy głównie na podstawie wyborów w drafcie zbudowali zespół, który liczył się w walce o mistrzostwo przez kolejnych kilkanaście lat.