Gdy trafił do Golden State Warriors, chciał znaleźć swoje miejsce obok Stephena Curry’ego, Klaya Thompsona i Draymonda Greena. On cały czas ścigał swój pierścień. Jednak po finałach sezonu 2016/2017, w Kevinie Durancie nastąpiła nieodwracalna zmiana, której nie dało się przeoczyć.
Draymond Green lubi opowiadać, jest gawędziarzem. Dziennikarze i twórcy podcastów skrzętnie z tego korzystają i bardzo często próbują wyciągnąć od zawodnika ciekawe historie z przeszłości oraz jego spojrzenie na różne sprawy. Wcześniej w tym roku udało się namówić Greena do zwierzeń na temat najlepszych lat Golden State Warriors, czyli mistrzostw zdobywanych ze Stephenem Currym, Klayem Thompsonem i Kevinem Durantem w składzie. Szczególnie ciekawie Dray wypowiadał się na temat zmiany, jaka zaszła w KD po finałach 2017.
W rozmowie z Mattem Barnesem i Stephenem Jacksonem – gospodarzami podcast “All The Smoke”, Draymond przedstawił bardzo interesującą perspektywę. – W mojej opinii wyciągnął z LeBrona wszystko co najlepsze w 2017, była prawdziwą gwiazdą tych finałów – zaczyna zawodnik Warriors. – Wtedy wszyscy myśleli, że skoro zrobił coś takiego LeBronowi, to powinien być uznany najlepszym graczem NBA. Nagle jednak włączasz telewizor kolejnego dnia, a nagłówki krzyczą “LeBron nadal jest najlepszym graczem w lidze” – mówi Green.
– […] Nagle się coś zmieniło. Wróciliśmy na sezon 2017/18 i KD nie był zadowolony. Zaczął kwestionować, dlaczego Steph tyle rzuca, dlaczego Klay w tej sytuacji nie podaje. A oni grali tak, jak robili to zawsze. Czasami po prostu myślą tylko o rzucie, dlatego są wielkimi strzelcami, ale na pewno nie robią niczego wbrew tobie. Znam ich, nie są tacy – tłumaczył Green. Jednak frustracja w szeregach Warriors wraz z kolejnymi miesiącami narastała. W końcu stało się jasne, że Durant więcej w Bay Area nie wytrzyma i podpisał z Brooklyn Nets.
Trzeba o tym pamiętać w kontekście tego, jak będą rozwijały się relacje Duranta z Kyriem Irvingiem. Rozgrywający Nets także ma tendencje do tego, by czasami przejmować mecze i pomijać swoich kolegów. Teraz ma obok siebie kolejnego samca alfa, który – jak wynika z opowieści Greena – nie lubi być lekceważony. Widzimy zatem, jak wiele zagrożeń czyha na ekipę z Brooklynu. Trener Steve Nash oraz cały sztab szkoleniowy muszą bardzo ostrożnie stawiać kolejne kroki, by przypadkiem nie podrażnić czyjejś dumy.