Czasami trenerzy zmuszeni są do podjęcia decyzji, które są szczególnie trudne, bo dotyczą zawodników, którym wiele zawdzięczają. Tak było w meczu numer cztery finałowej serii, gdy na kilka minut przed końcem Steve Kerr postanowił posadzić Draymonda Greena na ławce, bo ten po prostu grał słabo.
Miał na swoim koncie 2 punkty, kilka strat i niefrasobliwą obronę przeciwko dynamicznym zawodnikom Boston Celtics. Draymond Green w finale NBA na pewno nie gra swojej optymalnej koszykówki. Jego ofensywne zalety się rozpłynęły, a brak powodzenia po tej stronie parkietu wyraźnie wpływa na to, jak Green gra w obronie. Można odnieść wrażenie, że ostatnie zamieszanie wokół skrzydłowego źle na niego działa. Więcej bowiem dzieje się poza parkietem, niż na parkiecie. Trener Steve Kerr nie mógł udawać, że tego nie widzi.
Czwarte kwarty w tej serii należały do Boston Celtics. Golden State Warriors wiedzieli, że jeśli chcą wracać do domu z remisem, muszą to przełamać. W kryzysowym momencie coach Kerr zdecydował się ściągnąć Greena z parkietu, by zagrać piątką Curry – Poole – Thompson – Wiggins – Looney. Decyzja okazała się słuszna. Steph trafił kilka ważnych rzutów, a w obronie Warriors byli w stanie odciąć rywala od łatwych punktów, co poskutkowało zbudowaniem 6-punktowej przewagi i w efekcie ważną wygraną.
– Nie mogę być szczęśliwy, gdy schodzę z parkietu na siedem minut przed końcem meczu, który musimy wygrać – zaczął Green, gdy został spytany o całą sytuację na konferencji prasowej. – Nie będę kłamał, uwielbiam rywalizację, więc nie byłem zadowolony. […] Taka była decyzja trenera, więc pozostaje mi to zaakceptować. Musiałem pozostać skupiony na grze, by być gotowym na powrót – dodał. Nie będziemy zaskoczeni, jeśli w meczu numer pięć część minut Greena przejmie Kevon Looney. Wysoki rozgrywa bowiem bardzo dobrą serię.
Kerr przyznał nawet zaraz po meczu, że Looney za mało grał w meczu numer trzy (17 minut). – To był mój błąd, biorę to na siebie – stwierdził szkoleniowiec. Poprzedniej nocy Looney spędził na parkiecie 11 minut więcej i to nawet pomimo tego, że nie wyszedł w pierwszej piątce, ponieważ Golden State Warriors próbowali zaskoczyć Boston Celtics niższym ustawieniem z Otto Porterem Jr’em. Bardzo szybko się jednak przekonali, że to nie był trafiony pomysł, gdy Jayson Tatum dał swojej drużynie prowadzenie 11:4.